40 okrętów można było podziwiać podczas parady, która przepłynęła wodami Zatoki Sewastopolskiej. Parada była częścią obchodów 225-lecia istnienia rosyjskiej Floty Czarnomorskiej. Obchody poprzedził spór między Kijowem a Moskwą: Ukraińcy chcieli początkowo, by Rosjanie świętowali swój jubileusz wyłącznie w zamkniętych bazach ich marynarki wojennej.
Uroczystości w Sewastopolu miały czysto rosyjski charakter, choć uczestniczyły w nich także Morskie Siły Zbrojne Ukrainy. W paradzie okrętów, która przepłynęła wodami Zatoki Sewastopolskiej wzięło udział 40 okrętów: tylko dwa z nich należały do Ukrainy.
Po poprzedzającym uroczystości sporze obie strony doszły w końcu do porozumienia: impreza mogła odbyć się na nabrzeżu i ulicach podlegającego ukraińskiej administracji państwowej Sewastopola pod warunkiem włączenia do niej wojsk ukraińskich.
Podczas niedzielnych uroczystości najwyższy rangą przedstawiciel władz Rosji, minister obrony Anatolij Sierdiukow, starał się zatrzeć konflikt między ukraińskimi i rosyjskimi wojskami, które bazują w mieście.
- Wspólne święto flot Rosji i Ukrainy jest podstawą dalszego wzmacniania współpracy obu krajów zarówno na przestrzeni morskiej, jak i politycznej - mówił podczas uroczystości.
Ukraińscy nacjonaliści kontra prorosyjscy działacze
Podczas obchodów doszło do przepychanek ukraińskich nacjonalistów z działaczami organizacji prorosyjskich.
Kilkunastu członków ukraińskiego ugrupowania nacjonalistycznego UNA-UNSO udało się pod kwaterę rosyjskiej Floty Czarnomorskiej, by manifestować. Pod budynkiem w tym samym czasie znaleźli się przedstawiciele Kozaków krymskich i prorosyjskich organizacji Sewastopola, ogółem ok. 80 osób.
Doszło do przepychanek, lecz - jak podają świadkowie zajścia - nikt nie został poważnie ranny w bójce, którą bardzo szybko przerwała milicja.
Rzecznik rosyjskiej Floty powiedział, że siły bezpieczeństwa zatrzymały 10 aktywistów UNA-UNSO i wywiozły ich autobusem z miejsca zajścia.
Spór o Sewastopol
Cieniem na uroczystościach kładzie się również o wiele poważniejszy, polityczny konflikt.Zgodnie z umową między Ukrainą i Rosją Flota Czarnomorska pozostanie na Krymie tylko do 2017 roku. Mieszkańcy Sewastopola, w znakomitej większości etniczni Rosjanie, nie chcą się z tym zgodzić.
- Sewastopol jest miastem naszej wojskowej sławy i nigdy go nie opuścimy - powiedziała kobieta biorąca udział w uroczystościach.
Podobnego zdania jest deputowany rosyjskiej Dumy Państwowej, Konstiantin Zatulin. Odpowiadając na pytanie PAP, czy także 250-lecie Floty Czarnomorskiej będzie obchodzone w Sewastopolu, nie miał żadnych wątpliwości.
- Jestem przekonany, że tak będzie - powiedział. Na identyczne pytanie nie odpowiedział mer Moskwy Jurij Łużkow. Jego milczenie wyjaśniają doniesienia ukraińskich mediów. Jak podała stacja telewizyjna "5.Kanał", w sobotę, gdy samolot mera Moskwy wylądował w stolicy Autonomicznej Republiki Krymu, Symferopolu, powitali go funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU).
- W związku z ostrymi wypowiedziami Łużkowa (pod adresem Ukrainy) (...) wręczono mu notę, ostrzegającą przed podejmowaniem działań, które mogą zostać ocenione jako niezgodne z prawem Ukrainy - powiedziała cytowana przez "5.Kanał" rzeczniczka SBU na Krymie, Maryna Borodina.
Chodzi przede wszystkim o wypowiedzi mera Moskwy, w których podważał on przynależność Krymu do państwa ukraińskiego. W lutym 2007 r., podczas wizyty w Sewastopolu Łużkow powiedział w przemówieniu, że ani to miasto, ani Krym "nie zasłużyły na procesy, w wyniku których zostały oderwane od Rosji".
Już po zakończeniu przemówienia, nie wiedząc, że słyszą go dziennikarze, Łużkow zapewnił rozmawiających z nim ludzi, że Rosja o nich nie zapomniała. "Sewastopola nie oddamy" - oświadczył.
MSZ Ukrainy otwarcie ostrzegło wówczas, że podobne wypowiedzi "mogą spotkać się z działaniami, które zapobiegną takim sytuacjom" w przyszłości, czyli mogą doprowadzić do uznania Łużkowa za osobę niepożądaną na Ukrainie.
Źródło: PAP, lex.pl