Aktywiści Prawego Sektora wyszli na ulice Kijowa z żądaniem ukarania winnych tragedii na Majdanie Niepodległości w lutym 2014 r. Nacjonaliści przemaszerowali w kierunku gmachu Prokuratury Generalnej i Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.
"Marsz prawych. Marsz Prawdy" - pod takim hasłem wyszli na ulice Kijowa aktywiści Prawego Sektora i ochotnicy batalionu utworzonego przez to radykalne ugrupowanie, a także działacze i zwolennicy kilku innych organizacji nacjonalistycznych.
Uczestnicy demonstracji przeszli przez centrum stolicy w kierunku siedziby Prokuratury Generalnej i Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Przy gmachu prokuratury kolumna protestujących "wręczyła" jej przedstawicielowi "symboliczny koktajl Mołotowa" - poinformowała ukraińska sekcja Radia Swoboda.
Aktywiści Prawego Sektora podkreślali, że "koktajl Mołotowa" ma przypominać śledczym, że "odpowiedzialni za tragedię na Majdanie Niepodległości i śmierć niewinnych ludzi powinni zostać ukarani, w przeciwnym razie czeka ich sąd ludowy".
Nacjonaliści apelowali do prezydenta Petra Poroszenki o wprowadzenie stanu wojennego w rejonie konfliktu w Donbasie, a także zaprzestania "jakichkolwiek rozmów" z Władimirem Putinem, który "łamie wszelkie ustalenia".
Według doniesień ukraińskiej agencji Ukrinform, w demonstracji uczestniczyło ponad 2000 osób.
Ochotnicy batalionu Prawego Sektora, którzy walczą z separatystami w Donbasie, nieśli ze sobą portrety poległych w trakcie walk kolegów.
W trakcie marszu doszło do przepychanek protestujących z milicją. Większe incydenty nie miały jednak miejsca.
Podczas protestu nacjonaliści oskarżyli ukraińskie władze o problemy gospodarcze, korupcję i fiasko operacji antyterrorystycznej na wschodzie Ukrainy.
Autor: tas/ja / Źródło: Radio Swoboda, Ukrinform