Dwie główne partie proniepodległościowe Katalonii porozumiały się w sprawie poparcia kandydatury byłego premiera prowincji Carlesa Puigdemonta na nowego szefa regionalnego rządu. Przebywający w Belgii Puigdemont jest ścigany przez władze Hiszpanii.
Przedstawiciel bloku wyborczego Razem dla Katalonii (Junts Per Catalunya) Jordi Xucla powiedział w środę, że jego partia wraz z Republikańską Lewicą Katalonii (ERC) poprze powrót Puigdemonta na stanowisko, z którego w ostatnim czasie kierował on niepodległościowymi dążeniami regionu. - Wybory z 21 grudnia 2017 roku dały nam mandat do reprezentowania większości. Kandydatem na premiera będzie oczywiście Puigdemont - powiedział Xucla w hiszpańskim radiu. Puigdemont pozostaje jednak na uchodźstwie w Belgii, dokąd udał się wraz z czworgiem byłych katalońskich ministrów obawiając się aresztowania. Może natychmiast zostać zatrzymany, jeśli wróci do Hiszpanii. Mimo to polityk chce, aby regionalny parlament poparł jego kandydaturę na szefa rządu.
"Aby rządzić Katalonią, trzeba być w Katalonii"
Przepisy katalońskiego parlamentu w tej sprawie są niejasne, ale sprzeciwiająca się secesji opozycja twierdzi, że premier nie może kierować rządem z zagranicy.
- To oczywiste, że aby rządzić Katalonią, trzeba być w Katalonii, nie można tego zrobić za pośrednictwem WhatsApp - powiedziała szefowa centroprawicowej partii Ciudadanos Ines Arrimadas.
- Osoba, która ucieka przed sprawiedliwością, nie może być premierem - dodała. Drugim potencjalnym kandydatem na szefa rządu jest lider ERC Oriol Junqueras, który przebywa w tymczasowym areszcie w Madrycie.
Trafił do niego 2 listopada 2017 roku wraz z kilkorgiem byłych członków katalońskiego gabinetu w związku ze śledztwem w sprawie roli w jednostronnym ogłoszeniu niepodległości przez kataloński parlament 27 października.
Przedterminowe wybory
Na te działania, które były niezgodne z hiszpańską konstytucją, władze centralne w Madrycie odpowiedziały przejmując kontrolę nad Katalonią, dymisjonując regionalnych ministrów i rozwiązując parlament.
Rząd Mariano Rajoya ogłosił też wybory do regionalnego parlamentu w Barcelonie, które odbyły się 21 grudnia. Bezwzględną większość mandatów zdobyły partie popierające secesję, którym jednak nie udało się otrzymać ponad 50 procent głosów obywateli.
Niejednoznaczny wynik nie przyczynił się do zakończenia najpoważniejszego kryzysu politycznego w Hiszpanii od lat i pokazał, że Katalończycy są nadal podzieleni w kwestii niepodległości. Pierwsza sesja nowego katalońskiego parlamentu odbędzie się 17 stycznia. Partie opowiadające się za secesją dysponują łącznie 66 spośród 135 miejsc w parlamencie. Dominacja separatystów w parlamencie Katalonii jest uzależniona od aresztowanych lub przebywających w Belgii deputowanych, którzy nie będą mogli głosować, jeśli nie zostaną wypuszczeni na wolność lub nie przekażą swego mandatu innemu politykowi z listy partyjnej. W pierwszym głosowaniu do uzyskania inwestytury niezbędna jest bezwzględna większość głosów. Nowy premier mógłby jednak otrzymać poparcie w drugim głosowaniu, gdzie konieczna jest zwykła większość głosów. Sondaże nieustannie wskazują, że większość Katalończyków chce mieć możliwość decydowania o przyszłości regionu, ale są po podzieleni jeśli chodzi o możliwość oderwania się od Hiszpanii.
Autor: kg / Źródło: PAP