- Obama powinien zareagować stanowczo i zasugerować NATO rozmieszczenie sił na granicy polsko-ukraińskiej - mówi James F. Jeffrey w rozmowie z "The New York Times". Jeffrey był zastępcą doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego prezydenta G.W. Busha podczas wojny w Gruzji w 2008 roku.
Według Jeffrey'a rozmieszczenie sił Sojuszu Północnoatlantyckiego nie miałoby służyć faktycznym działaniom wojennym na Krymie, ale "wyznaczeniu linii". - Nie jesteśmy w stanie ocalić Ukrainy w tym momencie. Jedyne co możemy zrobić, to uchronić sojusz - ocenił były doradca Busha.
Z Ukrainą jak z Gruzją?
Według "The New York Times" administracja Baracka Obamy zastanawia się nad takim samym wachlarzem działań, jakie sugerowano prezydentowi Bushowi w czasie wojny rosyjsko-gruzińskiej w Osetii Południowej. Chodzi m.in. o odwołanie wizyty prezydenta USA w zaplanowanym na lato szczyci grupy G8 w Soczi, wyrzucenie Moskwy z grona G8 i przemieszczenie amerykańskich okrętów wojennych w zagrożony region. Gazeta słusznie jednak zauważa, że wysiłki USA w 2008 roku nie powstrzymały Rosji przed kolejnym, obecnym straszeniem sąsiada.
Wprowadzić sankcje? "Będzie stał z boku i się temu przyglądał"
Według Michaela McFaula, który właśnie zrezygnował z funkcji ambasadora w Moskwie, Barack Obama powinien wierzyć w rozsądek rosyjskich biznesmenów. - Trzeba jak najszybciej przeprowadzić poważną dyskusję na temat sankcji gospodarczych wobec Moskwy, by Rosjanie zdążyli zorientować się, że interwencja na Ukrainie pociągnie za sobą koszty - ocenił były ambasador. Fiona Hill, oficer wywiadu w czasie wojny gruzińskiej, ma jednak inną - dość pesymistyczną wizję przyszłych wydarzeń na Ukrainie. - Będziemy rozmawiać o sankcjach, wyznaczać czerwone linie, doprowadzimy się do szaleństwa. A on (Putin) będzie stał z boku i się temu przyglądał. On po prostu wie, że żadne z nas nie chce wojny - podsumowuje Hill.
Autor: ktom//gak / Źródło: "The New York Times"
Źródło zdjęcia głównego: US Army | Austan Owen