Po ponad miesiącu formalnego zawieszenia broni pod auspicjami ONZ, obie strony wojny domowej w Syrii kończą grę pozorów. Po masakrze w mieście Hula, w której zginęło ponad 100 cywilów, w kraju gwałtownie wybuchają starcia pomiędzy armią a rebeliantami. Główne ugrupowanie opozycyjne - Wolna Armia Syrii - ogłosiło, że wobec krwawych ataków sił reżimu nie będzie przestrzegać rozejmu.
Do gwałtownych walk między syryjską armią a rebeliantami doszło w niedzielę między innymi w mieście Hama w zachodniej Syrii - podało Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka. Wojsko ma ostrzeliwać trzy dzielnice miasta.
Ponadto w nocy z soboty na niedzielę siły reżimowe zbombardowały miasto Rastan, które od miesięcy odpiera ataki wojska i sił bezpieczeństwa. 60-tysięczny Rastan znajduje się 25 km na północ od Hims, stolicy prowincji o tej samej nazwie. Według opozycji, co minutę na zabudowania spadały średnio dwa granaty moździerzowe. Niedaleko stołecznego Damaszku, w mieście Harasta, również rozgorzały ostre walki między armią i rebeliantami. Nie ma na ich temat szczegółowych informacji.
Walki na granicy Starcia miały także miejsce niedaleko granicy z Irakiem. Walki spowodowały, że irackie władze zdecydowały się w nocy z soboty na niedzielę na ogłoszenie stanu pogotowia dla swoich sił bezpieczeństwa i straży granicznej w pobliżu terenów starć.
Alarm irackich sił trwał od godz. 23 czasu lokalnego (22 czasu polskiego) w sobotę do niedzieli rano - poinformował dowódca straży granicznej Ali Dżuwair. Jak sprecyzował, walki toczyły się między regularnymi siłami syryjskimi a opozycyjną Wolną Armią Syryjską na wielu punktach kontroli granicznej po syryjskiej stronie. Granica z Irakiem ma duże znaczenie dla syryjskiej rebelii, ponieważ przez nią ma płynąć jeden z strumieni zaopatrzenia w broń i ochotników. Po latach rebelii przeciw wojskom USA i nowym irackim władzom, w Iraku pozostało wielu doświadczonych bojowników dysponujących zapasami uzbrojenia, którzy teraz znaleźli zajęcie w sąsiedniej Syrii. Koniec pozorów
Najnowsza fala przemocy została wywołana niezwykle krwawą masakrą w mieście Hula. W sobotę w wyniku ostrzału zginęło, według najnowszych danych, 109 cywilów, w tym dziesiątki dzieci. To najgorsza jednostkowa masakra od początku wojny domowej 14 lat temu i najostrzejsze naruszenie formalnego zawieszenia broni obowiązującego od 12 kwietnia, które wynegocjował przedstawiciel ONZ, Kofi Annan. Opozycja i organizacje praw człowieka wskazują na siły rządowe jako sprawcę. Jednak reżim Damaszku odżegnuje się od winy. - Kobiety, dzieci i starcy zostali zastrzeleni. Tak nie postępuje heroiczna Armia Syrii - stwierdził rzecznik syryjskiego MSZ Jihad Makdesi. W reakcji na wydarzenia w Huli główna organizacja syryjskiej opozycji, zrzeszająca licznych dezerterów Wolna Armia Syrii, że nie będzie dłużej przestrzegać zawieszenia broni. - Ogłaszamy, że dopóki ONZ nie podejmie zdecydowanych kroków w celu ochrony ludności cywilnej, to plan Annana idzie do diabła - podała rebeliancka armia w oświadczeniu cytowanym przez Al Jazeerę.
Autor: jak / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Youtube