Tuż po tym, gdy zaparkowany przed biurem norweskiego premiera van wyleciał w powietrze, Johan Christian Tandberg wbiegł do jednego ze zniszczonych budynków w Oslo by zobaczyć, co się wydarzyło i sprawdzić, czy nie ma tam rannych. Swój bieg po korytarzach uwiecznił telefonem komórkowym.
Wypełniony materiałami wybuchowymi van eksplodował w piątek o godzinie 15:22 i zniszczył budynki dookoła placu Einara Gerhardsena. Zamachowiec Anders Behring Breivik zdołał zaparkować go tuż pod biurem premiera Jensa Stoltenberga - podała gazeta "Dagblatet".
Tuż po eksplozji do jednego z budynków, mieszczącego ministerstwo ds. ropy naftowej i energetyki wbiegł wyposażony w telefon komórkowy przechodzień Johan Christian Tandberg.
Mieszkaniec Oslo z narażeniem życia przemierzał korytarze gmachu by sprawdzić, co się stało. Przy okazji wykonał niezwykle dramatyczne nagranie za pomocą komórki.
- Wtedy myślałem, że to kilka bomb, ale gdy zobaczyłem video później, zdałem sobie sprawę, że to musiała być jedna, potężna bomba - powiedział Tandberg, mając na myśli uwieczniony w pamięci telefonu krater. - To była wielka dziura. Nie patrzyłem w dół - dodał.
Skłamał, bez wyrzutów sumienia
Gdy wbiegł do budynku R-4, kilkakrotnie mówił, że jest z zaopatrzenia. Zapytany o to, dlaczego skłamał, powiedział, że nie chciał, by ktoś go zaczepiał i próbował wyrzucić.
Tandberg nie żałuje tego, co zrobił. - Zapytałem rodzinę i przyjaciół, czy to była totalna głupota, gdy zachowałem się jak kowboj. Oni powiedzieli, że to był właściwy wybór - zdradził "Dagbladet".
Jedno jest pewne, dzięki Tandbergowi mamy jeden z najlepszych dokumentów tego, co działo się sekundy po krwawym zamachu.
Źródło: "Dagbladet"
Źródło zdjęcia głównego: YouTube