|

Nie wszystko złoto, co się świeci. Bitcoin – innowacyjny sposób na niszczenie naszej planety

Kopanie bitkojnów najwięcej kosztuje planetę
Kopanie bitkojnów najwięcej kosztuje planetę
Źródło: Shutterstock

Doskonała inwestycja, jedyny "pieniądz", którego nikt nam nie zabierze, przyszłość wszelkich finansów – to często spotykane hasła dotyczące bitcoina i innych kryptowalut. Ale to nie tylko innowacja – dużo rzadziej mówi się o ryzykach z tym związanych, a jeszcze rzadziej – o realnym wpływie kryptowalut na nas i naszą planetę. A ten wpływ pod niektórymi względami można ocenić jednym słowem: katastrofalny.

Artykuł dostępny w subskrypcji

W kilka miesięcy wielokrotność zainwestowanych pieniędzy – kto da taki zysk i to bez wykonania jakiejkolwiek pracy? Bitcoin. O tyle przynajmniej niedawno wzrósł jego kurs – z 13 200 dolarów za jednego bitcoina w połowie września 2020 do 63 500 dolarów w połowie kwietnia 2021 roku. A to wcale nie wyjątek i nie rekordzista – na innych kryptowalutach można zarobić jeszcze więcej i jeszcze szybciej.

Dlaczego więc tracić czas na ten tekst zamiast od razu rzucić się do kupowania kryptowalut? Bo równie łatwo można na nich zyskać, jak i stracić, o czym można było się przekonać w połowie maja, gdy ten sam bitcoin stracił 50 procent swojej wartości.

A główną innowacją są nie tylko kryptowaluty, których wpływ na naszą planetę może budzić kontrowersje, ale przede wszystkim technologia, którą dzięki kryptowalutom odkryto. Ale po kolei.

Czym są kryptowaluty?

O kryptowalutach takich jak bitcoin słyszał już niemal każdy, jednak mało kto tak naprawdę rozumie, czym one są. Nic dziwnego – jeszcze kilkanaście lat temu ich istnienie było czysto teoretyczną koncepcją wśród programistów i informatyków, której nikomu nie udawało się urzeczywistnić.

W największym uproszczeniu bitcoin jest to stworzona przez komputerowy algorytm waluta wirtualna, określona jednostka rozliczeniowa. Czyli coś nieistniejącego fizycznie, co posiada jednak określoną wartość i umożliwia dokonywanie wymiany/zakupów – w tym drugim aspekcie tak samo jak znajdujące się w naszych portfelach monety i banknoty.

Blockchain – serce kryptowalut

A dlaczego ludzie chcą płacić za kryptowaluty? Sekret tkwi w technologii, która za nimi stoi – technologii blockchain, łańcucha bloków. W uproszczeniu to rejestr, czyli zapis wszystkich transakcji dokonanych daną kryptowalutą. Nazwa blockchain wzięła się z tego, że każda kolejna transakcja jest w nim nierozerwalnie dopisywana do poprzednich, tworząc coś na kształt wydłużanego bez końca łańcucha.

Taki mechanizm działania czyni blockchain właściwą innowacją, nie da się bowiem usunąć żadnego ogniwa z tego łańcucha, nie rozrywając go przy tym. A nawet jeśli komuś udałaby się taka ingerencja, to natychmiast zostaje ona wychwycona przez system i wyeliminowana. Tym samym blockchain zapewnia niespotykany dotąd cyfrowy poziom bezpieczeństwa i niezmienności danych.

Technologia blockchain
Technologia blockchain
Źródło: Maciej Zieliński/PAP

I to z blockchaina wynikają najważniejsze zalety kryptowalut. Po uruchomieniu danej kryptowaluty, czyli dokonaniu nią pierwszej transakcji, jej mechanizm zaczyna niejako żyć własnym życiem, a programista, który ją stworzył, traci nad nią kontrolę. Kryptowaluta zaczyna się pomnażać i archiwizować wszystkie dokonane transakcje, będąc przy tym niezwykle odporną na próby ingerencji – bo blockchain gwarantuje ciągłość i niezmienność jej historii.

