Wielotysięczne demonstracje odbyły się w Bejrucie i innych miastach Libanu w piątek. Libańczycy ponownie wyszli na ulice z powodu załamania krajowej waluty i najgorszego od lat kryzysu gospodarczego. Protestujących nie powstrzymały decyzje rządu mające ustabilizować sytuację.
W czasie protestów zostało spalonych i splądrowanych wiele oddziałów bankowych. W Bejrucie demonstranci obrzucili policję koktajlami Mołotowa, funkcjonariusze odpowiedzieli gazem łzawiącym.
W położonym na północy kraju mieście Tripoli doszło do starć manifestujących z wojskiem próbującym przywrócić porządek. Żołnierze zostali obrzuceni kamieniami.
Sytuację Libijczyków pogorszyło wprowadzenie przez banki ograniczeń w wypłatach twardej waluty, w tym dolarów USA. Wielu z nich, pozbawionych dostępu do swoich kont dolarowych, popadło w nędzę, podobnie jak ci, którzy praktycznie stracili swoje oszczędności zgromadzone w krajowej walucie.
- Wyszliśmy na ulice ponieważ żadne z naszych żądań nie zostało spełnione. Dostaliśmy premiera, który jest jeszcze gorszy niż poprzedni. Dzisiaj kurs dolara osiągnął 7 tysięcy libańskich funtów. Nie stać nas na jedzenie, na zapłatę czynszu i na cokolwiek. Pozostaniemy tutaj dopóki kurs dolara nie spadnie i nasze żądania nie zostaną spełnione - powiedział jeden z uczestników demonstracji w Bejrucie, który przedstawił się jako Manal.
Inny protestujący stwierdził: - Liban zawsze był chaotyczny i wydaje się że nasze wysiłki nic nie zmienią, tak więc niech będzie jeszcze większy chaos.
Sytuacja może wymknąć się spod kontroli
Premier Hassan Diab przewodniczył w piątek nadzwyczajnemu posiedzeniu gabinetu w celu przedyskutowania obecnej sytuacji. Wkrótce potem rząd ogłosił, że podejmie kroki mające ustabilizować sytuację.
Prezydent Michel Aoun oświadczył, że bank centralny skieruje na rynek więcej dolarów USA w celu ograniczenia spadku wartości krajowej waluty.
Wielu obserwatorów jest zdania, że obecna sytuacja może wymknąć się spod kontroli i przypomina tę z okresu poprzedzającego wojnę domową, która wybuchła w 1975 roku.
Od października zeszłego roku, kiedy rozpoczęły się protesty, funt libański stracił 70 procent swojej wartości. Pandemia koronawirusa na pewien czas stłumiła protesty, jednak obecnie wybuchły z nową siłą.
Jak odnotowała agencja Reutera, do protestów w Libanie dochodzi w czasie, gdy Bejrut prowadzi rozmowy z Międzynarodowym Funduszem Walutowym w sprawie programu reform, który ma zapewnić temu krajowi pomoc finansową.
Źródło: PAP, Reuters