Zatrzymano sześć osób, po trzy z każdej z załóg dwóch promów, które zderzyły się na wodach nieopodal Hong Kongu. 37 osób zginęło. - Nasz statek zatonął w 10 minut - powiedział pasażer jednej z jednostek. Drugi prom, mimo uszkodzeń, dobił do brzegu.
Zatopiona jednostka należała do firmy "The Hongkong Electric Company". Na pokładzie byli pracownicy z rodzinami, którym firma zorganizowała wycieczkę, by mogli oglądać fajerwerki nad Victoria Harbour, wystrzeliwane z okazji święta narodowego Chin i Święta Środka Jesieni.
Tragedia w ciemności
Początkowo przedstawiciele firmy podawali, że ich prom został staranowany przez holownik portowy. Jednak, jak się później okazało, był to inny prom, który szybko opuścił miejsce wypadku. Pomimo poważnych uszkodzeń dziobu i burty jednostka zdołała dobić do brzegu, a kilka obecnych na jej pokładzie osób trafiło do szpitala.
Staranowany prom nie miał już tyle szczęścia. Uderzenie wybiło wielką dziurę w rufie jednostki, która zaczęła gwałtownie nabierać wody. - W ciągu 10 minut statek zatonął - powiedział jeden z uratowanych, cytowany przez agencję Reutera.
Pasażerowie mieli mieć bardzo mało czasu na znalezienie i założenie kamizelek ratunkowych. Wielu z nich miało też problem z wydostaniem się na zewnątrz. - Myśleliśmy, że już po nas. Wszyscy byli uwięzieni w środku - powiedziała jedna z ocalałych kobiet.
Niesprecyzowane liczby
Na miejsce wypadku szybko przybyły znaczne siły ratownicze, ale większość rozbitków musiała spędzić w zimnej wodzie około 20 minut. Szczęśliwie udało się uratować około stu osób. Niestety, 37 pasażerów i członków załogi zginęło, głównie z powodu wychłodzenia organizmu i utonięcia.
Władze nie wyjaśniły jeszcze sprzeczności pomiędzy liczbą osób na promie, a liczbą ofiar i uratowanych. Najprawdopodobniej ponad około 120 pasażerów na pokładzie było jeszcze co najmniej kilkunastu członków załogi i obsługi. Możliwe jest też to, że prom zabrał trochę pasażerów "na gapę".
Poszukiwanie rozbitków ciągle trwa. - Nie wykluczamy, że niektórzy mogli sami dopłynąć do brzegu i do tej pory nie udało im się skontaktować z rodzinami - powiedział szef służb ratowniczych Ng Kuen-chi.
Do wypadku doszło około godziny 20:30 kilometr od brzegu wyspy Lamma, leżącej kilka kilometrów od głównej wyspy Hong Kongu. Zniszczony prom osiadł rufą na dnie, ale jego dziób wystaje pionowo na powierzchnię wody.
Zagapione załogi?
Policja wszczęła dochodzenie w sprawie wypadku i szybko aresztowano sześć osób. Po trzech członków załóg każdej z jednostek biorących udział w zderzeniu.
- Na podstawie dotychczasowych ustaleń możemy powiedzieć, że załogi obu statków nie zachowały odpowiedniej czujności, której wymaga od nich prawo - powiedział szef policji Hong Kongu Tsang Wai-hung.
Spodziewamy się dalszych zatrzymań. Śledztwo skupia się na odpowiedzialności kryminalnej zaangażowanych osób - dodał policjant.
Autor: mk\mtom//kdj/k / Źródło: Reuters