"Rzeź" trwa w cieniu wyborów. "To największy kryzys demokracji"

[object Object]
Media zarabiają na wyborach, ale nadal maja problemytvn24
wideo 2/21

Przez ostatni rok Amerykanie uzależnili się od informacji. Nałogowo sprawdzają, jakie nowe afery pojawiły się w kampanii prezydenckiej. Wytworzyła się "bańka informacyjna", która lada dzień pęknie i odsłoni skrywaną "rzeź" - pisze dziennik "New York Times". Według dziennikarza gazety, w cieniu intensywnej kampanii prezydenckiej tradycyjne dziennikarstwo stacza się w otchłań, o czym świadczą liczne cięcia i redukcje w branży. W siłę mają natomiast rosnąć nieprofesjonalne źródła informacji, które często propagują kłamstwa. W TVN24 i TVN24 BiS oglądaj specjalny program "Ameryka Wybiera".

Wszystkie najważniejsze i najciekawsze informacje zza Atlantyku znajdziesz też w serwisie wyborczym tvn24.pl.

Kryzys mediów tradycyjnych ma się głównie przejawiać gwałtownie spadającymi dochodami z reklam, co wymusza znaczące redukcje. Według komentującego sytuację Gerarda Bakera, naczelnego redaktora dziennika "Washington Post", sytuacja jest gorsza, "niż ktokolwiek spodziewałby się jeszcze rok temu".

- Nie mogłoby się to dziać w gorszym momencie. Działające w internecie siły, które zabierają dochody reklamowe prasie drukowanej, jednocześnie wytwarzają rzeszę pseudodziennikarzy zatruwających demokrację niebezpiecznymi, fałszywymi informacjami - pisze "NYT". Według gazety takie portale, jak Facebook czy Twitter umożliwiły wystawienie "milionów Amerykanów" na kontakt z różnymi absurdalnymi i niepopartymi faktami historiami.

Pseudodziennikarstwo w natarciu

Pozornie wszystko ma być dobrze. Wielkie zainteresowanie kampanią wyborczą przełożyło się na świetne wyniki oglądalności telewizji informacyjnych, a wyniki portali z wiadomościami są równie dobre. Według "NYT" jest to jednak "bańka", która pęknie zaraz po ogłoszeniu zwycięzcy w wyścigu do Białego Domu. Wtedy zostanie odsłonięta brutalna prawda i nastanie "dzień sądu". Według "NYT" tradycyjne dziennikarstwo znajduje się na równi pochyłej.

- Takie gazety jak "Wall Street Journal", "New York Post", "The Guardian" czy Gannett (korporacja posiadająca szereg gazet lokalnych i krajowych - red.) reagują reorganizacjami, cięciami zatrudnienia, rezygnacją z całych działów albo wszystkim tym łącznie - stwierdza autor tekstu. - Biorąc to wszystko pod uwagę, oznacza to gwałtowne zmniejszenie liczby tradycyjnie wykształconych dziennikarzy, których główną misją jest zwalczać korupcję, kontrolować władzę i odsiewać fakty od fikcji - dodaje. Według statystyk w USA są obecnie niecałe 33 tys. dziennikarzy, podczas gdy całkiem niedawno, w 2010 r., było ich niemal dwa razy więcej.

Na polu walki o czytelnika coraz silniejsi mają być natomiast działający w mediach społecznościowych "pseudodziennikarze". Jako przykład "NYT" podaje Mike'a Cernovicha, którego profil na Twitterze był m.in. źródłem niepopartych dowodami spekulacji na temat stanu zdrowia Hillary Clinton. Były to głównie wymysły autora, ale dały mu olbrzymi rozgłos. Niedawno w wywiadzie dla "New Yorkera" Cernovich z dumą stwierdził: "Ktoś taki jak ja jest teraz postrzegany jako czwarta władza". Wezwał też Donalda Trumpa, aby po swoim ewentualnym zwycięstwie zlikwidował korpus prasowy w Białym Domu, czyli sformalizowaną grupę korespondentów prasowych stale relacjonujących działania prezydenta.

- Możliwe, że nie będzie musiał tego robić własnoręcznie. Wystarczy spojrzeć na skutki cięć w waszyngtońskim biurze Gannetta, co portal Politico nazwał "rzeźnią" - stwierdza "NYT".

Jest światełko w tunelu

Kryzys tradycyjnego dziennikarstwa i redukcje korpusu zawodowych korespondentów, w połączeniu z "sukcesem dezinformacji" podczas obecnej kampanii wyborczej, mają "spędzać sen z powiek" tym w Waszyngtonie, którzy będą musieli rządzić w nowych realiach.

- Upadek prawdziwego dziennikarstwa to największy kryzys, jaki stoi przed naszą demokracją - stwierdziła demokratyczna senator Claire McCaskill. Polityk zaznacza, że tradycyjne media po części są same sobie winne, bo za wolno przystosowują się do nowych realiów. - Fałszywe wiadomości są daleko przed nimi - stwierdziła.

Według "NYT" lekiem na zalew pseudodziennikarzy jest "przytłaczająca doza dobrego dziennikarstwa". Trudno będzie jednak ją dostarczyć wobec faktu, że nawet podczas boomu wywołanego kontrowersyjną kampanią wyborczą i niespodziewanego zwiększenia czytelnictwa oraz oglądalności najwięksi gracze i tak ograniczają zatrudnienie.

- Jak będzie wobec tego wyglądać sytuacja, gdy cyrk wyjedzie z miasta? To nie wróży dobrze na przyszłość - stwierdza "NYT" i przytacza wypowiedź Martina Barona, jednego z głównych wydawców "WaPo". - Jeśli mamy społeczeństwo, które nie jest w stanie dogadać się w sprawie najprostszych faktów, to jak możemy mieć działająca demokrację? - pyta dziennikarz.

Ma być jednak widoczne słabe światełko w tunelu. Rośnie liczba subskrypcji internetowych wydań czołowych dzienników i telewizji informacyjnych nadawanych na platformach kablowych. - To pokazuje, że ludzie są gotowi płacić za dobre, oryginalne, dobrze udokumentowane zawodowe dziennikarstwo - twierdzi Gregg Sulzberger, zastępca wydawcy naczelnego "NYT". Jest możliwe, że dochody z tego tytułu, połączone z dochodami z reklam internetowych, pozwolą przetrwać profesjonalnemu dziennikarstwu. - Po drodze będzie jednak dużo obgryzania paznokci i upuszczania krwi, zanim dotrzemy do zbawienia - stwierdza "NYT".

Autor: mk//rzw / Źródło: New York Times

Tagi:
Magazyny:
Raporty: