Dziesiątki tysięcy osób przeszły w sobotę ulicami Londynu, protestując przeciw wynikowi referendum ws. członkostwa Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej.
Policja odmówiła podania oficjalnych szacunków. Jednak według policjantów ochraniających marsz, który przeszedł ponad 3-kilometrowy odcinek spod hotelu Hilton przy Hyde Park Corner wzdłuż rządowych budynków przy Whitehall pod brytyjski parlament, wydarzenie to zgromadziło łącznie ponad 50 tys. osób.
Kampania za powrotem do UE
Protestujący nieśli flagi UE i symbole narodowe różnych państw, a także transparenty i hasła, m.in. "Je suis Europeene" (jestem Europejką), "We love Europe" (kochamy Europę), "Londyn był za pozostaniem (w UE)", "Europa - tak, ksenofobia - nie", "Naszą przyszłość skradziono".
W demonstracji wziął udział m.in. lider partii Liberalnych Demokratów Tim Farron, który zapowiedział, że jego ugrupowanie będzie prowadziło kampanię za pozostaniem w UE lub jak najszybszym powrotem do niej.
- Chcemy poprzeć ponowne wejście Wielkiej Brytanii do UE. Jestem zaszokowana i zaniepokojona tym, że ludzie zagłosowali za wyjściem - podkreśliła jedna z demonstrujących mieszkanek Londynu. - Kampania była oparta na kłamstwach i oszustwach, wyborcy byli wprowadzeni w błąd. To referendum nigdy nie powinno było się odbyć i nie ma nic wspólnego z demokracją - dodał jej partner.
Doświadczenia londyńczyków
Wielu demonstrujących mówiło o swoich doświadczeniach związanych z korzystaniem z podstawowych swobód, które gwarantuje UE: m.in. o wyjazdach zagranicznych do innych krajów członkowskich.
- W 1992 roku doświadczyliśmy bardzo poważnej recesji w budownictwie i pojechałem za pracą do Niemiec. Byłem tam dwa lata - było fenomenalnie i bardzo pomogło mi to w rozwoju kariery. Nie chcę zabierać innym tej możliwości poruszania się po Europie, tej wolności. To szokujące, wszyscy jesteśmy załamani. Odczuwamy wiele emocji naraz: żałobę, złość, frustrację, ale nie wiemy, co robić - powiedział jeden z protestujących, Andrew. - Ale chcę jedno powiedzieć Polakom: przyjeżdżajcie, kochamy was tutaj, naprawdę! - podkreślił.
Jego głos sympatii wobec Polaków nie był odosobniony. Wielu protestujących używało w rozmowie z PAP pojedynczych polskich słów; "Dzień dobry, niedobra pagoda" - powiedział łamaną polszczyzną jeden z nich, wskazując na pochmurne niebo. - Wierzymy mocno, że Wielka Brytania powinna pozostać w Unii Europejskiej. Ludzie są w większości inteligentni. Nowy lider Partii Konserwatywnej (...) na pewno zachowa się odpowiedzialnie. Gdybyśmy naprawdę mieli wyjść, to byłaby to katastrofa - powiedział jeden z protestujących.
Londyn nie chciał Brexitu
Demonstracja została przeniesiona na sobotę z wtorku, kiedy ze względu na zbyt duże zainteresowanie wydarzeniem policja nie zgodziła się na zorganizowanie wiecu na centralnym placu Londynu, Trafalgar Square.
Londyn to jedyny angielski region, którego mieszkańcy w większości poparli pozostanie kraju w UE (60 proc. głosów za dalszym członkostwem we Wspólnocie). W skali całego kraju zwyciężyli jednak zwolennicy zerwania relacji z Brukselą, którzy zdobyli 52 proc. głosów.
Autor: mm/kk / Źródło: PAP