Amerykańscy eksperci z Center for European Policy Analysis alarmują, że słabość NATO w krajach Europy Środkowej i Wschodniej może być "zaproszeniem" dla Rosji, a Sojusz powinien zrobić wszystko co w jego mocy, by wzmocnić odstraszającą obecność militarną na swojej wschodniej flance.
Zajęcie przez Rosję Krymu stwarza bezpośrednie wyzwanie dla bezpieczeństwa w Europie, nie tylko poprzez demonstrację siły militarnej, lekceważenia dla wiążących Rosję umów międzynarodowych, ale także przez zdolność do kreowania faktów dokonanych poprzez działania wojskowe i dyplomatyczne - piszą analitycy CEPA, jednego z czołowych waszyngtońskich ośrodków zajmujących się sprawami europejskimi.
Jak piszą, w obliczu relatywnej - wobec Rosji - słabości swych własnych sił zbrojnych oraz rosnących od kilku lat wątpliwości co do wiarygodności gwarancji obronnych NATO, sojusznicze państwa Europy Środkowej ogarnął strach i obawa przed możliwymi dalszymi krokami Moskwy. Będąc historycznie doświadczonymi przez dylematy bezpieczeństwa średnie i mniejsze kraje między Bałtykiem a Morzem Czarnym, położone między głównymi europejskimi potęgami, oczekują stanowczej reakcji obu bloków, w których się znalazły - Unii Europejskiej i NATO, a jej brak będzie oznaczał rozłam i postępującą destabilizację regionu.
Uzasadnione obawy na Wschodzie
Obawy o działania Rosji są uzasadnione - piszą eksperci CEPA - bo jeszcze przed wejściem do NATO kraje regionu doświadczały rosyjskich represji na niwie dyplomatycznej, wojskowej, ekonomicznej a nawet poprzez ataki cybernetyczne. Eksperci CEPA dodają, że praktyczna bezkarność Władimira Putina po wywołaniu wojny z Gruzją i "reset" USA w stosunkach z Rosją sprawiły, iż Środkowa Europa, w szczególności Polska, zaczęła intensywnie poszukiwać wzmocnienia swego bezpieczeństwa w Europie przez współpracę z Niemcami, Szwecją czy w Grupą Wyszehradzką. Kryzys Krymski szczególnie zaniepokoił kraje nadbałtyckie, mające u siebie znaczne mniejszości rosyjskojęzyczne (Łotwa 556 tys, Estonia 321 tys) i od lat zastraszane rosyjskimi ćwiczeniami na Bałtyku.
Nierównowaga sił
Na to tło nakłada się relatywna słabość sił zbrojnych NATO w regionie. Według CEPA jedynie Polska utrzymuje w regionie sprawną i nieźle uzbrojoną armię, a polskie wydatki na zbrojenia znacznie przekraczają średni europejski poziom. Reszta regionu militarnie się nie liczy i polega na gwarancjach sojuszniczych. Tyle że polityka NATO wobec Rosji w ostatnich latach mogła niepokoić kraje Europy Środkowej, zwłaszcza składane Moskwie deklaracje o braku zamiaru, intencji i powodu rozmieszczania na wschodniej flance znaczących sojuszu sił wojskowych, w szczególności taktycznej broni jądrowej. Doprowadziło to w praktyce do powstania "NATO dwóch prędkości", czego rezultatem jest rażąca dysproporcja potencjałów NATO w Europie Środkowej i Rosji:
Od dekady trwają próby zmniejszenia tej nierównowagi. W 2004 roku NATO podjęło misję patrolowania przestrzeni powietrznej krajów nadbałtyckich. W 2009 złamano tabu i opracowano plany ewentualnościowe obrony tych krajów i Polski. W 2012 USA wysłały do Polski rotacyjny kontyngent lotniczy, a w ubiegłym roku odbyły się ćwiczenia natowskich sił odpowiedzi Steadfast Jazz.
W szczytowym punkcie kryzysu krymskiego USA wysłały 12 samolotów F-16 do Polski i 6 F-15 wraz z tankowcami na Litwę. To kroki spóźnione, choć znaczące, nadal jednak symboliczne, nie zmniejszające wrażliwości krajów regionu na szybkie, ograniczone w skali działania Rosji, mające kreować fakty dokonane, trudne do odwrócenia w sytuacji podzielonego polityczne Sojuszu.
Rosyjskie inwazje na Gruzję i Ukrainę udowodniły bowiem, że najważniejsza jest wczesna faza konfliktu. Biorąc pod uwagę czas, jaki jest potrzebny do przerzutu sił z Europy Zachodniej, rosyjska taktyka w pewnym sensie podważa gwarancje Artykułu 5. Wzmacnia to potrzebę posiadania na miejscu sił gotowych do odpowiedzi.
