Norweskie wojsko opublikowało ostateczny raport dotyczący groźnego incydentu podczas ćwiczeń. Pilot F-16 omyłkowo ostrzelał w nocy punkt obserwacyjny na poligonie, zamiast cel. Pociski miały minąć kilku żołnierzy o "centymetry".
Śledczy nie wskazali jednej konkretnej winnej osoby. Groźny incydent miał być wynikiem całej serii błędów popełnionych przez wojskowych szykujących i przeprowadzających ćwiczenia.
Bo nie zgasili światła
Do omyłkowego ostrzelania punktu obserwacyjnego doszło wiosną 2016 roku na poligonie lotniczym w pobliżu Trondheim. Pilot F-16 miał za zadanie zaatakować cel naziemny przy pomocy działka kalibru 20 mm zamontowanego na stałe w myśliwcu. Ćwiczenie odbywało się w nocy.
Doszło jednak do pomyłki i pilot wystrzelił 40 pocisków w kierunku punktu obserwacyjnego, w którym znajdowało się trzech obserwatorów nadzorujących wydarzenia na poligonie. Pięć uderzyło dokładnie w mały budynek. Na szczęście nikomu nic się nie stało, choć miało zabraknąć "centymetrów", aby któryś z żołnierzy został bezpośrednio trafiony. Wówczas prawie na pewno skończyłoby się to śmiercią.
Według śledczych pilot pomylił się głównie z tego powodu, że nieprawidłowo zostawiono zapalone światło na zewnątrz punktu obserwacyjnego, które wyglądało identycznie jak to oznaczające cel. W noktowizorze z odległości kilku kilometrów lotnik widział po prostu małe jasne punkty. Dodatkowo stwierdzono, że zadanie wyznaczone pilotowi było skomplikowane, on sam mało doświadczony a przygotowania nie dość staranne.
- Bazując na wnioskach i zaleceniach tego raportu, jest jasne, że nie można wskazać jednej konkretnej osoby winnej tego groźnego incydentu. Mógłby się on zdarzyć również, gdyby w kokpicie był inny pilot - stwierdził rzecznik norweskiego lotnictwa, major Stian Roen.
Autor: mk//now / Źródło: thelocal.no
Źródło zdjęcia głównego: Forsvaret