Separatystyczne wybory na wschodzie Ukrainy


W Donbasie na wschodniej Ukrainie rozpoczęły się w niedzielę rano wybory do parlamentów i władz wykonawczych powołanych przez prorosyjskich separatystów Donieckiej Republiki Ludowej (DRL) i Ługańskiej Republiki Ludowej (ŁRL).

Ukraina oraz państwa zachodnie zapowiedziały, że nie uznają wyników wyborów. Natomiast zdaniem Rosji wybory są całkowicie legalne.

Tak wygląda karta do głosowania w zorganizowanych przez separatystów wyborach - to zwyczajny wydruk z drukarki.

Bez ciszy

Wybory odbywają się niedzielę, jednak władze samozwańczych republik już od czwartku przyjmowały głosy oddawane drogą elektroniczną i przesyłane pocztą. Zaś w piątek szef centralnej komisji wyborczej powołanej przez DRL Roman Lagin zapowiedział, że przed wyborami w samozwańczej republice nie będzie dnia ciszy. - Każdy kandydat może informować o swoim programie również w sobotę - oświadczył.

W wyborach w DRL do tzw. Rady Ludowej (parlamentu) startują dwa ugrupowania: Doniecka Republika i Wolny Donbas. W wyborach szefów władz wykonawczych zarejestrowano trzy kandydatury: obecnego przywódcy DRL Ołeksandra Zacharczenki, szefa obecnego parlamentu tzw. Noworosji Ołeksandra Kofmana, a także deputowanego Jurija Sywokonenki.

Tzw. premier samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej Aleksandr Zacharczenko w drodze na wybory.

W wyborach do parlamentu ŁNR uczestniczą reprezentanci ośmiu organizacji, o których właściwie nic nie wiadomo. O stanowisko szefa władz wykonawczych walczą: obecny przywódca ŁRL Ihor Płotnicki, deputowany ługańskiej rady obwodowej Ołeh Akimow, biznesmen Wiktor Pienner i komendant jednego z batalionów bojowników, Ołeksandr Biednow.

Obserwujący "wybory" zachodni dziennikarze informują, że mieszkańcy zajętych przez separatystów miast idą głosować m.in. po to, by tanio kupić sprzedawaną przed lokalami wyborczymi żywność. Po pokazaniu dowodu można kupić worek kartofli lub marchwi za 1 hrywnę.

Rosja nie słucha Zachodu

Pod koniec września władze obu samozwańczych republik ogłosiły, że 2 listopada przeprowadzą wybory do swych parlamentów oraz wybory szefów władz wykonawczych. Równocześnie zapowiedziały, że w DRL i w ŁRL nie będzie wyborów do parlamentu Ukrainy, które odbyły się 26 października, ani wyborów lokalnych zaplanowanych przez władze w Kijowie na 7 grudnia. We wtorek minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow zapowiedział, że jego kraj uzna zorganizowane przez separatystów wybory.

Wcześniej, 9 października szef MSZ Ukrainy Paweł Klimkin zaapelował do Rosji o nakłonienie władz samozwańczych republik do odwołania listopadowych wyborów. Wezwał też Moskwę do niewspierania tej inicjatywy i nieuznawania jej rezultatów.

Bruksela ubolewa

W środę Unia Europejska wyraziła ubolewanie z powodu wypowiedzi Ławrowa. Zdaniem UE wybory te będą sprzeczne z podpisanym we wrześniu w Mińsku porozumieniem o zawieszeniu broni i utrudnią poszukiwanie pokojowego rozwiązania konfliktu na wschodzie Ukrainy. Bruksela zapowiedziała też, że nie uzna tych wyborów, i wezwała Rosję do wykorzystania swoich wpływów, aby pomóc w organizacji wyborów lokalnych zgodnych z ukraińskim prawem.

Moskwę przed uznaniem wyborów w DRL i ŁRL przestrzegł również Waszyngton, oświadczając, że naruszy to porozumienia mińskie i spowoduje dalszą izolację Rosji. Przeciwko wyborom wypowiedział się też sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun, który oświadczył, że są one sprzeczne z konstytucją Ukrainy.

Autor: ToL/tr / Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: