Władze Kirgistanu chcą na jesieni przeprowadzić wybory prezydenckie. Jednak jak zapewnia urzędująca pani prezydent Roza Otunbajewa, kraju na to nie stać. Według parlamentu, wybory mają kosztować 7,8 miliona euro.
- To ogromna kwota, jest to całkowicie niemożliwe, biorąc pod uwagę budżet kraju - powiedziała Otunbajewa na konferencji prasowej. Dodała, że w tej sprawie należy zwrócić się do "donatorów z zagranicy". Dokładna data wyborów prezydenckich ma być znana w przyszłym miesiącu.
Trudne dzieje najnowsze
Otunbajewa została zaprzysiężona na prezydenta w lipcu 2010 roku. Obowiązki szefa państwa pełniła od krwawej rewolucji w kwietniu zeszłego roku, kiedy to ówczesny prezydent Kurmanbek Bakijew uciekł z Biszkeku.
Obalenie prezydenta nie przebiegło pokojowo. W walkach zginęło 85 osób. Na kilka następnych miesięcy kraj pogrążył się w niepokojach społecznych, podsycanych przez stare spory etniczne. Na początku czerwca 2010 roku na południu kraju doszło do zamieszek, w których miało zginąć 350 osób.
W listopadowych wyborach prezydenckich pomimo rewolty przeciw Bakijewowi, nacjonalistyczna partia jego zwolenników wygrała wybory parlamentarne. Przewaga była jednak minimalna i parlament ma duże problemy z podejmowaniem decyzji.
Źródło: PAP