Kryptowaluta jest przy tym całkowicie rozproszona. Za jej emisję odpowiada każdy z uczestników wymiany. Ich komputery muszą w tym celu wykonywać skomplikowane obliczenia, które mające na celu odnalezienie określonego ciągu znaków. Z chwilą gdy uda się znaleźć właściwy ciąg znaków, wygenerowana zostanie określona nowa porcja kryptowaluty i trafi do tego, kto pierwszy go znalazł, a cały proces zacznie się od nowa. Dzięki temu kryptowalutę można nie tylko kupić od kogoś, ale też samemu ją wyemitować, a używając właściwego żargonu: wykopać.

Decentralizacja oznacza też, że w przeciwieństwie do tradycyjnych pieniędzy kryptowaluty najczęściej nie są powiązane z żadnym państwem ani z żadną organizacją. Dla wielu osób to zaleta, bo kryptowaluty to pieniądze będące poza zasięgiem rządów czy banków – nie bez powodu zresztą ich popularyzacja od początku wspierana była przez środowiska antysystemowe. Systemy bankowe zostały w nich zastąpione sprytnie skonstruowanym algorytmem.

Również za nadzór nad transakcjami nie odpowiada bank, ale oparcie systemu kryptowalutowego o elementy kryptografii. Dzięki temu wszystkie wpisy w rejestrze transakcji są niemal niemożliwe do sfałszowania, a tym samym sama kryptowaluta teoretycznie niemożliwa do ukradzenia.

Mówiąc krótko, oparte na blockchainie kryptowaluty są rozproszone, niezależne i niezmienne. Nic więc dziwnego, że miliony ludzi uwierzyły w nie i zainwestowały prawdziwe pieniądze. Wśród nich - według doniesień medialnych - liczni celebryci: Snoop Dogg, 50 Cent, Paris Hilton, Gwyneth Paltrow, Serena Williams, Kanye West, Mike Tyson, Akon. Ten ostatni uwierzył do tego stopnia, że wykreował nawet własną kryptowalutę - Akoin - i rozpoczął budowę miasta w Senegalu, w którym Akoiny mają być oficjalnym środkiem płatniczym.

Czemu służy krypto

Kryptowaluty zaczynają jednak wyglądać gorzej, jeśli zacznie się zadawać pytania. Na przykład takie: skoro kryptowaluty posiadają tak istotne zalety, to kto i do czego ich używa? Okazuje się, że zdecydowana większość posiadaczy kryptowalut nie używa ich do absolutnie niczego. Kupują i sprzedają je jedynie z powodów inwestycyjnych i spekulacyjnych – liczą, że kupią taniej i sprzedadzą drożej.

Wielu się to rzeczywiście udaje, wielu innym – nie. Bo mimo pozornie ciągłych wzrostów notowań kryptowalut niewiele rzadsze są spektakularne spadki. Najwięcej na takich wahaniach przeważnie zyskują nie drobni inwestorzy, ale ci, którzy posiadają najwięcej środków i sami mogą wpływać na notowania, a kryptowaluty są bardzo podatne na takie wpływy. Prawdopodobnie największym manipulantem jest tutaj Elon Musk, którego jeden wpis na Twitterze potrafi wywołać błyskawiczny skok lub spadek notowań dowolnej kryptowaluty. Majowe spadki wartości bitcoina to też głównie jego zasługa.

Inwestowanie w kryptowaluty niewiele różni się więc od inwestowania na nowo powstałej, niestabilnej giełdzie. A kryptowaluty to całkiem nowa dziedzina, która jak każda inna dopiero wymaga uregulowania i zapewnienia dostatecznego stopnia bezpieczeństwa. W rezultacie w obrocie nimi dochodzi obecnie do wielu oszustw: od wmawiania, że wzrosty notowań są pewne i nigdy się nie skończą, przez wyłudzenia, po znikanie z dnia na dzień całych giełd kryptowalutowych ze wszystkimi znajdującymi się na nich pieniędzmi. Tylko w Polsce zdarzyło się to już kilkakrotnie, m.in. w 2016 i w 2019 roku. Tam, gdzie system okazał się teoretycznie odporny na złodziei, ci skupili się więc na najsłabszym ogniwie – ludziach i ich niewiedzy lub nonszalancji. Tysiące ludzi w Polsce straciły w rezultacie dziesiątki milionów złotych, mimo że kryptowalutowa hossa trwa.

