Spłonęło 21 domów, ogień objął 15 tysięcy hektarów a wszystko przez... małego chłopca. Według ostatnich ustaleń to bawiący się zapałkami chłopiec wywołał jeden z tragicznych pożarów, jakie trawiły ostatnio rejon Los Angeles.
Władze Kalifornii nie chcą ujawniać tożsamości dziecka. Wiadomo tylko, że chłopiec został już przesłuchany i przyznał się do nieumyślnego wzniecenia pożaru.
W ostatnich tygodniach w Kalifornii w ogniu zginęło 14 osób, spłonęło ponad dwa tysiące domostw. Pożar rozciągał się od Los Angeles aż po granicę z Meksykiem. Straty ocenia się na ponad miliard dolarów.
Najgroźniejsza była sytuacja w rejonie San Bernardino, gdzie wielki pożar całkowicie wymknął się spod kontroli strażaków. W zagrożonej strefie znajdowało się ponad sześć tysięcy domów.
Pożary zmusiły władze do przeprowadzenia największej w historii USA akcji ewakuacyjnej, która w samym hrabstwie San Diego objęła pół miliona ludzi. Według wstępnych szacunków, straty po pożarach tylko w tym hrabstwie mogą przekroczyć miliard dolarów.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24