Do 26 osób wzrosła liczba ofiar czwartkowego, podwójnego zamachu samobójczego w zamachu południowo-wschodnim Iranie. Rannych w mieście Zahedan w prowincji Sistan-Beludżystan zostało ponad 100 osób.
Wstępne doniesienia mówiły o czterech osobach zabitych. Jednak zostały one szybko zastąpione przez nowe, mówiące o zdecydowanie większej i jeszcze nie ostatecznej, liczbie ofiar. Pośród nich są członkowie elitarnej Islamskiej Gwardii Rewolucyjnej.
Wiceminister spraw wewnętrznych Ali Abdollahi oświadczył agencji Fars, że eksplozje, które nastąpiły przed szyickim Wielkim Meczetem, były skutkiem zamachu samobójczego. Abdollahi odpowiada w MSW za sprawy bezpieczeństwa.
Przyznali się do winy
Do spowodowania dwóch silnych eksplozji przyznało się sunnickie ugrupowanie Jundollah, które poinformowało, że ataki były odwetem za wykonanie w czerwcu kary śmierci na liderze tej grupy Abdolmaleku Rigi - podała telewizja Al-Arabija, do której Jundollah wysłał e-mail. Przedstawiciele grupy napisali, że celem zamachu byli przed wszystkim członkowie Gwardii Rewolucyjnej.
Niespokojna prowincja
Iran jest krajem relatywnie wolnym od groźby zamachów terrorystycznych, biorąc pod uwagę sytuację w krajach sąsiednich - Iraku, Afganistanie i Pakistanie. W zapewnianiu spokoju pomaga silnie rozbudowany aparat bezpieczeństwa w kraju ajatollahów.
Najniebezpieczniejszą prowincją Iranu jest właśnie Sistan-Beludżystan, graniczący z Pakistanem. W maju 2009 roku pod tym samym meczetem w Zahedanie samobójca zabił 25 osób i ranił 120. Pięć miesięcy później w podobnym zamachu w tej samej prowincji, zginęło 40 osób, w tym 15 członków Islamskiej Gwardii Rewolucyjnej.
Źródło: PAP, Reuters