Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow oświadczył, że sytuacja związana z kontaktami ambasadora Rosji w USA Siergieja Kislaka przypomina "polowanie na czarownice".
Ławrow oznajmił, że praktyką jest utrzymywanie przez ambasadorów w obcych państwach kontaktów w różnej formie. - Jeśli chodzi o sytuację wokół stosunków rosyjsko-amerykańskich, konkretnie - wokół tych kontaktów, jakie utrzymywał i utrzymuje nasz ambasador, to mogę powiedzieć jedno: ambasadorowie mianowani są właśnie po to, by podtrzymywać stosunki między państwami - powiedział szef dyplomacji Rosji.
Jak dodał, stosunki te podtrzymywane są poprzez spotkania, rozmowy i kontakty, w których rozmówcami są zarówno oficjalni przedstawiciele władzy wykonawczej, jak i deputowani czy organizacje społeczne i działacze. - Tej praktyki nikt nigdy nie kwestionował - podkreślił minister.
Wyraził ocenę, że istota zarzutów wobec Kislaka i jego rozmówców sprowadza się do tego, że ambasador kontaktował się z politykami amerykańskimi będącymi w opozycji do administracji ówczesnego prezydenta USA Baracka Obamy.
Rzeczniczka MSZ z "dobrą radą dla CNN"
Wcześniej głos w sprawie Kislaka zabrała rzeczniczka MSZ Maria Zacharowa.
W rozmowie z CNN powiedziała, że ambasador Rosji w USA jest uznanym na świecie dyplomatą. Stwierdziła, że nie podoba jej się to, że telewizja CNN "oskarża go o bycie rosyjskim szpiegiem, który rekrutuje".
- Proszę przestać rozpuszczać kłamstwa i fałszywe informacje. To dobra rada dla CNN - powiedziała zirytowana. I dodała, grożąc palcem: - Proszę przestać rozsiewać kłamstwa i fałszywe wiadomości.
"Totalne polowanie na czarownice"
Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow oświadczył w piątek, że zgadza się z oceną prezydenta USA Donalda Trumpa na temat sytuacji wokół kontaktów z rosyjskim ambasadorem. Trump, wypowiadając się o naciskach w sprawie ustąpienia ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Jeffa Sessionsa, oświadczył, że jest to "totalne polowanie na czarownice". "Po wyczerpującej definicji sformułowanej przez prezydenta Trumpa nie mamy nic do dodania" - powiedział Pieskow.
Dziennik "Washington Post" podał w środę, że Sessions podczas posiedzenia senackiej komisji sprawiedliwości zeznał, że nie miał w czasie kampanii wyborczej kontaktów z władzami rosyjskimi. W czwartek Sessions przyznał, że jeszcze, gdy nie był ministrem, a senatorem i doradcą sztabu Trumpa, spotkał się dwukrotnie z ambasadorem Rosji. Jak tłumaczył, podczas przesłuchań w Senacie sądził, iż w pytaniu o przedstawicieli Rosji chodziło o kontakty w sprawie kampanii wyborczej.
"New York Times" ujawnił w piątek kolejne okoliczności kontaktów Kislaka i ludzi z otoczenia Trumpa, w tym jego zięcia Jareda Kushnera, podczas kampanii prezydenckiej i w okresie między wyborami a przejęciem władzy przez nową administrację.
Wcześniej doniesienia mediów w USA o kontaktach z ambasadorem Rosji doprowadziły do dymisji gen. Michaela Flynna, powołanego przez Trumpa na stanowisko doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego.
Autor: pk\mtom / Źródło: PAP, CNN
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock