Amerykanka węgierskiego pochodzenia zmarła na Węgrzech po tym, jak z powodu chorobliwej otyłości nie zdołała wsiąść na pokład trzech samolotów lecących do USA. Jej mąż twierdzi, że stracił żonę, bowiem linie lotnicze dyskryminowały ją z powodu wagi. Jego prawnik szykuje pozew o wielomilionowe odszkodowanie.
Vilma i Janos Soltesz polecieli z Nowego Jorku, w którym mieszkali od dzieciństwa, na Węgry na początku września. Para miała w ojczyźnie swoich rodziców "domek wakacyjny", do którego udawała się co rok. Lot w tamtą stronę na pokładzie samolotów linii Delta i KLM przebiegł bez incydentów.
Bezskuteczne próby
Problemy, które miały doprowadzić do śmierci Vilmy, zaczęły się, gdy próbowali wrócić do USA w połowie października. Jak twierdzi Janos, kobieta miała już umówione wizyty u lekarzy, którzy zajmowali się od lat jej problemami z nerkami i cukrzycą. Według męża, te przypadłości były przyczyną skrajnej otyłości żony, która w momencie śmierci ważyła około 210 kilogramów. Na dodatek nie miała jednej stopy, którą straciła z powodu cukrzycy.
Właśnie waga stała się przyczyną problemów z powrotem. Po wejściu na pokład samolotu KLM w Budapeszcie, załoga nie była w stanie posadzić kobiety na miejscu. Nie było odpowiedniej przedłużki do pasa, a tył siedzenia miał nie wytrzymywać ciężaru Vilmy. Po pewnym czasie para została poproszona o opuszczenie samolotu.
Po wyproszeniu, para została skierowana na lotnisko w Pradze, gdzie miała mieć możliwość wsiąść w samolot linii Delta. Po pięciu godzinach jazdy i dotarciu na miejsce, pojawiły się kolejne problemy. Składany wózek z pokładu samolotu Delta nie był w stanie wytrzymać masy kobiety, tak samo jak specjalny podnośnik, mający ją podnieść z płyty lotniska.
Tragiczny koniec
Państwo Soltesz wrócili więc do swojego domu na Węgrzech i pięć dni później mieli polecieć ponownie z Pragi, tym razem na pokładzie maszyny Lufthansy. Ta próba również skończyła się niepowodzeniem. Załoga maszyny, obsługa lotniska i wezwani na pomoc strażacy nie zdołali przenieść kobiety z wózka na pokład samolotu i usadzić na przeznaczonych dla niej trzech siedzeniach.
Po godzinie bezowocnych starań kapitan nakazał zaprzestać dalszych prób i z uwagi na pozostałych pasażerów zdecydował o pozostawieniu pary na lotnisku. Ta ponownie wróciła do domu i czekała na kolejną okazję.
Jednak dwa dni później, 24 października, kobieta zmarła. Jej mąż twierdzi, iż był to skutek "dyskryminacji" ze strony linii lotniczych, przez które nie mogła wrócić do leczenia w USA. Jednocześnie nie zwrócili się o pomoc do węgierskiej służby zdrowia. - Ona była bardzo chora i nie ufała szpitalom byłych komunistycznych Węgier - stwierdził prawnik wynajęty przez Janosa, Holly Ostrov Ronai, który szykuje wielomilionowy pozew.
Wszystkie trzy linie lotnicze bronią się, iż ich załogi robiły wszystko co mogły, ale z racji na rozmiary kobiety, nie było "fizycznej możliwości" bezpiecznego umieszczenia jej na pokładzie.
Autor: mk/k / Źródło: nypost.com
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia (CC BY SA) | Christopher Doyle