Rosjanie konsekwentnie modernizują jedną ze swoich najgroźniejszych broni - międzykontynentalne rakiety balistyczne odpalane z ciężarówek. Według najnowszej analizy w linii pozostaje już mniej niż sto najstarszych pocisków Topol, za to najnowszych typu Jars jest niemal 50.
Najnowsze zestawienie stanu rosyjskich mobilnych wyrzutni rakiet międzykontynentalnych przygotował Pavel Podvig, uznany ekspert ds. rosyjskiego arsenału jądrowego, pracujący między innymi dla Uniwersytetu Stanforda. Na podstawie dostępnych publicznie informacji ustalił, które bazy z pociskami są używane, jakie jednostki w nich stacjonują i na tej podstawie oszacował, ile rakiet jakiego typu Rosjanie faktycznie mają.
Pozwoliło to między innymi stwierdzić, na ile zaawansowana jest modernizacja arsenału jądrowego Rosji i na ile deklaracje oficjalne pokrywają się z rzeczywistością. Jak się okazuje, Rosjanie mają lekkie opóźnienie względem planów, ale prą naprzód. Zbliżają się do wymienienia połowy arsenału na nowe pociski.
Inna specjalność Rosjan, pociągi z rakietami międzykontynentalnymi
Wymiana pokoleniowa
Mobilne wyrzutnie rakiet międzykontynentalnych to specjalność Rosjan. Amerykanie zrezygnowali z ich rozwijania wraz z zakończeniem zimnej wojny, a Chińczycy dopiero stawiają na tym polu pierwsze kroki w postaci pocisku DF-31. Rosjanie poważnie inwestują w wielkie ciężarówki z rakietami, bowiem mają do dyspozycji olbrzymie terytorium swojego kraju, pełne rozległych lasów, w których można je ukrywać. To tańszy sposób na uniknięcie wykrycia niż budowa większej liczby atomowych okrętów podwodnych z pociskami balistycznymi.
Pod koniec zimnej wojny Rosjanie deklarowali, że posiadają dziewięć baz mobilnych wyrzutni rakiet międzykontynentalnych z łącznie 360 pociskami RS-12M Topol. Przez kolejne dekady zmieniło się niewiele. Po 2006 roku dodano jedynie 18 zmodernizowanych mobilnych RS-12M1 Topol-M, które są zaliczane przez Rosjan do nowoczesnych.
W 2009 roku ich produkcję przerwano i zastąpiono jeszcze nowszymi mobilnymi RS-24 Jars. Te są obecnie produkowane seryjnie i według wyliczeń Podviga w wersji na ciężarówkach (montowane są również w silosach) jest ich już 45. Co prawda dziewięć z nich przed końcem 2014 roku prawdopodobnie nie trafiło do jednostek, co jest jedyną oznaką opóźnień w programie modernizacji.
Równolegle z wprowadzaniem do służby nowych rakiet zaczęto wycofywać uznawane za przestarzałe topole, choć formalnie mogłyby służyć do początku przyszłej dekady. Nie ma jednak pełnej informacji o tym, ile ich właściwie zostało. Rosyjskie wojsko nie informuje o zmianach w stanie posiadania konkretnych rakiet, ujawniając jedynie wymaganą porozumieniami rozbrojeniowymi ogólną liczbę pocisków. Na podstawie swoich analiz Podvig jest jednak przekonany, że starszych topoli zostało już tylko 72 sztuki.
Forty z rakietami ukryte w lasach
Rosyjskie rakiety na ciężarówkach umieszczono w ośmiu lokalizacjach, które rozciągają się od europejskiej Rosji po daleką Syberię i okolice Irkucka. Każde jest miejscem stacjonowania dla "dywizji rakietowej". Ta dzieli się kolejno na kilka pułków, z których każdy formalnie dysponuje dziewięcioma rakietami. Pułki składają się natomiast z trzech batalionów, każdy z trzema rakietami.
Każdy pułk ma swoją własną bazę. Ciężarówki z rakietami i niezbędne dla ich odpowiedniego funkcjonowania w terenie wozy wsparcia są umieszczone w silnie chronionym i umocnionym forcie, obok którego stoją koszary i budynki administracyjne. Każda rakieta ma swój oddzielny garaż, który łatwo rozpoznać na zdjęciach satelitarnych. Ich dachy są otwierane, tak aby w sytuacji awaryjnej pocisk można było odpalić natychmiast.
