We wtorek przed południem czasu lokalnego w Colonii w stanie New Jersey spadł niewielki samolot. Maszyna uderzyła w dach domu jednorodzinnego, przebijając się aż do piwnicy. Eksplozja, która nastąpiła w wyniku katastrofy, wywołała pożar. Ogień ogarnął także dwa sąsiednie budynki. Pilot, szanowany kardiolog, zginął na miejscu.
Według amerykańskich władz Cessna 414, na której pokładzie znajdował się jedynie pilot, wystartowała z Leesburga w stanie Wirginia we wtorek około godziny 10 czasu miejscowego (około 15 w Polsce). Lądować miała w na lotnisku Linden w stanie New Jersey, około 6,5 km od miejsca katastrofy.
Pilot utracił nagle łączność z wieżą kontroli lotów - przekazał śledczy Adam Gerhardt z Narodowej Rady Bezpieczeństwa Transportu (NTSB). Dodał, że w chwili katastrofy w okolicy panowało zachmurzenie i była mgła.
"Płonący dom wyglądał jak wulkan"
Jak relacjonują świadkowie, maszyna leciała niepokojąco nisko. Zaczęła ścinać czubki drzew po czym uderzyła w dach jednego z domów jednorodzinnych, przebijając się aż do piwnicy. Eksplozja, która nastąpiła w wyniku uderzenia, wywołała ogromny pożar. Ogień ogarnął też dwa sąsiednie budynki.
Samolot spadł w pobliżu szkoły podstawowej około godziny 11 czasu lokalnego (16 w Polsce).
- Płonący dom wyglądał jak wulkan. Wielkie płomienie, mnóstwo dymu - relacjonowała kobieta będąca świadkiem zdarzenia.
Pożar ugaszono po kilku godzinach. Jak podaje "New York Times", w objętych ogniem domach nikogo nie było. - Od razu zaczęliśmy do nich dzwonić. Jesteśmy bliskimi sąsiadami. Mieli dużo szczęścia - ocenił jeden z mieszkańców osiedla.
Nie żyje pilot - kardiolog
Samolot turystyczny był pilotowany przez szanowanego kardiologa dr. Michaela Schlossa. 74-latek zginął na miejscu. Jak przekazała jego żona, lekarz leciał do Nowego Jorku na wykład, który miał odbyć się w środę. - Był fantastycznym kardiologiem - dodała. - To był prawdziwy człowiek renesansu, dżentelmen - podkreślił znajomy Schlossa.
Nie ma informacji o innych ofiarach poza pilotem. AP podkreśla, że sporządzanie ostatecznego raportu NTSB w sprawie tragedii może potrwać nawet do dwóch lat.
Autor: momo//rzw / Źródło: Ney York Times, PAP