Polski ambasador w Pakistanie został ranny w katastrofie wojskowego śmigłowca - potwierdziło MSZ. Jego obrażenia nie zagrażają życiu. Pełen zachodnich dyplomatów śmigłowiec pakistańskiego wojska rozbił się w dolinie Naltar na północy kraju. Według pakistańskich władz powodem były kłopoty techniczne maszyny. Zginęło co najmniej siedem osób.
W katastrofie, oprócz ambasadorów Filipin i Norwegii, zginęli też dwaj piloci oraz żony ambasadorów Malezji i Indonezji. Według wstępnej oceny władz pakistańskich śmigłowiec spadł z powodu awarii silnika.
Ranny ambasador Polski
"Ambasadorowie Polski i Holandii są ranni" - napisał na Twitterze szef agencji prasowej pakistańskiego wojska generał Asim Saleem Bajwa.
Przed godziną 13. szef polskiego MSZ Grzegorz Schetyna potwierdził, że ambasador Andrzej Ananicz rzeczywiście był na pokładzie rozbitej maszyny. - Mam potwierdzone przez konsula informacje, że ambasador jest ranny, ale nie ma zagrożenia życia. To nie są poważne obrażenia. Zostanie przetransportowany śmigłowcem wojskowym do szpitala w Islamabadzie. Wtedy dowiemy się więcej - powiedział Schetyna.
Ambasador @PLinPakistan lekko ranny w katastrofie śmigłowca na północy kraju. Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
— Marcin Wojciechowski (@maw75) maj 8, 2015
Łącznie na pokładzie miało być sześciu Pakistańczyków i 11 obcokrajowców. - To była podróż dyplomatów z łącznie 37 krajów. Leciały łącznie trzy śmigłowce - powiedział pakistańskiej gazecie "Dawn" anonimowy informator. Początkowo podawano, że obcokrajowcy mieli wziąć udział w otwarciu szkoły zbudowanej dzięki pomocy międzynarodowej.
Okazało się jednak, że delegacja miała uczestniczyć w uroczystości otwarcia wyciągu narciarskiego w turystycznym regionie Gilgit-Baltistan, na której miał przemawiać premier Pakistanu Nawaz Sharif. Później miała się odbyć wspólna konferencja prasowa z dyplomatami.
Talibowie biorą odpowiedzialność
Śmigłowiec Mi-17 uderzył w lokalną szkołę, która w efekcie stanęła w ogniu. W tym czasie nie przebywały w niej dzieci.
- Przyczyną katastrofy była najprawdopodobniej awaria silnika - poinformowało pakistańskie MSZ na konferencji prasowej. Wykluczono jednocześnie możliwość, by śmigłowiec spadł w wyniku ataku terrorystycznego.
Również świadkowie katastrofy poinformowali, że katastrofa nie wyglądała na spowodowaną atakiem terrorystycznym. Śmigłowiec podchodził do lądowania, ale w pewnym momencie zatrzymał się w powietrzu i spadł.
Wcześniej odpowiedzialność za zestrzelenie śmigłowca wzięli talibowie.
Rzecznik ugrupowania terrorystycznego Muhammad Khorasani oznajmił, że "specjalna grupa uderzeniowa" miała za zadanie zestrzelić inny śmigłowiec, w którym był premier Nawaz Sharif. Trafiono jednak w złą maszynę. - Niedługo pokażemy ręczną wyrzutnię rakiet przeciwlotniczych użytą w ataku - zapewnił Khorasani.
Premier Sharif rzeczywiście również miał odwiedzić dzisiaj miasto Gilgit znajdujące się niedaleko miejsca katastrofy. Pakistańskie media informują jednak, że leciał na miejsce samolotem, a nie śmigłowcem. Po rozbiciu się maszyny z dyplomatami odwołał podróż i wrócił do Islamabadu.
Autor: mk//tka,ja / Źródło: Dawn.com, tribune.com.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: The Express Tribune | Maha Mussadaq