Historyk skazany na kolonię karną za "czyny o charakterze seksualnym" wobec przybranej córki

Źródło:
PAP, Reuters, BBC

Szef rosyjskiego Stowarzyszenia Memoriał w Karelii, historyk Jurij Dmitrijew, został skazany w środę na 3,5 roku kolonii karnej za czyny o charakterze seksualnym wobec przybranej córki. To drugi proces mężczyzny. W pierwszym został uniewinniony, od tamtego wyroku odwołała się prokuratura oraz babcia dziecka. Memoriał jest przekonany, że zarzuty wobec badacza są sfingowane. Do wyroku odniosło się polskie MSZ, uznając go za "kolejną odsłonę wojny z pamięcią prowadzonej przez najwyższe rosyjskie władze".

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>

Proces toczył się za zamkniętymi drzwiami. Wyrok opublikowano na stronie internetowej sądu w Pietrozawodsku, głównym mieście Karelii. Krótko wcześniej o takim werdykcie poinformował adwokat historyka Jurija Dmitrijewa, Wiktor Anufrijew. Prokurator żądał 16 lat więzienia, a orzeczony wyrok jest o wiele łagodniejszy niż najniższa przewidziana prawem kara za zarzucane mu przestępstwo - 12 lat.

Historyk wyjdzie na wolność w listopadzie

Obrońca powiedział, że Dmitrijew wyjdzie na wolność w listopadzie bieżącego roku, ponieważ spędził już ponad trzy lata w areszcie śledczym. Dodał, że później wraz z klientem podejmą decyzję o ewentualnym odwołaniu się od wyroku.

Środowy wyrok kończy drugi proces Dmitrijewa. Postępowanie karne trwało od grudnia 2016 roku, gdy szefa oddziału Memoriału zatrzymano w następstwie anonimowego donosu. Wtedy został oskarżony o sporządzanie materiałów pornograficznych z udziałem osób nieletnich. Podstawą zarzutów były zdjęcia adoptowanej córki. Obrońcy argumentowali, że były one sporządzone do celów medycznych.

Pierwszy proces: uniewinnienie

Pierwszy proces zakończył się wiosną 2018 roku uniewinnieniem. Później jednak Sąd Najwyższy Karelii anulował wyrok uniewinniający, a wobec historyka wszczęto nową sprawę karną, zarzucając mu dodatkowo dopuszczanie się czynów o charakterze seksualnym wobec adoptowanej córki.

Podstawą zarzutów były ponownie fotografie dziewczynki zrobione w czasie, gdy miała trzy, cztery i sześć lat. W ekspertyzie zleconej przez śledczych uznano, że dziecko zostało sfotografowane nago "w zbyt wyzywających pozach". Opinia zlecona przez Federalny Departament Niezależnej Ekspertyzy Sądowej głosiła, że nie są to zdjęcia pornograficzne i Dmitrijew mógł je robić - on sam utrzymuje, że tak właśnie było - w celu kontroli rozwoju fizycznego dziecka i informowania państwowych instytucji opiekuńczych. Z taką oceną zgodzili się eksperci z moskiewskiego Instytutu Psychiatrii Sądowej im. Władimira Serbskiego, którzy przeprowadzili trzecią ekspertyzę.

W trakcie pierwszego procesu badanie psychiatryczne w instytucie im. Serbskiego nie wykazało u Dmitrijewa odchyleń. Ponownemu badaniu, w szpitalu psychiatrycznym w Petersburgu, poddano mężczyznę po anulowaniu wyroku uniewinniającego. Eksperci uznali również wówczas, że nie wykazuje on "objawów anormalnej seksualności".

Zbadana została także przybrana córka Dmitrijewa i lekarze uznali, że "działania oskarżonego nie doprowadziły do powstania u dziecka zaburzeń psychicznych".

Apelacja prokuratury i babci dziecka

Od wyroku uniewinniającego odwołała się nie tylko prokuratura, ale też babcia adoptowanego dziecka, informując, że dziewczynka opisała jej zachowania Dmitrijewa, które kobieta uznała za przestępstwo. W rezultacie wszczęte zostało postępowanie dotyczące działań o charakterze seksualnym wobec osoby w wieku poniżej 14 lat z użyciem przemocy. Śledczy powoływali się na zeznania dziecka i rozmowy ze śledczym w obecności psycholożki. Adwokaci Dmitrijewa przeciwstawili im opinie ekspertów, jakoby śledczy i psycholożka wywierali na dziewczynkę presję, swoimi pytaniami sugerowali odpowiedź i dopełniali wypowiedzi dziecka.

Dziewczynka mieszka z babcią od kilku lat, w 2018 roku Dmitrijew został pozbawiony prawa do opieki.

Stowarzyszenie Memoriał uważa zarzuty za sfingowane

Stowarzyszenie Memoriał jest przekonane, że celem postępowania wobec Dmitrijewa jest zmuszenie go do zaprzestania działalności i zniszczenie jego reputacji, podobnie jak opinii samej organizacji. Zarzuty wobec działacza Memoriał uważa za sfingowane. W obronie historyka w minionych latach stanęło wiele osób publicznych. List otwarty opublikowany w czerwcu podpisały dwie laureatki literackiego Nobla: Swietłana Aleksijewicz i Herta Mueller oraz francuski pisarz Jonathan Littell.

Od lat 90. XX wieku Dmitrijew prowadził poszukiwania miejsc pochówku ofiar represji stalinowskich w Karelii. W 1997 roku odkrył masowe groby z lat 30. na uroczysku Sandarmoch niedaleko miasta Miedwieżjegorsk. Jest autorem wielu publikacji, w tym imiennych wykazów ofiar represji, w których zebrano dane tysięcy ludzi. W 2015 roku Dmitrijew został odznaczony polskim Złotym Krzyżem Zasługi.

Polskie MSZ: wiele wskazuje na to, że zasługi w badaniu zbrodni reżimu stalinowskiego stały się przyczyną prześladowania rosyjskiego historyka

Do skazania Dmitrijewa odniosło się w oświadczeniu polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. "Rzeczpospolita Polska konsekwentnie sprzeciwia się wszelkim formom represji, w tym wobec niezależnych historyków. Wieloletni proces sądowy Jurija Dmitrijewa, zakończony dzisiaj skazaniem na 3,5 roku kolonii karnej, jest kolejną odsłoną wojny z pamięcią prowadzonej przez najwyższe rosyjskie władze" - stwierdzono w oświadczeniu.

Napisano, że "dzięki drobiazgowej pracy" przewodniczącego karelskiego oddziału Stowarzyszenia Memoriał możliwe stało się m.in. upamiętnienie miejsc kaźni ofiar NKWD w Sandarmochu i Krasnym Borze. "Wiele wskazuje na to, że zasługi w badaniu zbrodni reżimu stalinowskiego stały się niestety zarazem przyczyną prześladowania rosyjskiego historyka" - podkreślono.

Resort wskazuje, że Jurija Dmitrijewa szeroko wsparli przedstawiciele środowisk akademickich, społeczeństwa obywatelskiego oraz zwykli obywatele tak w samej Rosji, jak i poza jej granicami. "Istnieje poważna obawa, że dzisiejszy wyrok wpłynie negatywnie na znacznie już ograniczoną wolność badań naukowych w Federacji Rosyjskiej, a jego prawdziwym celem jest zastraszenie niezależnych badaczy, którzy mają odwagę, by negować oficjalną narrację dotyczącą zbrodni komunistycznych" - stwierdziło MSZ w Warszawie.

Autorka/Autor:pp//rzw

Źródło: PAP, Reuters, BBC