W ataku, do którego doszło w niedzielę, zostało zastrzelonych sześciu pracowników misji humanitarnej w Republice Środkowoafrykańskiej - podała w środę misja ONZ MINUSCA w tym kraju. Jedną z ofiar jest przedstawiciel UNICEF w RŚA, piątka pozostałych to wolontariusze nauczyciele.
"MINUSCA potępia zabójstwo pracownika Funduszu Narodów Zjednoczonych na Rzecz Dzieci (UNICEF) oraz pięciu wolontariuszy w mieście Markunda na północy kraju, w prefekturze Ouham i składa najszczersze kondolencje rodzinom oraz przyjaciołom ofiar" - napisano w komunikacie misji opublikowanym w środę na Twitterze.
Nie są znane ani motywy, ani tożsamość sprawców - pisze agencja AFP.
Niestabilny region
Markunda była już uprzednio sceną krwawych zamieszek.
W walkach, do jakich doszło pod koniec 2017 roku starły się dwa rywalizujące ze sobą ugrupowania zbrojne: "z jednej strony – ruch narodowowyzwoleńczy RŚA, dowodzony przez samozwańczego generała Ahamata Bahara, z drugiej zaś - grupa "Rewolucja i Sprawiedliwość", na której czele stoi Armel Sayo" - pisze w komentarzu AFP.
Według danych ONZ już ponad 65 tysięcy mieszkańców prefektury Ouham uciekło z niej, szukając schronienia w sąsiednim regionie - Ouham-Pende.
"Jesteśmy niezwykle zasmuceni i zaszokowani śmiercią naszego kolegi oraz piątki nauczycieli i wychowawców, których zaatakowano 25 lutego" - napisała w oficjalnym oświadczeniu Marie-Pierre Poirier, dyrektor regionalna UNICEF dla Afryki zachodniej i centralnej.
"Stanowczo potępiamy ten bezsensowny akt agresji skierowany przeciwko pracownikom misji humanitarnych, którzy przybyli do Republiki Środkowoafrykańskiej, aby przyczynić się do polepszenia warunków życia zagrożonej ludności" - czytamy w komunikacie.
AFP przypomina, że w 2017 roku życie straciło łącznie 13 pracowników misji humanitarnych. Zginęli w podobnych atakach.
Widmo ludobójstwa
Republika Środkowoafrykańska, która jest jednym z najbiedniejszych krajów świata, jest pogrążona w chaosie od obalenia prezydenta Francois Bozize w marcu 2013 roku przez muzułmańskich rebeliantów z koalicji Seleka. Na początku 2014 roku Seleka musiała oddać władzę w następstwie utraty kontroli nad falą przemocy, która według ekspertów ONZ ściągnęła na kraj widmo ludobójstwa.
Do upadku koalicji przyczyniła się też interwencja Francji. Paryż podjął decyzję o operacji w RŚA pod koniec 2013 roku, gdy konflikt między chrześcijanami a muzułmanami w tym kraju przerodził się w pogromy religijne. Początkowo francuski kontyngent uczestniczący w operacji "Sangaris" liczył dwa tysiące żołnierzy. Misję Francuzów wsparła Polska. W 2016 roku Francja wycofała swe jednostki z tego kraju.
W RŚA wciąż jednak dochodzi do zamieszek. Walki pomiędzy politycznymi i religijnymi przeciwnikami w tym wyjątkowo biednym kraju pochłonęły tysiące ofiar i spowodowały, że 4,5 mln ludzi musiało porzucić swe domy. Władze nie są w stanie kontrolować stale wzbierającej fali przemocy.
Autor: mm//kg / Źródło: PAP