Nie tylko serwery poczty elektronicznej Partii Demokratycznej i Republikańskiej miały paść ofiarą rosyjskich hakerów. Według telewizji CBS atakowi uległ też system obsługujący najważniejszych wojskowych USA - Kolegium Sztabów Połączonych. Jedynym ratunkiem było jego całkowite wyłączenie.
Do ataku miało dojść w 2015 roku, ale nie informowano o tym publicznie. Stacja CBS twierdzi, że opowiedział jej o tym były już szef Kolegium Sztabów Połączonych generał Martin Dempsey. Miał on zostać zaalarmowany o kryzysowej sytuacji telefonem wcześnie rano w sierpniu 2015 roku. Dzwonił szef Narodowej Agencji Bezpieczeństwa admirał Mike Rogers.
Nie ukraść, ale zniszczyć
Rosyjscy hakerzy mieli przypuścić zmasowany atak na system pocztowy służący do jawnej komunikacji. Nie ten, przez który przechodzą informacje tajne. Korzysta z niego około 3,5 tysiąca wojskowych i cywilów pracujących w Kolegium. Atak miał nie mieć na celu uzyskanie danych wywiadowczych. Napastnicy zdołali wykraść na przykład hasła i loginy, oraz wzory podpisów elektronicznych, jednak ich głównym celem miało być wywołanie chaosu i szkód. Atak miał być na tyle niszczycielski i trudny do zatrzymania, że nie było innej opcji, niż wyłączyć cały system. Wymiana uszkodzonego sprzętu i oprogramowania miała zająć dwa tygodnie. Przez ten czas Kolegium było pozbawione podstawowego systemu poczty elektronicznej. Nie wiadomo jakie były motywy napastników. Miało nie być jednak wątpliwości, że to Rosjanie. Według CBS wojskowi przypuszczali, że motywem był po prostu odwet za działania USA wymierzone w Rosję po jej agresji na Ukrainę.
Autor: mk\mtom / Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: US Navy