Kierowca autokaru z zarzutem. Aresztu nie będzie

Aktualizacja:
W wypadku zginęły dwie osobyPAP EPA

Kierowca polskiego autokaru, który rozbił się we wtorek pod Miluzą stanie przed sądem za nieumyślne spowodowanie śmierci i ciężkiego uszkodzenia ciała w wyniku wypadku - postanowił sąd w Miluzie. Mężczyzna będzie mógł odpowiadać z wolnej stopy. Pierwsze ekspertyzy wykazały, że w chwili wypadku autokar jechał prawie 100 km/h.

Jak podał lokalny portal DNA, 29-letni mężczyzna usłyszał zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci i ciężkiego uszczerbku na zdrowiu w wyniku wypadku. Prokurator poinformował, że kierowca nie zostanie aresztowany, będzie mógł wrócić do Polski i odpowiadać z wolnej stopy.

Jechał prawie 100 km/h

Wcześniej francuskie media pisały, co mogło być przyczyną wypadku - prawdopodobnie zawinił gwałtowny skręt kierownicą i awaryjnie hamowanie.

Według żandarmerii, kierowca miał zamiar wyprzedzić ciężarówkę, kiedy zdał sobie sprawę, że musi zjechać z autostrady na Sausheim. Wówczas gwałtownie skręcił kierownicą i zahamował. Autokar wjechał w wysepkę przy zjeździe, zabezpieczoną barierką i przewrócił się. Pierwsze ustalenia śledczych mówią o tym, że w chwili wypadku autokar jechał z prędkością 98 km/h.

Prowadził niespełna dwie godziny Podano także, że dwie zmarłe osoby to 53-letnia kobieta i 40-letni mężczyzna. Prokurator podał, że kierowca nie chce uchylać się od odpowiedzialności za wypadek. Nadal jest w szoku po tym, co się stało.

- Czekamy jeszcze na wyniki badań medycznych, którym został poddany kierowca - mówi pułkownik Pascal Hurtault. Pierwsze testy na obecność alkoholu w organizmie podejrzanego wypadły negatywnie.

Śledczy badają teraz ewentualne przyczyny techniczne, które mogłyby wpłynąć na sprawność pojazdu. Funkcjonariusze wykluczają jednocześnie hipotezę, że przyczyna wypadku mogłaby wynikać ze zmęczenia prowadzącego. - W chwili wypadku mężczyzna prowadził pojazd niespełna dwie godziny - precyzuje płk Hurtault.

Ciężko ranni

Do wypadku doszło we wtorek ok. godziny 8. W wypadku zginęły dwie osoby. W stanie ciężkim jest nadal w sumie dziewięciu pasażerów. Ranni przebywają w szpitalach w czterech miastach wschodniej Francji: Miluzie, gdzie jest zdecydowana większość poszkodowanych, oraz w Strasburgu, Colmarze i Belfort.

Jak poinformował PAP attache prasowy polskiej ambasady Piotr Błoński około godz. 13, w tych francuskich szpitalach, przebywało wciąż 28 hospitalizowanych pasażerów autokaru. W stosunku do dwóch najbardziej poszkodowanych pacjentów lekarze nie chcą w tej chwili rokować. Dziewiątka pasażerów jest w stanie ciężkim, a stan zdrowia 19 innych lekarze określają jako stabilny. Według Błońskiego, niektórzy spośród lżej rannych pasażerów powinno opuścić szpital w ciągu dnia.

"Poważne złamania i urazy wewnętrzne" Jak powiedział PAP w środę rano ambasador RP w Paryżu Tomasz Orłowski, żaden z pasażerów ciężko rannych we wtorek w wypadku pod Miluzą nie zmarł minionej nocy. Do szpitali trafiły zaraz po wypadku 32 osoby; stan 11 z nich był wtedy ciężki, w tym 5-6 krytyczny. Dyplomata sprecyzował, że najciężej ranne osoby, hospitalizowane m.in. w Miluzie i Colmarze, przeszły operacje. Jak poinformował jeszcze we wtorek obecny na miejscu główny lekarz jednostki strażackiej departamentu Górny Ren, Francis Levy, ciężko ranni mieli przede wszystkim "poważne złamania i urazy wewnętrzne".

Autor: KSu,jk\mtom,gak\k / Źródło: DNA.fr, lAlsace.fr, PAP

Źródło zdjęcia głównego: PAP EPA

Raporty: