Naruszają największe jezioro, zaleją tereny zamieszkane przez 100 tysięcy ludzi. Pakistan walczy z powodziami

Źródło:
PAP, Reuters

Władze Pakistanu, który od tygodni walczy z powodziami, naruszyły brzegi największego słodkowodnego jeziora w kraju, by w kontrolowany sposób spuścić wodę na obszary zamieszkiwane przez około 100 tysięcy osób. W ten sposób chcą uchronić przed zalaniem gęsto zaludnione regiony południowej części kraju - przekazał przedstawiciel władz prowincji Sindh. Pakistańska minister do spraw zmian klimatu Sherry Rehman powiedziała, że objęty powodzią obszar "wygląda jak ocean bez horyzontu".

Manchar, największe słodkowodne jezioro w Pakistanie, które służy do magazynowania zapasów wody, osiągnęło niebezpieczny poziom, a rosnący napór wody spowodował zagrożenie dla okolicznych obszarów południa prowincji Sindh - przekazał przedstawiciel lokalnych władz Jam Khan Shoro.

W związku z tym władze postanowiły w kontrolowany sposób spuścić wodę z jeziora. Tłumaczą, że choć działanie to dotknie około 100 tysięcy okolicznych mieszkańców, pomoże w ocaleniu gęściej zaludnionych miejsc, jak również obniży poziom wody na innych, mocniej dotkniętych powodziami terenach. - Próbowaliśmy uratować miasto Sehwan. Poziom wody w Johi i Meharze w dystrykcie Dadu zostanie zredukowany - argumentował Shoro.

Reuters przekazał, iż nie jest jasne, jak wiele ze 100 tysięcy osób, które objęto ewakuacją, zamierza opuścić swoje domy. Agencja wskazała, że wiele z przesiedlonych osób narzeka na warunki panujące w schronieniach tymczasowych, a inni nie chcą pozostawiać swego dobytku.

Powodzie w Pakistanie

Rząd Pakistanu przekazał, że powodzie, które zalały jedną trzecią kraju, były poprzedzone czterema falami upałów i wielokrotnymi szalejącymi pożarami lasów. Pożary były szczególnie dotkliwe w południowo-zachodniej prowincji Beludżystan, gdzie zniszczyły lasy sosnowe i inną roślinność niedaleko obszarów obecnie zalanych wodą.

Beludżystan otrzymał o 436 proc. więcej deszczu niż średnia 30-letnia Pakistanu - wynika z ostatnich danych. Prowincja została w dużej mierze zniszczona, woda zmyła wiele kluczowych sieci kolejowych i drogowych, a także spowodowała awarie infrastruktury telekomunikacyjnej i energetycznej.

Kraj otrzymał prawie 190 proc. więcej deszczu niż średnia 30-letnia w kwartale do sierpnia, w sumie 390,7 mm. Najbardziej ucierpiała prowincja Sindh, zamieszkana przez 50 milionów mieszkańców, gdzie odnotowano poziom opadów o 464 proc. większy niż średnia 30-letnia. Wstępne szacunki oceniają szkody na 10 miliardów dolarów, kwota ta jednak może jeszcze ulec zmianie. Badania są wciąż prowadzone we współpracy z organizacjami międzynarodowymi.

Pomoc napłynęła z wielu krajów, a pierwszy lot pomocy humanitarnej z Francji wylądował w sobotę rano w Islamabadzie. Jednak organizacje charytatywne w Pakistanie twierdzą, że wciąż są miliony osób, do których nie dotarły działania pomocowe i humanitarne.

Organizacja Narodów Zjednoczonych zaapelowała o pomoc w wysokości 160 milionów dolarów, aby spróbować przezwyciężyć skutki "bezprecedensowej katastrofy klimatycznej".

"Cały obszar wygląda jak ocean bez horyzontu"

Pakistańska minister do spraw zmian klimatu Sherry Rehman w rozmowie z brytyjskim "Guardianem" oceniła, że bogate państwa, które nie wypełniły swoich obietnic dotyczących redukcji emisji są odpowiedzialne za załamanie klimatu i ponurą wizję przyszłości świata, powinny płacić odszkodowania krajom nawiedzonym przez niszczycielskie powodzie.

Minister powiedziała, że światowe cele redukcji emisji i odszkodowania muszą zostać ponownie rozważone, biorąc pod uwagę postępujący, przyspieszony i nieubłagany charakter katastrof klimatycznych, które dotykają kraje takie jak Pakistan. - Jest tak wiele strat i szkód wobec tak niewielkich odszkodowaniach dla krajów, które w tak niewielkim stopniu przyczyniły się do światowego śladu węglowego, że oczywistym staje się, że umowa zawarta między globalną północą a globalnym południem nie działa - zaznaczyła Rehman.

Zwróciła uwagę, że w Pakistanie obszar wielkości amerykańskiego stanu Kolorado jest pod wodą, a ponad 200 mostów i prawie 5 tysięcy kilometrów linii telekomunikacyjnych jest zawalonych lub uszkodzonych. Dotknęło to co najmniej 33 miliony osób, a liczba ta prawdopodobnie jeszcze wzrośnie po tym, jak władze zakończą badania szkód w przyszłym tygodniu i ogłoszą wyniki. W dystrykcie Sindh, który produkuje połowę żywności w kraju, 90 proc. upraw jest zrujnowanych. Całe wioski i pola uprawne zostały zmiecione przez powódź.

Zdaniem pakistańskiej minister do spraw zmian klimatu niektóre miasta otrzymały w sierpniu od 500 do 700 proc. więcej opadów niż normalnie. Duże połacie ziemi wciąż znajdują się pod sięgającą wysokości nawet trzech metrów wodą, co sprawia, że niezwykle trudno jest zrzucić tam racje żywnościowe lub rozbić namioty.

- Cały obszar wygląda jak ocean bez horyzontu. Niczego takiego nikt wcześniej nie widział - powiedziała Rehman. - Krzywię się, kiedy słyszę, jak ludzie mówią, że to klęski żywiołowe. To jest wiek antropocenu (umowna epoka geologiczna, charakteryzująca się wpływem człowieka na ekosystem - przyp. red.), to są katastrofy spowodowane przez człowieka - oznajmiła.

W połowie września prognozowane są kolejne większe ulewne deszcze - wskazała minister Rehman.

Autorka/Autor:ft//now

Źródło: PAP, Reuters