Ograniczenie użycia kryptowalut do spekulacji w dużej mierze wynika z faktu, że mało gdzie można nimi w ogóle płacić. Na przykład w Warszawie jest obecnie tylko około 20 miejsc honorujących bitcoina. Innych kryptowalut prawdopodobnie nikt nie honoruje nawet w stolicy, jedynie garstka sklepów internetowych. Zresztą i tak mało kto chce kryptowaluty wydawać, bo patrząc na ich szybujące notowania – każdy woli je trzymać i liczyć na zysk.

Kurs bitcoina
Kurs bitcoina
Źródło: Stooq

Kryptopara w gwizdek

Fundamentalnym problemem z kryptowalutami jest jednak obecnie ich główna zaleta – rozproszenie. Im więcej osób uczestniczy w wymianie i generowaniu danej kryptowaluty, tym jest ona bezpieczniejsza – bo tym więcej istnieje jej rejestrów. Jednak im więcej osób kopie daną kryptowalutę, tym trudniej jest ją wykopać i konieczne jest inwestowanie w coraz mocniejsze komputery.

Początkowo kopaniem bitcoina i podobnych kryptowalut można było zajmować się po godzinach przy użyciu zwykłego laptopa. Teraz potrzebne są do tego specjalne, superwydajne komputery, w których najważniejszym podzespołem jest karta graficzna – mocna to wydatek kilku tysięcy złotych. A komputery budowane specjalnie w celu kopania kryptowalut potrafią posiadać takich kart nawet kilkanaście.

W rezultacie szał na kryptowaluty zaczął mieć całkiem realne przełożenie na nasze prywatne komputery. Bardzo trudne stało się bowiem kupienie mocnej karty graficznej – wszystkie wykupowane są na pniu przez ludzi zajmujących się kopaniem. Doszło do tego, że jeden z głównych producentów kart graficznych, Nvidia, zaczął wprowadzać w swoich kartach specjalne modyfikacje mające zmniejszać ich wydajność w kopaniu kryptowalut.

Tymczasem moc obliczeniowa angażowana w generowanie kryptowalut to obecnie już ponad 170 trylionów obliczeń na sekundę – czyli 170 000 000 000 000 000 000 zapisem numerycznym. I ta niewyobrażalna moc idzie na nic. Nie służy rozwiązywaniu żadnych realnych problemów, ani niczego nie wytwarza. Jedynym jej celem jest znalezienie bezużytecznego, wymyślonego przez algorytm ciągu znaków.

Nie chodzi tu nawet o to, że moc ta nie pomaga w prowadzeniu badań medycznych, zdobywaniu kosmosu czy w tworzeniu nowych technologii.

Zajęte kopaniem komputery zużywają po prostu monstrualne ilości energii elektrycznej. Według szacunków University of Cambridge Centre for Alternative Finance (CCAF) bitcoin zużył w 2020 roku 130 TWh (terawatogodzin) energii. Dla porównania cała Polska zużywa w ciągu roku niespełna 170 TWh.

Bitcoin a zużycie energii
Bitcoin a zużycie energii
Źródło: TVN24

Jeśli Polska zużywa więcej energii niż bitcoin, to może nie jest jeszcze aż tak źle? Przeciwnie. Bo ilość energii zużywana na kopanie bitcoina dramatycznie rośnie i zwiększa się co roku kilkukrotnie, więc bardzo szybko może stać się jednym z największych pochłaniaczy energii na świecie. A bitcoin to przecież tylko jedna z ponad 4 tysięcy działających kryptowalut. Ile prądu zużywają wszystkie razem – nikt nie próbował tego nawet oszacować.

Kopalnie zanieczyszczeń i blackoutów

A to nadal tylko część problemu. Niepohamowany popyt na energię elektryczną sprawia, że kopanie kryptowalut najbardziej rozwija się tam, gdzie jest ona najtańsza. To oznacza przede wszystkim państwa rozwijające się o słabej infrastrukturze energetycznej oraz państwa dotujące ceny energii: kopalnie kryptowalut rosną więc jak grzyby po deszczu w Chinach, Wenezueli, Iranie, Kazachstanie, Malezji, Kuwejcie, Rosji.

I tu pojawia się kolejny problem. Bo produkowana przez te państwa energia pochodzi przede wszystkim z paliw kopalnych, zwłaszcza ze spalania węgla. I w ten sposób bitcoin i spółka z werwą torpedują nieśmiałe światowe wysiłki na rzecz ograniczenia emisji gazów cieplarnianych.

