Rosja wyraziła zdumienie wypowiedzią prezydenta USA Baracka Obamy sugerującą, że Moskwa nie współpracuje z międzynarodowym śledztwem w sprawie zestrzelenia 17 lipca malezyjskiego samolotu pasażerskiego na wschodzie Ukrainy. MSZ Rosji zaprzeczyło zarzutom i skrytykowało Stany Zjednoczone.
Prezydent Obama powiedział, że Rosja jest bezpośrednio odpowiedzialna za nakłonienie prorosyjskich separatystów do współpracy ze śledczymi i że na Moskwie spoczywa obowiązek zmuszenia separatystów, by przestali blokować dochodzenie - przypomina Reuters. - Po pierwsze właśnie Rosja jako jedna z pierwszych przedstawiła w trakcie briefingu Ministerstwa Obrony swoje dane związane z katastrofą samolotu. Tymczasem strona amerykańska po dziś dzień nie zaprezentowała żadnych faktów prócz gołosłownych oskarżeń i danych z sieci społecznościowych - oświadczył rzecznik rosyjskiego MSZ Aleksandr Łukaszewicz. Zaznaczył przy tym, że zgodnie z normami Międzynarodowej Organizacji Lotnictwa Cywilnego (ICAO) Rosja "nie będąc uczestnikiem zdarzenia (...), musiała czekać na oficjalne zaproszenie od komisji międzynarodowej, czyli od strony holenderskiej". - Takie zaproszenie nadeszło dopiero przed kilkoma dniami, po czym niezwłocznie wyznaczyliśmy naszych przedstawicieli - powiedział rzecznik rosyjskiego MSZ.
Obserwatorzy kolejny raz nie dotarli
W środę misji OBWE oraz ekspertom z Holandii po raz kolejny nie udało się dotrzeć na miejsce katastrofy malezyjskiego boeinga 777, który rozbił się 17 lipca na wschodniej Ukrainie, co spowodowało śmierć wszystkich 298 osób na pokładzie. Wysłannicy, jak podały obecne na miejscu media, zostali zatrzymani przez prorosyjskich separatystów, którzy walczą w tym regionie z siłami rządowymi Ukrainy.
Autor: kło//gak/zp / Źródło: PAP