Raila Odinga, lider opozycji w Kenii, który przegrał niedawne wybory prezydenckie, zapowiedział w środę, że zwróci się do Sądu Najwyższego, by podważyć wynik głosowania. Wybory wygrał prezydent Uhuru Kenyatta, który ma rządzić kolejną 5-letnią kadencję. Opozycja zarzuca władzom sfałszowanie wyników wyborów.
- Postanowiliśmy zwrócić się do Sądu Najwyższego - oświadczył Odinga. - To dopiero początek - dodał. Powtórzył, że podczas liczenia wyników głosowania z 8 sierpnia doszło do manipulacji informatycznych. W ich wyniku "komputerowo wygenerowano prezydencję" - powiedział, nazywając to, co się stało, "masakrą demokracji".
Odinga już w 2013 roku, kiedy przegrał z Kenyattą w poprzednich wyborach, próbował w Sądzie Najwyższym podważyć wyniki głosowania, ale SN ostatecznie wtedy je zatwierdził. Czas na zwrócenie się do Sądu mija w piątek. Organ ten będzie miał 14 dni na wydanie werdyktu w sprawie ważności wyborów.
"Głosimy pokój"
Odinga zwrócił się w środę także do swych zwolenników z apelem o pokojowe manifestacje przeciwko wynikowi wyborów, przypominając, że konstytucja z 2010 roku, której był współautorem, gwarantuje prawo do demonstracji, strajku i nieposłuszeństwa obywatelskiego.
- Głosimy pokój (...) bronimy naszych praw do zgromadzeń i manifestacji. Będziemy organizować czuwania, minuty ciszy, będziemy bić w bębny i zrobimy wszystko, co jest możliwe, by w sposób pokojowy skierować uwagę na rażące nieprawidłowości wyborcze - oświadczył. - Kenijczycy nie muszą uciekać się do przemocy, by uzyskać sprawiedliwość - dodał.
Śmierć i oskarżenia
Według Kenijskiej Narodowej Komisji Praw Człowieka co najmniej 24 osoby zostały zastrzelone przez policję podczas powyborczych protestów. Policja podała, że zginęło 10 osób i prawie wszystkie popełniały przestępstwo w chwili, gdy padły strzały.
Rozruchy wybuchły po ogłoszeniu w piątek wieczorem przez komisję wyborczą rezultatów głosowania, zgodnie z którymi 55-letni Kenyatta zdobył 54 proc. głosów i pozostanie na kolejne pięć lat na stanowisku prezydenta mimo zarzutów opozycji, że wyniki sfałszowano. Międzynarodowi obserwatorzy nie potwierdzili, że doszło do nieprawidłowości. Komisja wyborcza podała, że doszło do próby włamania do systemów informatycznych używanych podczas wyborów, ale atak hakerski został odparty. Wyborom prezydenckim 8 sierpnia towarzyszyły obawy przed powtórzeniem się fali przemocy z 2007 roku, kiedy wyniki wyborów zostały zakwestionowane przez opozycję. W walkach plemiennych poniosło wtedy śmierć ok. 1200 osób, a liczbę uchodźców szacowano na kilkaset tysięcy. Od niedzieli w miejscach, gdzie po wyborach doszło do zamieszek, jest już spokojnie.
Autor: mtom / Źródło: PAP