Strzelali do ojca, trafili siedmioletnią córkę, która siedziała na jego kolanach. Żołnierze zabili ponad 40 dzieci

Źródło:
BBC, PAP

Od początku protestów przeciwko puczowi wojskowemu w Mjanmie siły zbrojne zabiły co najmniej 43 dzieci – donosi organizacja pozarządowa Save the Children. Najmłodsza znana ofiara miała siedem lat. Birmańskie dzieci są świadkami przemocy i koszmaru, a trwająca w kraju sytuacja ma szkodliwy wpływ na ich psychikę – ostrzega organizacja.

Niepokoje w Mjanmie rozpoczęły się dwa miesiące temu, kiedy wojsko odsunęło od władzy demokratycznie wybraną przywódczynię kraju Aung San Suu Kyi i przejęło kontrolę nad państwem. Na ulice wyszły dziesiątki tysięcy ludzi w geście sprzeciwu wobec zamachu stanu. Początkowo siły bezpieczeństwa używały wobec demonstrantów armatek wodnych i gumowych kul, z czasem sięgnęły także po ostrą amunicję.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>

Według Związku Pomocy Więźniom Politycznym (AAPP) zabitych zostało co najmniej 536 demonstrantów, w tym 141 w minioną sobotę – był to najkrwawszy dzień zamieszek. Liczba ofiar jest prawdopodobnie znacznie wyższa, gdyż setki osób zatrzymanych w ciągu ostatnich dwóch miesięcy zaginęły.

Wysłannik ONZ w Mjanmie ostrzegł przed ryzykiem "nieuchronnego rozlewu krwi" w związku z nasilaniem się represji w tym kraju. 

"Dzieci są świadkami przemocy i koszmaru"

Jak podała w czwartek organizacja Save the Children, z rąk wojskowych w Mjanmie zginęło co najmniej 43 dzieci. Najmłodsza znana ofiara to siedmioletnia dziewczynka. Jak podała Agencja Reutera, Mg Tun Tun Aung zginęła w zeszłym tygodniu w rodzinnym domu w drugim największym birmańskim mieście – Mandalaj. Reuters cytuje wypowiedź siostry zmarłej dla portalu Myanmar Now, która powiedziała, że żołnierze strzelali do ojca, ale trafili córkę, która siedziała na jego kolanach.

Jak donosi BBC, wśród zabitych są także 14-letni chłopiec, który prawdopodobnie także został zastrzelony w swoim domu w Mandalaj oraz 13-latek. postrzelony w mieście Rangun podczas zabawy na ulicy.

Save the Children informuje, że wiele dzieci zostało rannych w wyniku starć demonstrantów z siłami bezpieczeństwa. Opisuje m.in. przypadek rocznego dziecka, które zostało postrzelone w oko gumową kulą.

Organizacja ostrzega, że sytuacja w kraju ma także wpływ na zdrowie psychiczne dzieci. "Dzieci są świadkami przemocy i koszmaru" – stwierdza w oświadczeniu Save the Children.

"Dzisiaj jest początek nowej ery"

W czwartek protestujący przeciwko rządom junty wrócili na ulice birmańskich miast, niektórzy palili egzemplarze konstytucji z 2008 roku, która umocniła rolę wojska w polityce kraju. Dzięki niej władze mogą wetować poprawki do ustawy zasadniczej, a Aung San Suu Kyi nie może zostać prezydentem kraju.

Dzień wcześniej Komitet Reprezentujący Pyidaungsu Hluttaw, czyli CRPH, który składa się z członków partii odsuniętej od władzy przywódczyni Aung San Suu Kyi - Narodowej Ligi na rzecz Demokracji - ogłosił uchylenie obowiązującej konstytucji. - Dzisiaj jest początek nowej ery – powiedział Salai Maung Taing San zwany potocznie Sasą, który jest wysłannikiem ruchu przy Organizacji Narodów Zjednoczonych.

Jak podała agencja Kyodo, ruch zaproponował nową tymczasową ustawę zasadniczą, którą nazwał Federalną Kartą Demokracji. Zakłada ona "równe prawa i sprawiedliwość dla wszystkich ludzi w kraju". Daje większą autonomię samorządom lokalnym, co jest postrzegane jako szukanie wsparcia ze strony mniejszości etnicznych, które przez dziesięciolecia prowadziły rebelie.

Ostatnio wojsko birmańskie przeprowadziło naloty w południowo-wschodnim stanie Kayin, który kontroluje Narodowa Unia Karenu, etniczna grupa zbrojna skupiająca plemię Karenów. Jej członkowie - według doniesień - mieli połączyć siły z protestującymi przeciwko zamachowi stanu.

Autorka/Autor:momo//rzw

Źródło: BBC, PAP

Tagi:
Raporty: