Żołnierz batalionu ochotniczego Sicz, podejrzewany o to, że rzucił granat w tłum przed parlamentem w Kijowie, został aresztowany na dwa miesiące. Ihor Humeniuk jest oskarżony o zamach terrrorystyczny, w którym zginęło trzech żołnierzy Gwardii Narodowej. Rodzina i koledzy Humeniuka twierdzą, że był dobrym i odważnym wojskowym. - Na kijowskim Majdanie protestował od początku, później wyjechał do Donbasu - mówi jego matka.
Z żołnierzami batalionu ochotniczego Sicz, w którym służył 24-letni Ihor Humeniuk, rozmawiali dziennikarze ukraińskiej sekcji Radia Swoboda. Do matki ochotnika, która mieszka w obwodzie chmielnickim, dotarła ukraińska telewizja ISTV.
"Ryzykował życie w walkach"
- Spotkaliśmy się w wiosce Piaski i Kurachowie. Żołnierze mówili o nim, że jest odważnym i pewnym siebie ochotnikiem, który ryzykował życie w najgorętszych walkach, w tym w Piaskach niedaleko lotniska w Doniecku - mówił Radiu Swoboda Wołodymyr Nazarenko z batalionu ochotniczego Ruś Kijowska.
Dowódca batalionu Sicz Zakarpacka Ołeh Szewczuk także mówił o odwadze i poświęceniu Humeniuka. Utrzymywał, że nie mógł rzucić granatu w tłum, a kamery zarejestrowały inną osobę, która nie odpowiada rysopisowi podejrzanego.
"Teraz, kiedy Humeniuk został aresztowany, niektórzy koledzy próbują się od niego zdystansować. Dowódca batalionu Sicz Ołeh Pisarenko powiedział, że Humeniuk był porządnym, zdyscyplinowanym żołnierzem, jednak niedawno złożył rezygnację. Pytany o granat ręczny, rzucony w uczestników demonstracji przed parlamentem, Pisarenko stwierdził, że nie pochodził z arsenału jego oddziału. Dowodził, że mogło to być trofeum wojenne lub ktoś mu dał granat w Kijowie" - relacjonuje portal Radia Swoboda.
"Umrę za Ukrainę"
W wiosce Żabynci w obwodzie chmielnickim, gdzie urodził się i mieszkał Humeniuk, nie mogą uwierzyć w to, co się stało. Mieszkańcy opowiadali telewizji ISTV, że Humeniuk był jednym z pierwszych, którzy wyjechali na Majdan w Kijowie, gdzie odbywały się protesty przeciwko ekipie Wiktora Janukowycza.
Humeniuk był także jednym z pierwszych ochotników, którzy wyjechali walczyć przeciwko prorosyjskim rebeliantom w Donbasie.
- Nie wierzę, że mógł to zrobić. Rzucił studia i wyjechał jako ochotnik na front. Mówiłam: ucz się, będziesz miał pracę. Odpowiadał: "mamo, jeśli nie ja, to kto?". Mówił: "umrę za Ukrainę" - opowiadała matka ochotnika.
Bliscy Humeniuka przypuszczają, że walki w Donbasie mogły zostawić ślad w jego psychice.
"Prowokacja w Kijowie"
Podczas przesłuchania Humeniuk powiedział, że brał udział w demonstracji w Kijowie 31 sierpnia, jednak zaprzeczył, by rzucił granat. Śledczy utrzymują jednak, że w miejscu jego zamieszkania zostały znalezione ładunki wybuchowe.
W wyniku eksplozji zginęło trzech żołnierzy Gwardii Narodowej, ponad 140 osób zostało rannych.
Prezydent Petro Poroszenko oświadczył, że "zamach był prowokacją, zorganizowaną przez polityków, którzy dążą do destabilizacji sytuacji na Ukrainie".
Podejrzenia padły na aktywistów nacjonalistycznej partii Swoboda, jednak jej liderzy twierdzą, że oskarżenia te są bezpodstawne.
W opublikowanym wideo Humeniuk powiedział, że podczas przesłuchania śledczy interesowali się, czy jest działaczem Swobody. Oświadczył, że nigdy nie był członkiem tego ugrupowania.
"Odmówił odpowiedzi"
Rzecznik partii Swoboda Jurij Syrotiuk powiedział, że według stanu na "31 sierpnia Humeniuk nie był członkiem partii". Czy był nim przed tym, zanim został ochotnikiem batalionu Sicz? Syrotiuk odmówił odpowiedzi w tej sprawie - napisał portal rozgłośni Radia Swoboda.
Do protestów przed gmachem parlamentu w Kijowie doszło, gdy posłowie poparli w pierwszym czytaniu poprawki do konstytucji w sprawie decentralizacji władzy na Ukrainie. Zmiany dotyczą także statusu terytoriów w Donbasie, okupowanych przez prorosyjskich rebeliantów.
Autor: tas\mtom / Źródło: Radio Swoboda, fakty.ictv.ua