Dziesiątki tysięcy buddystów z Korei Południowej wyszły na ulice Seulu, by dać upust narastającej od miesięcy frustracji. Buddyści mają za złe prezydentowi Li Miung Bakowi, że obsadzając administrację rządową faworyzuje chrześcijan.
Według policji przed seulskim ratuszem zebrało się w środę 38 tys. ludzi, w tym 4 tys. mnichów.
Buddyści są niezadowoleni z polityki kadrowej prezbiterianina Li, ale powodów do irytacji mają więcej.
Ministerstwo się myli
Ich frustracja pogłębiła się szczególnie po czerwcowej decyzji ministerstwa transportu, które usunęło świątynie buddyjskie z elektronicznych map przedstawiających system komunikacji publicznej. Resort zapewnił, że pominięcie buddyjskich świątyń wynikało z błędu niższego rangą urzędnika i zostały one później przywrócone.
Buddyzm jest najstarszą z wielkich religii w Korei. Według danych rządowych, buddyści stanowili w 2005 roku 22,8 proc. ludności kraju, a chrześcijanie 29,2 proc.
Źródło: TVN24, PAP