USA mają nadzieję, że Rosja odegra konstruktywną rolę w czasie wyborów prezydenckich na Ukrainie 25 maja, lecz jeśli Moskwa lub jej pełnomocnicy zakłócą je, Waszyngton i UE sięgną po cięższe sankcje gospodarcze - oświadczył w czwartek John Kerry.
- Nie zamierzam teraz oznajmiać, jakie to będą sankcje - powiedział amerykański sekretarz stanu po spotkaniu w Londynie z ministrami spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii, Francji, Niemiec i Włoch.
- Zakończyliśmy pracę. Wiemy, jakie są (sankcje)... Jeśli będzie trzeba je wprowadzić, będą mieć poważne następstwa - oznajmił Kerry, który uczestniczył w Londynie także w spotkaniu grupy Przyjaciół Syrii.
- Chcę podkreślić, iż mamy nadzieję, że nie trzeba będzie tego robić - powiedział Kerry.
"Skalpel zamiast młotka"
- Mamy nadzieję, że nie będziemy musieli przejść do następnej fazy (sankcji). Mówię to Rosjanom i każdemu, że naszą nadzieją jest deeskalacja - zaznaczył. Niemniej dodał, że jeśli Rosja lub jej pełnomocnicy zakłócą wybory, przeszkodzą Ukraińcom w możliwości oddania głosu, wówczas będą dodatkowe sankcje.
Wcześniej pragnący zachować anonimowość przedstawiciel Departamentu Stanu powiedział, że USA są zwolennikiem strategii "użycia raczej skalpela niż młotka w wybieraniu czułych miejsc w rosyjskim biznesie, bankowości, energetyce, obronie i innych sektorach".
Sankcje wobec Rosji UE i USA ogłosiły 17 marca, w dzień po referendum na Krymie, po którym ten ukraiński półwysep został zaanektowany przez Rosję. Potem rozszerzano czarne listy osób i firm objętych sankcjami wizowymi i finansowymi w związku z kryzysem na Ukrainie.