- Pierwsze zabójstwo było jak pierwsza miłość. Nigdy się tego nie zapomina - powiedział oskarżony o zabicie co najmniej 49 osób Aleksandr Piczuszkin.
Zeznając przed moskiewskim sądem Piczuszkin powiedział, że zaczął zabijać mając 18 lat. Najpierw zasugerował koledze z klasy, by razem kogoś zabili. Gdy ten odmówił, Piczuszkin "wysłał go do nieba". Kończąc historię Piczuszkin uśmiechnął się do sędziów.
Podczas składania zeznań Piczuszkin często zachowywał się agresywnie, a gestykulując demonstrował, jak dusił swoje ofiary i pokazywał ślady walki z nimi na swych rękach.
Prokuratura zarzuca mu dokonanie 49 morderstw, jednak jak zauważył oskarżony, te liczby są nieprecyzyjne. - Myślę, że to nie fair zapominać o 11 innych ludziach - powiedział Piczuszkin sugerując, że zabił 60 osób.
Większość swoich ofiar Piczuszkin zamordował w Parku Bitcewskim w Moskwie. Nazwano go "bitcewskim maniakiem" i "szachownicowym mordercą", bo po każdym morderstwie kładł monetę na szachownicy w swoim domu. Chciał zapełnić wszystkie 64 pola.
Schemat w większości przypadków był bardzo podobny. Piczuszkin upijał spotkanych w parku ludzi a później zabijał butelką lub wrzucał do studzienki. Większość ofiar Rosjanina to mężczyźni, ale wśród zamordowanych przez niego są trzy kobiety i młody chłopiec.
Został aresztowany, gdy milicja znalazła jego adres i numer telefonu napisane na kartce pozostawionej w domu przez kobietę, którą później zabił. - Jednak nie powinniście przypisywać milicji pojmania mnie. Sam się poddałem - zeznał w sądzie.
Jeśli wina Piczuszkina zostanie udowodniona, będzie największym seryjnym mordercą w Rosji od czasu Andrieja Czikatiły - "rzeźnika z Rostowa" - którego w 1992 roku skazano na śmierć za 52 zabójstwa i stracono dwa lata później. Piczuszkinowi nie grozi jednak taka kara. W Rosji od 1996 roku obowiązuje moratorium na wykonywanie kary śmierci. Ostatni wyrok śmierci wykonano tam 2 sierpnia 1996 roku.
Źródło: PAP