Według CCAF ze źródeł kopalnych pochodzi obecnie aż 2/3 zużywanej przez kryptowaluty energii. Sprawia to, że każda bitcoinowa transakcja zostawia w środowisku naturalnym ślad węglowy równy 680 tysiącom transakcji kartą płatniczą lub prawie sześciu latom (51 210 godzin) oglądania bez przerwy filmów w internecie. Portal Digiconomist przeprowadził podobne wyliczenia dla drugiej najpopularniejszej kryptowaluty – Etheru. Według niego jedna transakcja Etherem zużywa ponad dwa razy więcej energii niż statystyczne gospodarstwo domowe w USA w ciągu całego dnia.

Bitcoin
Bitcoin
Źródło: TVN24

A jeden problem tworzy kolejne – wzrost liczby kopalni kryptowalut pogłębia również i tak poważne niedobory energii elektrycznej.

Najgłośniej z tego powodu było ostatnio o Iranie. Na przełomie roku w największych irańskich miastach dochodziło do przeciążeń sieci energetycznych i blackoutów – produkcja w fabrykach stawała, a miasta tonęły w ciemnościach. Jako winowajców wskazano coraz liczniejsze kopalnie bitcoina, które przy akceptacji irańskich władz mają być zakładane przez bitcoinowych potentatów – Chińczyków. Tylko jedna z tych kopalni, które udało się wykryć, zużywała 175 MWh – czyli w godzinę zużywała tyle prądu, ile gospodarstwo domowe w bogatej Unii Europejskiej w 15-20 lat.

Szybko doprowadziło to do otwartych protestów, podczas których wznoszono antychińskie hasła. Władze Teheranu zaoferowały nawet niemal 5 tys. dolarów nagrody za informacje, które pozwolą wykryć nowe kopalnie.

Blackout w jednym z irańskich miast
Blackout w jednym z irańskich miast
Źródło: Getty Images

Jaka piękna katastrofa

Do tego wszystkiego dochodzi wykorzystywanie kryptowalut w działalności przestępczej – m.in. do prania brudnych pieniędzy. Jak ostrzegał choćby Deloitte, daleko idąca anonimowość posiadaczy niektórych kryptowalut zachęca przestępców, by z ich pomocą prowadzić swoją nielegalną działalność. Kopanie kryptowalut zwiększa wreszcie ilości wytwarzanych odpadów elektronicznych. Według Digiconomist, kopanie tylko bitcoina tworzy 11 tysięcy ton odpadów elektronicznych rocznie. A elektrośmieci to odpady niebezpieczne, zawierają wiele niebezpiecznych substancji, zaś ich utylizacja jest trudna i kosztowna.

Bitcoin a elektrośmieci
Bitcoin a elektrośmieci
Źródło: TVN24

Biorąc to wszystko pod uwagę, trudno nie dojść do wniosku, że gdy na całym świecie rosną wysiłki na rzecz ekologii, recyclingu i ograniczenia produkcji zanieczyszczeń, to kryptowaluty idą dokładnie w przeciwnym kierunku.

Ta pozornie niewinna ciekawostka staje w jednym rzędzie z najbrudniejszymi gałęziami przemysłu. Skalę problemu może obrazować choćby niedawna wspólna analiza naukowców z Chin, USA i Wielkiej Brytanii, którzy ostrzegli, że bitcoin poważnie zagraża powodzeniu prowadzonej przez Chiny polityki redukcji emisji gazów cieplarnianych. Bo to w Chinach kopie się obecnie najwięcej tej kryptowaluty.

Z tej perspektywy łatwiej zrozumieć niedawne słowa amerykańskiej sekretarz skarbu Janet Yellen, która nazwała bitcoina ekstremalnie nieefektywną metodą przeprowadzania transakcji. Pojawiają się już pierwsze państwa, które chcą całkowicie zdelegalizować na swoim terytorium kryptowaluty – zamiar ten ogłosiły choćby Indie i Turcja.

Oczywiście, zgodnie z antysystemowym duchem towarzyszącym kryptowalutom, można głosy polityków czy finansistów traktować z dystansem – w końcu kryptowaluty rzucają ich władzy poważne wyzwanie. Na te same problemy wskazuje jednak również część niezależnych ekspertów, a nawet niektórzy twórcy kryptowalut.