Militarna przewaga Rosji w regionie
W tej chwili kraje Europy Środkowej i Wschodniej nie są przygotowane na odpowiedź, a Rosja - choć słabsza od NATO jako całości - jest wyraźnie silniejsza od krajów regionu. Dysproporcje są szokujące:
Dodatkowo Rosja planuje w ciągu najbliższej dekady wydać na zbrojenia równowartość 700 mld dolarów. W świetle postępującego faktycznego rozbrajania się Europy zmieni to regionalny bilans jeszcze bardziej na korzyść Moskwy.
Strategiczna pułapka
NATO ma przy tym na wschodzie dwa problemy strategiczne. Po pierwsze nuklearne odstraszanie ma niewielką użyteczność w konfliktach XXI wieku. Parasol atomowy w ramach Artykułu 5 jest nieprzydatny w starciu z taktyką lokalnych, szybkich uderzeń o małej intensywności, czyli dokładnym przeciwieństwem tego do czego powołano NATO. Sojusz nie posiada też broni przeciwko sankcjom ekonomicznym i wojnie informacyjnej, które uzupełniają rosyjską triadę w regionie. Po drugie, rosyjskie zbrojenia mogą wkrótce w ogóle uniemożliwić siłom NATO dotarcie na wschodni teatr działań. Broń mająca powstrzymać przerzut sił NATO na front jest priorytetem Rosji, a jedynie Polska zdaje się w swoich planach dostrzegać to zagrożenie, potrzebuje jednak czasu, by się dozbroić.
Te zmiany obniżyły zdolność NATO do odstraszania i obrony, a w przyszłości mogą w ogóle pozbawić je zdolności do obrony najbardziej na wschód wysuniętych - i przez to najbardziej narażonych na rosyjską inwazję - krajów nadbałtyckich. Nietrudno sobie wyobrazić, że inspirowane przez Rosję incydenty mogą skłonić Moskwę do interwencji w obronie rosyjskojęzycznej ludności zgodnie z "doktryną Miedwiediewa".
Rosyjskie siły desantowe bez trudu zajęłyby w takiej sytuacji bałtycki port a zmechanizowane jednostki lądowe wyrąbałyby korytarz, na przykład z Kaliningradu na Białoruś. Takie działanie oczywiście wywołałoby odpowiedź NATO, ale wtedy Rosja mogłaby wykorzystać taktykę z Gruzji czy Krymu, próbując politycznie zalegitymizować swoją inwazję oraz zamrozić konflikt w obawie przed dalszymi ofiarami - zanim NATO zdołałoby realnie przyjść z pomocą.
Plan ratunkowy dla NATO
Co można zrobić dla wzmocnienia pozycji NATO na wschodzie Europy? Według ekspertów CEPA, po pierwsze zmienić starą świadomość, w której NATO miało przede wszystkim bronić zachodnich Niemiec a nie wschodniej Polski, czy krajów nadbałtyckich. Za tym powinno pójść wykorzystanie ogromnych zasobów obronnych NATO na jego wschodniej flance dla zwiększenia zdolności odstraszania Rosji przed agresją i wsparcia tych zdolności bojowych armii krajów Europy Środkowej, które posłużą neutralizacji ewentualnej agresji. A konkretnie:
Czas decyzji i działań
CEPA, proponując powyższą listę jako przykładową, wskazuje, że najistotniejsze i najpilniejsze wydają się punkty 1, 3 i 8 - od rozmieszczenia wojska, wzmocnienia systemu obrony powietrznej i antyrakietowej krajów regionu po rozważenie na nowo polityki nuklearnej NATO w Europie. Wskazuje też na generalne zagrożenie związane z wycofywaniem się Ameryki z obecności wojskowej w Europie - nie tylko jest tu o 85 proc. mniej wojsk niż w czasie Zimnej Wojny, ale jeśli niedawne plany wejdą w życie, niedługo amerykańskich żołnierzy będzie zaledwie 30 tys.
Ośrodek konkluduje, że NATO, któremu przez 65 lat udawało się utrzymać pokój w Europie, staje teraz przed widmem "powrotu geopolityki", a rosyjska inwazja na Krym unieważniła "potrójne nie" (dla planów, zamiarów i powodów rozmieszczenia sił sojuszu na wschodzie). NATO powinno więc działać pilnie i stanowczo, by powstrzymać agresję Rosji na kraje sojusznicze, która mogłaby prowadzić do niewyobrażalnej w skutkach eskalacji.
Autor: Marek Świerczyński (TVN24)/mtom / Źródło: tvn24