Uczestnicy niedzielnego marszu przeciwko nowelizacji prawa ekstradycyjnego w Hongkongu próbowali zwrócić uwagę turystów z Chin kontynentalnych na ten problem. Była to kolejna z serii masowych manifestacji w tym specjalnym regionie administracyjnym ChRL.
Według organizatorów w marszu wzięło udział 230 tysięcy osób. Policja oszacowała liczbę uczestników na 56 tysięcy.
Była to pierwsza taka manifestacja w dzielnicy Koulun, gdzie znajduje się wiele luksusowych sklepów i domów towarowych, cieszących się olbrzymią popularnością wśród turystów z Chin kontynentalnych. Niektórzy uczestnicy demonstracji starali się zwrócić uwagę przybyszów z kontynentu i przekonać ich do swoich racji.
"Ludzie w Hongkongu walczą o swoją wolność"
Jak podaje publiczna rozgłośnia RTHK, podczas marszu wznoszono okrzyki w języku mandaryńskim i rozdawano ulotki napisane uproszczonymi chińskimi znakami. W Hongkongu mówi się po kantońsku i pisze znakami w wersji tradycyjnej.
- Wierzymy, że wznoszenie haseł po mandaryńsku jest najszybszym sposobem, by (odwiedzający - red.) dowiedzieli się, co się dzieje w Hongkongu, jakie są nasze obawy - powiedziała tej rozgłośni uczestniczka marszu Hilda Wong.
Wcześniejsze protesty przeciwko popieranemu przez Pekin projektowi nowelizacji prawa ekstradycyjnego odbywały się w centrum miasta, na wyspie Hongkong. Kontrolowana przez komunistyczne władze prasa Chin kontynentalnych jednostronnie przedstawiała te wydarzenia, a cenzorzy usuwali z internetu pochodzące z niezależnych źródeł informacje na ich temat.
- Jestem poruszony, widząc, jak ludzie w Hongkongu walczą o swoją wolność - powiedział agencji Reutera 54-letni biznesmen z Szanghaju Alan Zhang, który obserwował niedzielny marsz w pobliżu sklepu z elektroniką przy Canton Road, gdzie mieści się wiele domów towarowych odwiedzanych przez gości z kontynentu.
- To jest coś, czego nie możemy robić w Chinach. Myślę, że ci, którzy przyjechali tu po raz pierwszy, nie wiedzą, co się teraz dzieje (…) To naprawdę pozwala mi zobaczyć, w czym Hongkong różni się od Chin - powiedział ten chiński przedsiębiorca, który często bywa w Hongkongu.
Kontrowersje wokół nowelizacji
Według hongkońskiego dziennika "South China Morning Post" większość przybyszów z kontynentu przebywających w czasie marszu przy Canton Road nie zdawała sobie sprawy z kontrowersji wokół nowelizacji prawa ekstradycyjnego w Hongkongu. Jedna z turystek z prowincji Fujian, kobieta o nazwisku Jiang, powiedziała gazecie, że nie ma pojęcia, dlaczego ludzie manifestują.
Niedzielny marsz był pierwszą dużą demonstracją przeciwko nowelizacji prawa ekstradycyjnego od poniedziałku, gdy w dorocznym marszu demokratycznym przeszło według organizatorów ponad pół miliona ludzi. Również w poniedziałek kilkusetosobowa grupa przeciwników nowelizacji wdarła się do siedziby lokalnego parlamentu i okupowała ją przez kilka godzin.
Rząd Hongkongu utrzymuje, że nowelizacja przepisów ekstradycyjnych jest konieczna, aby uniemożliwić zbiegłym kryminalistom ukrywanie się w regionie. Wiele osób odbiera jednak ten projekt jako kolejny przejaw ograniczania autonomii Hongkongu oraz nasilenia ingerencji rządu centralnego w wewnętrzne sprawy miasta.
Pod presją największych demonstracji politycznych w Hongkongu od jego przyłączenia do Chin lokalne władze bezterminowo zawiesiły prace nad projektem, ale nie wycofały go całkowicie, czego domagają się przeciwnicy ustawy.
Autor: kz\mtom / Źródło: PAP