Doniósł, że sąsiadka je polskie gęsi: prawo jest prawem, a poza tym byłem pijany


- Jest dowódca, który wydaje polecenia i należy je wykonywać. Jest prawo, a prawa należy przestrzegać - tak w mediach tłumaczył się mieszkaniec Władywostoku Nikołaj Glebowicz, który 16 sierpnia doniósł na sąsiadów, którzy jego zdaniem jedli objęte embargiem polskie gęsi i palili holenderski tytoń. - Gdybym był trzeźwy, pewnie bym tego nie zrobił - dodawał w rozmowie z lokalnym portalem newsvl.ru.

21 sierpnia rosyjskie media obiegła wiadomość o mieszkańcu Władywostoku na Dalekim Wschodzie Rosji, który napisał doniesienie na policję, że jego sąsiedzi jedzą polskie gęsi i palą tytoń, który nie pachnie tak jak inne papierosy sprzedawane w rosyjskich sklepach.

Zainspirowały go trzy tuszki

Dziennikarzom lokalnego portalu newsvl.ru i radia Goworit Moskwa udało się porozmawiać z Nikołajem Glebowiczem (nazwisko mężczyzny nie jest podawane, Gleobwicz to tzw. otczestwo) i zapytać o motywy, którymi się kierował, pisząc doniesienie na sąsiadów.

Mężczyzna opowiedział, że poszedł wyrzucić śmieci i zauważył, że wcześniej zrobili to jego sąsiedzi. Wśród resztek zauważył opakowanie podobne do tego, które widział w telewizji w materiale o zniszczeniu trzech tuszek węgierskich gęsi w Tatarstanie.

Napisy po polsku

- Zauważyłem litery. Zrozumiałem, że to nie jest język angielski, tylko napisy są po polsku. A wieczorem poczułem zapach gęsi - powiedział Nikołaj Glebowicz.

Tego samego wieczora poczuł też zapach tytoniu, który palili inni sąsiedzi. Zapach był tak niecodzienny, że mężczyzna uznał, iż to tytoń holenderski. - Papierosy nie miały filtra, to były skręty, a zapach był dziwny - nie taki, jak w papierosach, które można wszędzie kupić. To był zapach jak od papierosów, na których jest napisane "American Blend". Pomyślałem, że palili holenderski tytoń - wyjaśnił w rozmowie z portalem newsvl.ru.

Nikołaj Glebowicz nie sądził, że jego sąsiedzi zostaną ukarani, ale, jak tłumaczy, nie mógł nie zareagować na spożywanie objętego sankcjami ptaka.

Dowódca wydaje rozkazy

- Służyłem w wojsku. Ja tę sytuację rozumiem tak: jest dowódca, który wydaje rozkazy i należy je wykonywać. Jest prawo i trzeba go przestrzegać - podkreślił w rozmowie z rozgłośnią Govorit Moskva.

Dodał, że na policje zadzwonił tylko dlatego, że był pijany.

- Wieczorem sobie wypiłem. Szczerze mówiąc, gdybym był trzeźwy, nigdzie bym nie dzwonił - powiedział mężczyzna. - Mam z sąsiadami napięte relacje. Zadzwoniłem do dzielnicowego. Jakbym był trzeźwy, nigdzie bym nie dzwonił, to na pewno - podkreślił.

Dodał też, że nie zezwalał mediom na ujawnienie swojej tożsamości i poskarżył się, że przez oskarżenia o donosicielstwo będzie musiał "kupić jakąś broń". Zadeklarował jednak, że gdyby znowu odkrył akt spożywania lub sprzedaży objętych sankcjami produktów, znowu poinformowałby policję.

Autor: asz\mtom / Źródło: meduza.io, govoritmoskva.ru, newsvl.ru