W północnym Londynie kolejna niespokojna noc, choć zamieszki przeniosły się z Tottenham do Enfield. Poszły szyby w kilku sklepach, zniszczono przynajmniej jeden policyjny samochód, policja jest w pełnej gotowości. Patrole policji zwiększono też na ulicach Brixton, dzielnicy położonej bardziej na południe Londynu. Niepokoje policja odnotowała także w Walthamstow, Islington, Waltham Forest, na Oxford Circus i Ponders End.
Miejscowy konserwatywny poseł Nick de Bois nazwał zajścia "poważnymi, choć nie na dużą skalę". Według telewizji ITV, policja szturmowa rozpędziła uczestników zajść pałkami. Na miejscu była też policja konna i psy. W internecie opublikowano zdjęcie policyjnego samochodu z przednią szybą rozbitą płytą chodnikową. Główną ulicę zamknięto dla ruchu, a właściciele sklepów kończyli pracę wcześniej.
CNN natomiast podaje, że doszło do sporadycznych aktów przemocy, ale o skali bez porównania mniejszej niż sobotnie zamieszki. - Na ulicach widać gromadki młodych mężczyzn w kapturach i szalikach zasłaniających twarze. Wygląda na to, że gangi szukają sposobności, by splądrować sklepy - ocenił reporter CNN.
Tottenham przypomina pobojowisko
Po sobotnich rozruchach w pobliskiej dzielnicy Tottenham, których uczestnicy zdemolowali dwa policyjne samochody i autobus, podpalili wiele sklepów i rozkradli towar, do Londynu ściągnięto dodatkowe posiłki policyjne z okolicznych hrabstw, a na ulice skierowano wzmocnione patrole.
Policja poinformowała o wszczęciu dochodzenia w sprawie sobotnich rozruchów, któremu nadano kryptonim "Operation Withern". 26 policjantów doznało w nich obrażeń, 55 osób zatrzymano. Tottenham przypomina pobojowisko.
Jak powiedział w TVN24 Robert Jasiewicz z Polskiego Radia Londyn, na Tottenham wczoraj było już spokojnie, ale walki przeniosły się na inne dzielnice. Wszystko zaczęło się w niedzielę o godz. 18 w dzielnicy Enfield, gdzie ok. 200 młodych ludzi starło się z policją. Wybijali szyby w sklepach i niszczyli radiowozy. Do zamieszek doszło także w Brixton na południu Londynu, gdzie demonstranci splądrowali i zdemolowali kilka sklepów. Rannych zostało trzech policjantów - uczestnicy zamieszek próbowali przejechać ich samochodem. Niespokojnie było także w centrum Londynu. Do wielu aktów wandalizmu doszło na Oxford Circus.
Zamieszki po śmierci Duggana
Zapalnikiem burzliwych rozruchów była śmierć 29-letniego Marka Duggana, mieszkańca Tottenhamu, jednej z biedniejszych dzielnic Londynu, zamieszkałej głównie przez czarną społeczność. Duggan miał zginąć w wyniku wymiany ognia przy próbie aresztowania. Policja stara się ustalić przebieg zdarzeń.
Komisja zajmująca się skargami na policję (Independent Police Complaints Commission - IPPC) opublikowała w niedzielę oświadczenie, w którym odcięła się od "nieprawdziwych i podżegających" doniesień sugerujących, że policja dokonała na Dugganie egzekucji. Na miejscu, gdzie zginął mężczyzna, miano znaleźć broń palną nie należącą do policji.
Kto strzelał?
Jeden z pocisków, najprawdopodobniej wystrzelony właśnie z tej broni, utkwił w policyjnym radiu, dzięki czemu funkcjonariusz uszedł z życiem. Poniedziałkowy "Guardian" twierdzi jednak, że są w tej kwestii wątpliwości. Z policyjnej broni miano oddać dwa strzały.
Sobotnie zajścia w dzielnicy Tottenham potępiła też rodzina Duggana. Jego brat Shaun Hall powiedział dziennikarzom, że nie chce, by rozruchy były kojarzone z imieniem brata, którego nazwał człowiekiem rodzinnym i spokojnym. Przekonywał, że Duggan nie strzelał do policji.
Pokojowa demonstracja
Zanim doszło do rozruchów, przed posterunkiem policji zebrało się u ok. 300 mieszkańców Tottenhamu domagając się "sprawiedliwości" dla Duggana. Motywem tego - początkowo - pokojowego protestu było niezadowolenie z pracy policji, która nie zapoznała rodziny zmarłego z okolicznościami jego śmierci.
Wysokiej rangi oficer policji Adrian Hanstock powiedział telewizji Sky, że pokojowy protest został opanowany przez grupy ludzi zdecydowanie mniej pokojowo nastawionych, w większości gangi spoza Tottenhamu. Telewizja Sky zauważa, że przemocy na tak dużą skalę nie można było się spodziewać. "Guardian" twierdzi jednak, że przywódcy miejscowej społeczności uprzedzali policję, że wiec przed posterunkiem policji może wymknąć się spod kontroli.
Do rozruchów na tle rasowym doszło w dzielnicy Tottenham również w 1985 r.
Źródło: PAP, telegraph.co.uk