Przez ponad dekadę straszył Norwegów. Obawiano się domniemanych materiałów radioaktywnych zalegających na jego pokładzie, czasem z rozerwanych zbiorników wypływała ropa, a rdzewiejące działa "okrętu widmo" celowały w wioskę Sorvaer. Po 18 latach radziecki krążownik Murmańsk rozbity na skałach w północnej Norwegii znika w oczach. Wrak jest w niezwykły sposób rozbierany a wszystko nieustannie dokumentuje kamera.
Życie po życiu krążownika Murmańsk rozpoczęło się w sztormową noc 1994 roku. Stary radziecki okręt płynął na holu z bazy Floty Północnej w Murmańsku do Indii, gdzie miał dokonać swojego żywota w stoczni złomowej.
Jednak jak mawiają shiplowerzy, krążownik nie chciał skończyć w tak "niegodny" okrętu sposób i postanowił zakończyć swojej istnienie widowiskowo. W sztormowej pogodzie jednostka zerwała się z holu i zaczęła dryfować w kierunku nieodległych skał norweskiego wybrzeża. Niedługo później okręt osiadł przy skalistym brzegu fiordu obok wioski Sorvaer i zaczął nowy rozdział swojego istnienia.
Zamiast Indii - Norwegia
Tak jak uprzednio lekki krążownik Murmańsk, typu Swierdłow, był przez lata jedną z dum Floty Północnej ZSRR i zmartwieniem sztabowców NATO (aczkolwiek małym, bowiem były to okręty przestarzałe), to teraz wielki wrak stał się strapieniem Norwegów. Ważąca około 13 tysięcy ton masa stali, aluminium i różnych innych materiałów zaległa obok wioski Sorvaer na dobre.
Wrak formalnie należał do indyjskiej firmy, która kupiła go na złom. Jednak Hindusi stracili zainteresowanie Murmańskiem, bowiem jego podniesienie ze skał kosztowałoby wiele razy więcej niż potencjalny zysk ze złomowania. Norwedzy nie wskórali nic w dalekich Indiach, zwrócili się więc do Rosjan. Jednak pogrążony w chaosie po upadku ZSRR sąsiad też umywał od sprawy ręce, bowiem formalnie okręt nie był już rosyjski. Pomimo wielu prób, podejmowanych nawet na poziomie rządowym, nic nie zdziałano.
Lata mijały na formalnych przepychankach i próbach zmuszenia kogoś do sprzątnięcia wraku, który dla okolicznych mieszkańców stał się elementem krajobrazu. W 1995 podjęto pierwszą próbę podniesienia i odholowania Murmańska, jednak norweska firma zrezygnowała z kontraktu, ponieważ operacja okazała się daleko bardziej skomplikowana niż zakładano. Zdemontowano jedynie część łatwo dostępnych elementów nadbudówek.
Radioaktywny prezent od ZSRR
Kolejne zimowe sztormy mocno zdemolowały "okręt widmo", który coraz mocniej osiadał na skałach. Woda zalała praktycznie cały kadłub, aż do pokładu, tak że nad powierzchnię wystawały jedynie nadbudówki i wieże z działami, które całe pokryły się z rdzą. Okręt stał się obiektem wycieczek i lokalną atrakcją turystyczną, jako "okręt widmo" z ZSRR. Zaczęły też krążyć fantastyczne opowieści o tym, co Murmańsk skrywa pod zalanymi pokładami.
W norweskiej prasie okazjonalnie pojawiały się doniesienia, że we wraku spoczywają materiały radioaktywne. Informacje tego rodzaju zdobywały dużą popularność, zwłaszcza na północy Norwegii. Mieszkańcy tego obszaru żyją z wielką bombą ekologiczną u boku w postaci poradzieckich baz Floty Północnej, gdzie rdzewieją dziesiątki reaktorów atomowych z starych okrętów podwodnych i rożne inne radioaktywne pozostałości po zimnej wojnie.
W odpowiedzi na liczne domysły prasy i okolicznych mieszkańców, władze przeprowadziły dokładne badanie wraku i w 2000 roku oznajmiono, że nie stwarza zagrożenia dla środowiska i okolicznych mieszkańców. Wykryto jedynie nieznaczne resztki paliwa w zbiornikach okrętu. Pomimo tego, spekulacje i domysły na temat radioaktywnego wraku nie ustały. W 2006-2007 roku przeprowadzono kolejne badania, które wykazały, że "okręt widmo" zawiera małe ilości substancji radioaktywnych, które były elementami sprzętu elektronicznego Murmańska.
Wielkie sprzątanie
Wobec nowych wyników badań i kolejnych doniesień prasowych na temat "promieniującego" wraku, w 2008 roku władze Norwegii zdecydowały działać. Rozpisano przetarg na całkowite uprzątnięcie Murmańska, który wygrała firma AF Gruppen. Ponieważ wrak był w takim stanie, że nie było możliwości podniesienia go w całości, zdecydowano się przeprowadzić unikalną operację złomowania jednostki.
Inżynierowie zdecydowali, że wokół wraku zbudują wielką tamę i stworzą swoisty dok. Prace nad wałem dookoła Murmańska trwały ponad dwa lata, od przełomu 2009 i 2010 roku do wiosny 2012. Kiedy okręt znalazł się już w szczelnym zamkniętym "basenie", na miejsce dostarczono silne pompy, które w ciągu kilku dni wypompowały miliony litrów wody i po koniec kwietnia Murmańsk po raz pierwszy od niemal dwóch dekad znalazł się na powierzchni.
Następnym etapem było dostarczenie na miejsce ciężkiego sprzętu, który zaczął metodycznie ciąć na kawałki liczący 211 metrów kadłub radzieckiego krążownika. Obecnie z wraku już niewiele zostało. W całości pozostaje jedynie jego część dziobowa i operacja "sprzątania" wchodzi w ostatnią fazę. Firma będzie teraz wywozić tysiące ton stali do utylizacji, a następnie dokładnie "posprząta" dno sztucznego doku i ponownie go zaleje, usunie tamy i przywróci miejsce po krążowniku naturze.
Autor: Maciej Kucharczyk//gak / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: AF Gruppen