Przez wiele miesięcy głośno było możliwym powrocie z wygnania znanego czeczeńskiego działacza Achmeda Zakajewa, ale prezydent Czeczenii Ramzan Kadyrow - któremu pokajanie się politycznego przeciwnika był na rękę - przeciął te spekulacje.
Jeszcze w sierpniu władze Czeczenii podały, że "pracują z władzami federalnymi" nad amnestią dla Achmeda Zakajewa, którego Rosja oskarża o szereg przestępstw, w tym o udział w zbrojnym powstaniu, organizowanie nielegalnych formacji zbrojnych oraz mordowanie cywilów i funkcjonariuszy organów ścigania.
Rosja dotychczas domagała się bezskutecznie ekstradycji Zakajewa, który od roku 2003 jako uchodźca polityczny mieszka w Wielkiej Brytanii i nie przyznaje się do popełnienia zarzucanych mu czynów.
W lutym Zakajew oświadczył nawet, że zamierza wrócić do Czeczenii i sprzyjać budowie trwałego pokoju w regionie.
Moskwa powiedziała wówczas, że "droga do amnestii nie jest zamknięta przed Zakajewem", a sam Kadyrow przyznawał, że powrót Zakajewa byłby pożyteczny dla stabilizacji sytuacji w Czeczenii.
Kadyrow się rozmyślił
Teraz jednak sytuacja się zmieniła i Kadyrow oświadczył, że co prawda chciał pomóc Zakajewowi wrócić do kraju, lecz już nie chce.
Cytowany przez rosyjskie media Kadyrow powiedział, że Zakajew w rozmowie telefonicznej zachwycał się tym, co się dzieje w Czeczenii i nazwał czeczeńskiego przywódcę "jedynym człowiekiem, któremu udało się uratować naród", a później "w rozmowie z dziennikarzami mówił coś diametralnie przeciwnego i oczerniał wszystko, co zrobiono i co się robi w republice".
Kadyrow dodał też, że Zakajew nie zamierza wracać do Czeczenii, bo obawia się zagranicznych służb specjalnych, a akcja z udawanym powrotem była mu potrzebna do własnej kampanii PR-owskiej.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24