Ciężarówki z rakietami są bardzo duże. Gotowe do akcji ważą niemal sto ton. Najnowsze ciężarówki służące do transportu pocisków Topol-M i Jars to białoruskie MZKT-79221 o ośmiu osiach. Mają po 23 m długości, 3,5 m wysokości oraz 3,3 m szerokości. Jak deklaruje producent, na drodze mogą się rozpędzić do 45 km/h, ale to wartość teoretyczna, bo taka prędkość byłoby zbyt dużym ryzykiem dla cennych rakiet. Na dodatek ciężarówki jeżdżą praktycznie wyłącznie po drogach gruntowych. Dzięki ośmiu osiom i napędowi na 12 kół dobrze sobie radzą w terenie.
Wielkie ciężarówki na leśnych drogach
Podróże po nieutwardzonych drogach zagubionych w lasach Rosji to codzienność żołnierzy obsługujących ciężarówki z rakietami. Co jakiś czas każdy batalion wyrusza na "patrol", który może trwać nawet dwa miesiące. Podczas takiej wyprawy najważniejsze są oczywiście trzy ciężarówki z rakietami. Towarzyszy im kilkanaście pojazdów obsługi - od mobilnego centrum do łączności, przez generatory, po kuchnię dla żołnierzy. Dodatkowo każdy batalion ma silną obstawę na lekkich transporterach opancerzonych, której celem jest ochrona rakiet przed dywersantami.
Po wyruszeniu z bazy ciężarówki nie krążą bez przerwy po lasach, ale udają się na z góry wybrane pozycje. Tam są bardzo skrupulatnie maskowane, tak aby nie dało się ich wykryć przy pomocy satelitów, i przygotowywane do szybkiego odpalenia po otrzymaniu rozkazu z Kremla. Podvig twierdzi, powołując się na rozmowy z pracownikami amerykańskich służb odpowiedzialnych za śledzenie radzieckich mobilnych rakiet, że przy pomocy satelitów z lat 80. zamaskowanych wyrzutni praktycznie nie dało się zauważyć. Ich pozycję najczęściej zdradzały okopy eskorty. Obecnie technologia zwiadu satelitarnego ma być bardziej zaawansowana i śledzenie rakiet na ciężarówkach prawdopodobnie jest łatwiejsze, choć konkretnych informacji na ten temat brak.
Po co ukrywać rakiety w lasach? Rosjanie chcą je w ten sposób uchronić od zniszczenia w wypadku zaskakującego zmasowanego ataku jądrowego wroga. W wypadku wojny totalnej priorytetowym celem dla wszystkich stron są wyrzutnie rakiet międzykontynentalnych przeciwnika. Idealną sytuacją byłoby ich zniszczenie, zanim nastąpi start pocisków. W ten sposób wróg nie byłby w stanie przeprowadzić odwetu i praktycznie stałby się bezbronny. Uniknięcie takiej sytuacji było od lat 70. kluczowym aspektem amerykańskich i radzieckich zbrojeń.
Rosyjska wariacja triady
Oba mocarstwa stworzyły "triady", składające się z rakiet ukrytych we wzmocnionych silosach, na atomowych okrętach podwodnych skrytych w głębinach oceanów i przenoszonych przez ciężkie bombowce, z których część jest gotowa do natychmiastowego startu. Radzieccy wojskowi dodatkowo postanowili wykorzystać bezkresne przestrzenie swojego kraju i stworzyli koncepcję pocisków na ciężarówkach oraz w pociągach.
Amerykanie rozważali podobne rozwiązania, ale prace nad nimi zarzucili wraz z zakończeniem zimnej wojny. Chińczycy dopiero w ostatnich latach przyjęli do służby mobilne wyrzutnie z rakietami DF-31, których mają prawdopodobnie kilkanaście. Panujący nad oceanami Amerykanie stawiają natomiast na atomowe okręty podwodne.
Wobec tego Rosjanie pozostali niekwestionowanymi liderami na polu mobilnych lądowych wyrzutni rakiet międzykontynentalnych. Poradzieckie "atomowe" pociągi co prawda trafiły już na złom, ale według najnowszych informacji mają zostać wskrzeszone w ciągu pięciu lat w zmodernizowanej formie i pod nazwą Bagruzin. Dla Rosjan posiadanie nowoczesnego arsenału jądrowego jest sprawą kluczowej wagi, bowiem to jeden z ostatnich filarów ich mocarstwowości i najsilniejszy argument militarny.
Autor: Maciej Kucharczyk / Źródło: russianforces.org, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: mil.ru, Google Earth