Niemal nowy okręt patrolowy USS Fort Worth po ośmiu miesiącach postoju w Singapurze wraca do bazy w USA. Nowoczesna jednostka, jedna z najbardziej futurystycznych na świecie, zepsuła się w styczniu i przechodziła długie naprawy. Pomimo tego Amerykanie zapewniają teraz, że w sumie to nie były one poważne, a wszystko było cenną okazją do treningu.
USS Forth Worth wyszedł z Singapuru w poniedziałek i obecnie jest w drodze do swojej macierzystej bazy w kalifornijskim San Diego. Dotrze tam prawdopodobnie za około trzy tygodnie.
Wstydliwy koniec ambitnej misji
Zawinięcie do San Diego skończy długą epopeję USS Fort Worth. Okręt wyruszył z USA jeszcze jesienią 2014 roku i został tymczasowo przebazowany do Singapuru. W oparciu o tamtejszy port miał pływać po wodach Azji Południowo-Wschodniej. Jego głównym zadaniem było prezentowanie amerykańskiej bandery i umacnianie wpływów w regionie. Jednocześnie miał to być jednak też test dla samego okrętu reprezentującego całą serię nowych jednostek, oraz systemu logistycznego US Navy. Według wstępnych planów misja USS Fort Worth miała potrwać półtora roku, co byłoby rekordem dla okrętów amerykańskiej floty od kilkudziesięciu lat. Wysłanie jednostki na tak długo z dala od USA byłoby próbą dla jej wytrzymałości oraz wydajności całego systemu jej wsparcia. Wszystko szło dobrze do stycznia 2016 roku, kiedy USS Fort Worth oblał egzamin z niezawodności. Podczas jednego z kolejnych patroli doszło do awarii w maszynowni. Uszkodzeniu uległa skomplikowana przekładnia przenosząca moc z turbin i silników diesla na pędniki (okręty typu Freedom nie mają klasycznych śrub). Według oficjalnych informacji wina leżała głównie po stronie mechaników, którzy nie zadbali o odpowiednie smarowanie. W efekcie zwolniono ze stanowiska dowódcę okrętu za nieodpowiedni nadzór nad załogą.
Dobra mina do złej gry
Przekładnie są bardzo skomplikowanymi i kluczowymi elementami napędu, więc USS Fort Worth został unieruchomiony w Singapurze. US Navy długo nie informowała o skali problemu. Początkowo spekulowano, że okręt będzie musiał zostać załadowany na statek i tym sposobem przywieziony do USA na poważne naprawy. Po kilku miesiącach ujawniono jednak, że możliwe będzie usunięcie szkód na miejscu w Singapurze. Teraz US Navy zapewnia, że w sumie nie stało się nic strasznego. Wymiany miały wymagać tylko trzy łożyska w przekładni. - Uszkodzenia były mniej rozległe niż wskazywały wstępne ustalenia - oznajmił dowódca 7. Dywizjonu Niszczycieli, kapitan H.B.Lee. - Naprawy zajęły mniej czasu i kosztowały mniej niż przewidywano - dodał. Sama awaria i późniejsze ośmiomiesięczne naprawy mają być w sumie sukcesem US Navy. Kapitan Lee stwierdził, że był to "niespodziewanie udany test" specjalnego systemu logistycznego utworzonego do wsparcia okrętów wyruszających na tak długie misje. Niezależnie od optymistycznej oceny US Navy tak poważna awaria i długi postój USS Fort Worth pogorszyły i tak już nie najlepszą reputację jednostek klasy LCS. To niewielkie okręty przystosowane do działania w pobliżu brzegu. Trwa seryjna produkcja tych jednostek według dwóch różnych projektów. Ze względu na słabe uzbrojenie mają jednak wielu przeciwników w USA, którzy podważają ich przydatność bojową w relacji do ceny wynoszącej około 350 milionów dolarów za sztukę.
Autor: mk\mtom / Źródło: USNI News, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: US Navy