Co najmniej 36 osób zginęło w trzech eksplozjach, które wstrząsnęły iracką stolicą. Celem zamachowców były bagdadzkie hotele.
Jedna eksplozja nastąpiła przy wejściu do hotelu Ishtar Sheraton, na wschodnim brzegu rzeki Tygrys. Podmuch eksplozji był tak silny, że wyrwał drzwi w pobliskiej siedzibie agencji Reutera.
Zina Tareq, iracka dziennikarka, która była w biurze w trakcie zamachu, opowiedziała agencji, że w trakcie eksplozji zatrząsł się cały budynek. - Usłyszeliśmy ogłuszający dźwięk. Sufit spadł na nas i wypadły okna - relacjonowała Tareq, która przed odłamkami schowała się pod biurkiem.
Betonowe bloki jak domino
Na miejscu eksplozji natychmiast pojawił się wielki bijący w niebo słup dymu. Natychmiast pojawiły się ambulanse i helikoptery, wojsko odcięło cały rejon miasta, w którym doszło do zamachu.
Ogromną siłę wybuchu unaoczniają zdjęcia telewizyjne z miejsca zamachu. Potężne betonowe bloki, które miały chronić hotel przed zamachami od strony bulwaru Abu Nawas, posypały się jak kostki domina.
Budynek od kilku lat nie służył jako hotel. Mieściły się w nim głównie biura firm i redakcje mediów.
Atak na dziennikarzy?
Druga eksplozja nastąpiła w pobliżu hotelu Babylon, w którym zatrzymują się nie tylko podróżni, ale czasem również członkowie irackiego rządu. Trzeci wybuch miał miejsce przed hotelem al-Hamra.
Budynek, dom dla wielu zagranicznych dziennikarzy, ucierpiał mocno w eksplozji. Łącznie w trzech atakach zginęło co najmniej 36 osób, a 71 zostało rannych.
Zamach przed wyborami
Po raz ostatni do serii zamachów doszło w Bagdadzie 8 grudnia 2009 roku. Zginęło w nich ponad 120 osób, a ponad 500 zostało rannych.
7 marca w Iraku odbędą się wybory parlamentarne. W zeszłym tygodniu komisja rządowa wykluczyła z nich ponad 500 polityków, głównie sunnitów, zarzucając im powiązania z reżimem Saddama Husajna.
Obserwatorzy ostrzegają, że w okresie przedwyborczym działalność terrorystyczną mogą nasilić fundamentalistyczne ugrupowania sunnickie, odrzucające wybory.
Źródło: reuters, pap