Pustynny rajd na instalacje naftowe


Oddział wojsk Muammara Kaddafiego dokonał rajdu daleko w głąb terenów opanowanych przez rebeliantów we wschodniej Libii. Lojaliści zaatakowali element infrastruktury naftowej niedaleko granicy z Egiptem. Ośmiu rebeliantów zginęło. Ocalał tylko jeden ranny, który zdołał uciec do Tobruku i donieść o ataku.

Historia trafiła do mediów dzięki lekarzowi z tobruckiego szpitala, który operował jedynego ocalałego strażnika. Mężczyzna został dwukrotnie trafiony w nogę, ale zdołał dostać się do samochodu i uciec na pustynię.

Samotny posterunek

Według rebelianta, pilnował on wraz z ośmioma towarzyszami przepompowni ropy, położonej około 300 kilometrów na południowy-zachód od Tobruku. Instalacja znajduje się głęboko na pustyni.

Kilka dni temu konwój dziewięciu pojazdów lojalistów miał zaskoczyć strażników, którzy nie spodziewali się ataku na tak odległą placówkę. W krótkiej walce obrona została zneutralizowana, a tylko jeden szczęśliwiec zdołał ujść z życiem.

Fakt zaistnienia ataku potwierdził jeden z rzeczników opozycji Ahmed Bani. - Kaddafi chce uniemożliwić nam sprzedaż ropy. Ten atak był cenną nauczką. Musimy wzmocnić ochronę wzdłuż ropociągów - powiedział opozycjonista. Rzecznik przyznał, że zaatakowana przepompownia została uszkodzona, ale nie wiadomo jeszcze w jakim stopniu.

Źródło: CNN