- To po prostu olbrzymie marnotrawstwo zasobów, nawet jeżeli nie wierzysz, że chodzi o problem zanieczyszczeń i dwutlenku węgla. To prawdziwi konsumenci, prawdziwi ludzie, którym potrzebny prąd jest odbierany przez tę działalność – przyznał w 2019 roku na łamach magazynu IEEE Spectrum Vitalik Buterin, twórca drugiej najpotężniejszej na świecie kryptowaluty, Etheru.

Gdzie ta innowacja?

Czy kryptowaluty mają więc w ogóle jakiś sens? Mają, choć nie tyle one, ile odkryta przez nie technologia blockchain.

- Blockchain to koncepcja przełomowa i, podobnie jak internet, możliwa do zastosowania w wielu branżach – wyjaśnia dr Grzegorz Sobiecki, prezes Stowarzyszenia Ekspertów Blockchain oraz kierownik studiów podyplomowych poświęconych technologii blockchain w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie. W marcu ruszyła na tej uczelni trzecia już edycja studiów pn. "Blockchain: biznes, prawo, technologia".

- Nie tylko dostarcza ona nowych mechanizmów działania, ale jest przy tym odporna na szoki, ataki hakerskie, naciski polityczne, niekorzystne regulacje, błędy w kodzie – wymienia. Czyli tak, jak internet wprowadził swobodę przepływu informacji, tak blockchain uzupełnia ją o bezpieczeństwo, trwałość i zdolność do utrzymania rzadkości, czyli dóbr niemożliwych do prostego kopiowania. O tym, jak tych cech brakuje we współczesnym środowisku cyfrowym, wie chyba każdy. Przykładowo liczba bitcoinów, które kiedykolwiek powstaną, została z góry ustalona na poziomie 21 milionów – i nie będzie możliwe "doprodukowanie" ani jednego ponad limit.

Dr Grzegorz Sobiecki przyznaje, że technologia blockchain jest "trudna, złożona i nieintuicyjna". - Według mnie łatwiej zrozumieć jest choćby sieci neuronowe niż blockchaina, w którym warstwy technologii przenikają się z ekonomią i rozwiązaniami z zakresu koordynacji czy polityki – mówi. Ale choć stoi przed blockchainem jeszcze wiele wyzwań prawnych, technicznych i organizacyjnych, to jedno nie ulega wątpliwości. - Już dziś technologia ta jest jednak wystarczająco dojrzała do zastosowań biznesowych – przekonuje ekspert. To dlatego już obecnie miliardy dolarów inwestowane są w rozwiązania wykorzystujące blockchain, a niemające nic wspólnego z kryptowalutami.

Rewolucja na miarę internetu

Praktyczne zastosowania tej technologii dalece wykraczają poza świat finansów. Blockchain może okazać się rewolucyjny w każdej dziedzinie, w której istnieją duże bazy danych – nowa technologia zapewni im niespotykany dotąd poziom bezpieczeństwa, pewności i transparentności.  

Jednym z pionierów wdrażania technologii blockchain stała się Estonia. Państwo to rozwijało ją niezależnie od bitcoina już od 2001 roku i oparło na niej całą swoją administrację publiczną. W rezultacie Estończycy mogą odbierać i wysyłać dokumenty urzędowe, brać udział w głosowaniach czy zarządzać swoim przebiegiem leczenia w całkowicie bezpieczny i trwały sposób.

Na mniejszą skalę blockchain zaczęły wykorzystywać również inne państwa, m.in. Wielka Brytania, Gruzja czy Singapur. Prace nad wykorzystaniem tej technologii w administracji państwowej rozpoczęła także Polska w ramach rządowego programu "Od papierowej do cyfrowej Polski".

A zakres możliwości tej technologii jest dopiero odkrywany. Blockchain równie dobrze zabezpieczać może rejestry księgowe czy księgi wieczyste, jak np. demokratyczne głosowania i plebiscyty, które byłyby dzięki temu odporne na wszelkie manipulacje. Olbrzymi potencjał widoczny jest w energetyce, gdzie dzięki tej technologii można byłoby w automatyczny i pewny sposób księgować i rozliczać obrót energią elektryczną.

