Kiedy prezydenci składają sobie oficjalne wizyty, ich żony pozostają o pół kroku za nimi. Ale spotkania pierwszych dam i ich programy wizyt są nie mniej ważne od rozmów ich mężów. Anna Komorowska zdaje sobie szczególnie je cenić. - Przy odrobinie chęci spotkania drugiego człowieka, można się poznać - mówi o ostatniej wizycie w czeskiej Pradze.
W ubiegły poniedziałek rano oficjalną wizytę w czeskiej Pradze rozpoczęli prezydent Bronisław Komorowski wraz z żoną Anną. Najpierw uroczyste przyjęcie na Hradczanach - prezydenci w pierwszym rzędzie, żony pół kroku za nimi. Anna Komorowska i Livia Klausova mają okazję się nieoficjalnie przywitać.
- Poznałyśmy się z panią Livią Klausową w Karlowych Warach, to jest nasze drugie spotkanie. Uważam, że jest bardzo przyjemną, otwartą, energiczną osobą - tak o swojej czeskiej odpowiedniczce mówi pierwsza dama.
Kolejne spotkanie - podczas koncertu organowego w Kościele św. Jerzego. Na miejscu mają tylko pół godziny, więc na dłuższe rozmowy nie ma czasu. Zdarza się, że coś zaiskrzy, a porozumienie pierwszych dam może być w dyplomacji sporym atutem.
Tęskni za większą swobodą?
- Są to bardzo skondensowane spotkania, bo dwudniowa wizyta jest pełna punktów i oficjalnych, i nieoficjalnych, ale też przy odrobinie takiej chęci spotkania drugiego człowieka, można się poznać - przekonuje Anna Komorowska.
Jej pierwszy dzień w Pradze wypełniony jest głównie punktami oficjalnymi: spotkanie z czeską parą prezydencką, z przewodniczącym senatu oraz jego żoną, wizyta w ratuszu. Drugiego dnia pierwsza dama ma więcej czasu dla siebie - a raczej dla dziennikarzy. Sama też niemal nigdy nie bywa. Towarzyszą jej zawsze pracownicy Biura Ochrony Rządu i członkowie delegacji.
Ale wszystko wskazuje na to, że Anna Komorowska polubiła ten styl życia. - Widzę pozytywne strony - zapewnia. Z minusów wymienia ograniczenie swobody. - Nie prowadzę sama samochodu, na spacer nie idę sama, tylko zawsze ktoś mi towarzyszy - mówi.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24