Rosjanie zaleźli za skórę Aleksandrowi Łukaszence. Białoruski prezydent zaatakował swoich sąsiadów za to, że nie płaci za użytkowanie baz wojskowych na terenie Białorusi. Zagroził jednocześnie, że nie weźmie udziału w szczycie Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (ODKB) w maju.
Łukaszenka odniósł się do rosyjsko-ukraińskiego porozumienia w sprawie przedłużenia stacjonowania rosyjskiej Floty Czarnomorskiej na Krymie.
- Chcę pogratulować moim ukraińskim kolegom tego zwycięstwa. Podpisując tę umowę zaoszczędzili kilka miliardów dolarów - powiedział Łukaszenka dziennikarzom.
Wielkie zero
Po czym dodał: - Gdyby ktoś zapomniał, to Rosja ma dwie bazy wojskowe na białoruskiej ziemi. I Rosja płaci nam za te bazy zero rubli, zero kopiejek i zero dolarów.
Przedstawiciele Rosji twierdzą, że Moskwa nie płaci Mińskowi za bazy, ponieważ Białoruś otrzymuje rosyjską ropę naftową i gaz po niższych cenach. Z kolei według Białorusi, brak opłat wynika z bliskiego wojskowego i politycznego partnerstwa obu krajów.
"Zamach stanu w Kirgistanie"
Łukaszence nie spodobało się również udzielone przez Rosję poparcie dla opozycji w Kirgistanie, która doprowadziła do odsunięcia od władzy prezydenta Kurmanbeka Bakijewa. Bakijew przebywa obecnie na Białorusi.
Przy tej okazji białoruski prezydent zagroził, że nie weźmie udziału w nieformalnym szczycie ODKB, planowanym 8 maja w Moskwie. Stanie się tak jeśli w porządku obrad nie znajdzie się kwestia "zamachu stanu" w Kirgistanie.
- Co to za organizacja, która milczy, gdy u jednego z jej członków dochodzi do rozlewu krwi i antykonstytucyjnego zamachu stanu - pytał Łukaszenka.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Archiwum TVN24