Amerykański koncern Walmart podpisał umowę, w ramach której blockchain ma śledzić wszystkie artykuły żywnościowe od zapakowania do trafienia na półki swoich supermarketów. Technologia ta może też stać się nadzorcą wszelkich platform wypożyczania czy współdzielenia dóbr i usług – samochodów na minuty, hulajnóg, książek czy apartamentów.

Blockchain to potencjalnie olbrzymie oszczędności wynikające z automatyzacji oraz eliminacji błędów i nadużyć. Potencjał jest więc ogromny i właśnie odkrywany na naszych oczach.

Naprawianie kryptowalut

Tyle tylko, że do blockchainowej rewolucji niekoniecznie potrzebne są kryptowaluty. A tym bardziej takie, które zamiast rozwiązywać jak dotąd co raczej nasilają realne problemy: marnotrawstwo zasobów, rosnącą emisję gazów cieplarnianych, degradację środowiska naturalnego, regionalne niedobory energii elektrycznej. Sam blockchain nie generuje bowiem tych mankamentów, wręcz przeciwnie – powinien je ograniczać.

Wniosek jest jeden: to blockchain jest największą rewolucją. Kryptowaluty są tego pierwszym przykładem, ale jednocześnie wymagają pilnych zmian.

Kluczową zmianę już dwa lata temu obiecał Vitalik Buterin, gdy zapowiedział zmniejszenie zużycia energii przez Ether o 99 procent. Możliwe ma to być dzięki odejściu od kopania tej waluty energochłonną metodą określaną jako Proof of Work (PoW) na rzecz rozwiązania znanego jako Proof of Stake (PoS). Polega na tym, by do wygenerowania nowych jednostek kryptowaluty nie używać już mocy obliczeniowej komputera, ale posiadany depozyt danej kryptowaluty. Im większy depozyt, tym większa szansa na wykopanie nowych jednostek kryptowaluty.

Przestawienie Ethera na to rozwiązanie ma nastąpić jeszcze w 2021 roku, opiera się na nim już także rosnąca liczba nowo powstających kryptowalut. To bardzo ważna zmiana, ponieważ eliminując potrzebę generowania olbrzymiej mocy obliczeniowej, eliminuje też najpoważniejsze wady funkcjonowania kryptowalut. Pojawiają się również inne pomysły na "ekologiczne" kryptowaluty, np. Chia – gdzie do generowania waluty używa się nie mocy obliczeniowej, ale udostępnianej pojemności dysków twardych.

Można też mieć nadzieję na wyeliminowanie pozostałych problemów. Państwowa regulacja kryptowalut pozwoliłaby na ograniczenie oszustw, nadużyć i przestępstw dokonywanych z ich udziałem. Coraz skuteczniejsze jest np. przeciwdziałanie praniu brudnych pieniędzy przy wykorzystaniu środków takich jak bitcoin.

Najtrudniej będzie prawdopodobnie ze stabilizacją notowań kryptowalut, zwłaszcza że wiele z nich wydaje się coraz bardziej odrywać od rzeczywistości. Dobrym tego przykładem jest choćby Dogecoin (Pieseł-coin) – prześmiewcza kryptowaluta z popularnym w internetowych memach wizerunkiem psa rasy Shiba Inu. Wymyślona jako parodia bitcoina wiosną sama poszła w jego ślady, bo kuszeni wizerunkiem sympatycznego "Pieseła" ludzie kupują ją za prawdziwe pieniądze – w zaledwie 4 dni, między 12 a 16 kwietnia, jej wartość wzrosła aż pięciokrotnie. 6 maja wartość wirtualnego "piesełpieniądza" przekroczyła w sumie 76 mld dolarów – czyli więcej, niż obiecującej podbój kosmosu firmy SpaceX.

Dogecoin
Dogecoin
Źródło: Shutterstock

Prawdziwa przyszłość kryptowalut

Działanie kryptowalut może przestać być takim ciężarem dla środowiska naturalnego i właśnie nastał czas, aby zacząć w tym kierunku działać. Dr Grzegorz Sobiecki wskazuje tutaj również na działanie samych rynków. - Jeśli inwestorzy ocenią, że korzyści z kryptowalut nie przewyższają wad, to porzucą takie rynki, co obniży ich kurs, wycenę i opłacalność modeli zasobożernych – wyjaśnia.

Wielu entuzjastów kryptowalut relatywizuje jednak problem. Twierdzą, że korzyści z funkcjonowania niezależnych, bezpiecznych i anonimowych kryptopieniędzy są warte kosztów, które generują. Komputery i smartfony pozostawiają znacznie większy ślad węglowy niż maszyny do pisania i telegrafy. Czasem technologia jest tak rewolucyjna i ważna dla ludzkości, że społeczeństwo akceptuje jej koszty. Bitcoin jest taką technologią – argumentuje na Twitterze inwestor Tyler Winklevoss.

Jaka więc będzie przyszłość kryptowalut? Można być niemal pewnym, że już z nami zostaną na dobre. Trudno jedynie przewidzieć, w jakiej formie. - Kryptowaluty nie są pieniądzem i nie sądzę, żeby nim zostały, bo żadna z istniejących gospodarek raczej nie pozwoli, by środkiem płatniczym było dobro, którego podaży nie mogą kontrolować – przyznaje dr Grzegorz Sobiecki.

Wydaje się też, że popularność kryptowalut może zostać zatrzymana przez powstanie państwowych walut wirtualnych, tzw. CBDC, które mogą, ale nie muszą być oparte na blockchainie. Pilotażowy program takiej waluty uruchomiono już w Chinach, prace nad nią rozpoczęły się także w Unii Europejskiej. - CBDC mogą przewagi kryptowalut zniwelować, szczególnie w przypadku potencjalnego wprowadzenia wspólnej waluty światowej, o co wnioskował swego czasu nawet John Maynard Keynes. Pytanie tylko, czy to rzeczywistość, czy fatamorgana – podkreśla dr Sobiecki.

Niemożliwa do zniwelowania przez CBDC pozostanie natomiast jedna z przewag kryptowalut: ich niezależność od władz centralnych. - Więc kryptowaluty prawdopodobnie pozostaną jako komplementarny, uzupełniający środek płatniczy, którego znaczenie jeszcze wzrośnie ze względu na obiektywne przewagi nad walutami oficjalnymi i dzisiejszymi systemami transakcyjnymi – zaznacza ekspert.

Dr Sobiecki wymienia w tym kontekście globalność kryptowalut, zdolność do utrzymania wartości oraz względną szybkość transferów i niezależność ich kosztu od przesyłanej kwoty. - Pytanie tylko, w jakiej formie i skali – przewiduje.

Jak zauważają członkowie Stowarzyszenia Ekspertów Blockchain, część kryptowalut zaczyna już także rozwijać powiązania ze światem realnym. - Projekty takie pojawiają się na całym świecie. Na przykład projekt Tecra Space, w którym kryptowalutami wspiera się budowę farm fotowoltaicznych, albo polski projekt PWay z grupy kapitałowej Play Way, polegający na użyciu kryptowalut jako wynagrodzenia za pomysły na gry – wskazuje.

Ile warte są kryptowaluty?

Jak dotąd jednak wartość kryptowalut jest czystą spekulacją, czyli wynosi tyle, ile chcieliby ludzie, by była warta. Wzrosty są samospełniającą się przepowiednią – kryptowaluta drożeje, więc ludzie ją kupują i sami generują dalszy wzrost. Ale alarmujący pozostaje fakt, że kryptowaluty pełnią wciąż niewielką rolę w gospodarce. Inwestujemy więc w produkt, który niemal nic nam nie oferuje – a ile takich produktów w realnym świecie utrzymuje wysoką wartość?

Z takim poglądem nie zgadza się dr Grzegorz Sobiecki. - Rynki mają potencjał weryfikacji realnej wartości ekosystemów kryptowalutowych. Można więc stwierdzić, że skoro rynki wywindowały cenę kryptowalut na takie poziomy, jakie mamy, to "jakąś" wartość fundamentalną, nie tylko wynikającą z czysto psychologicznych efektów, jednak posiadają – mówi. - Choć trudno określić dokładniej fundamenty tej wartości poza zdolnością zapewnienia rzadkości (niepowtarzalności – red.) w internecie – dodaje.

Jaka to wartość, dopiero się więc okaże. Jedno jest jednak pewne: bez znaczenia w codziennych płatnościach czy jako bezpieczna lokata kryptowaluty pozostaną przede wszystkim tym, czym są obecnie – przedmiotem spekulacji. I choć każdemu z nas wolno chcieć w nie inwestować, szkoda, że wystawiają przy tym planecie tak słony rachunek.

Czytaj także: