Francuscy socjaliści domagają się ukarania syryjskiego reżimu, opozycja jest przeciwna, a media zwracają uwagę na niezręczne położenie prącego do wojny prezydenta Francois Hollande'a, który musi dostosować się do USA zwlekających z interwencją.
Francja stała się najważniejszym sojusznikiem Waszyngtonu, odkąd Wielka Brytania przestała nalegać na szybką interwencję w Syrii. Ale Paryż ryzykuje, że znajdzie się w położeniu, w którym będzie działał bezwolnie "jako przyczepa" Stanów Zjednoczonych - ostrzegł były premier i jeden z najbardziej prominentnych członków opozycyjnej centroprawicowej UMP Francois Fillon - pisze "L'Express".
Lewica chce uderzenia, prawica woli negocjacje
Typowy porządek polityczny we Francji stanął na głowie - konstatują media. Lewica chce jak najszybciej podjąć operację wojskową, opozycyjna prawica stawia na negocjacje. Pałac Elizejski uważa, że im dalej od daty ataku chemicznego (21 sierpnia) tym słabszym poparciem cieszyć się będzie misja ukarania reżimu. Deputowani z UMP nawołują do "przyznania, że (...) tylko kompromis z obecnym (syryjskim) reżimem może załagodzić napięcia i pozwolić, przy udziale Rosji, na pokojowe rozwiązanie polityczne". Hollande, zmuszony nagle czekać, aż prezydent USA Barack Obama zyska poparcie Kongresu dla swego planu ukarania Damaszku, został poddany rosnącej presji politycznej. Prezydent znalazł się "w pułapce (polityki) wewnętrznej i jest osamotniony na froncie zagranicznym" - komentuje prawicowy dziennik "Le Figaro".
Czekanie na decyzję Waszyngtonu wydłuży okres, w którym Hollande będzie musiał stawiać czoło "nasilającej się kontestacji opozycji, która chce głosowania w parlamencie" nad ewentualną interwencją w Syrii - pisze "L'Express". Prezydent, który "przy okazji interwencji w Mali, jak i w sprawie Syrii, okazał się raczej sokołem niż gołębiem, powtarza, że jest zdeterminowany ukarać reżim Baszara el-Asada. Jego pogląd podziela szef socjalistów, Harlem Desir, który nie zawahał się krytykować "ducha Monachium" widocznego w obawach opozycji, dotyczących ewentualnej interwencji" - kontynuuje "L'Express", podkreślając, że wywołuje to żywe protesty prawicy.
"Tenorzy" opozycji chcą debaty
Najważniejsi politycy centroprawicowej UMP, Fillon i Jean-Francois Cope, zwani "tenorami opozycji" ostrzegają przed ryzykiem związanym z zaangażowaniem się w wojnę i domagają się debaty parlamentarnej. Według "Le Figaro" zapowiada to kolosalne trudności dla Hollande'a. Nie tylko prawicowa opozycja staje okoniem wobec perspektyw interweniowania w Syrii; niechętni są też centryści z partii Ruchu Demokratycznego (MoDem) i Partii Radykalnej Jean-Louisa Borloo. Dziennik podkreśla jednak, że nagłe znalezienie się w roli "najlepszego sojusznika Waszyngtonu" wciągnie prezydenta "w lodowaty chłód" relacji między Obamą a prezydentem Rosji Władimirem Putinem podczas szczytu G20, który odbędzie się w czwartek i w piątek w Petersburgu.
Hollande atakiem poprawi sondaże?
Lewicowy dziennik "Liberation" daje wyraz niechęci części elektoratu socjalistów do angażowania się w wojnę. "Hollande zabiega o usprawiedliwienie wojny" - pisze komentator "Liberation" Francois Sergent. Uskarża się przy tym na "monarchiczną konstytucję V Republiki, w której prezydent ma wszelkie uprawnienia do prowadzenia wojny".
Inny lewicowy dziennik "L'Humanite" konstatuje, że "stanowisko jakie zajął Francois Hollande jest nie do utrzymania, bowiem zdecydował się on iść na konfrontację ze znakomitą większością Francuzów", nie garnących się do wojny. "Midi Libre" oskarża wręcz Hollande'a o to, że posługuje się wojenną retoryką, by poprawić swoje notowania w sondażach. Tym samym prezydent podejmuje duże ryzyko: "Takie, że znajdzie się sam na sam z syryjskim tyranem".
Francja "przyczepą" Ameryki
"Liberation" zwraca zaś uwagę, że gdyby Obama chciał zaszkodzić Hollande'owi zrobiłby dokładnie to samo co teraz: postawiłby go w położeniu, w którym Paryż zmuszony jest czekać na decyzje Waszyngtonu i funkcjonować jak "jego przyczepa", a prawica zyskuje czas, by krytykować plany uderzenia w Damaszek. Wszystko dzieje się tym razem na odwrót - ocenia "L'Express". Prawica, zazwyczaj gotowa odwoływać się do tradycji generała Charlesa de Gaulle'a i wojennej retoryki, tym razem domaga się uspokojenia sytuacji. Socjaliści chcą szybkiej interwencji w Syrii. A Deputowany UMP Axel Poniatowski żąda kategorycznie przegłosowania tego w parlamencie i podkreśla, że nie ma powodu do pośpiechu. "Syria to przypadek szczególny, bo to trwa już dwa lata. Nie ma tu efektu zaskoczenia" - argumentuje Poniatowski.
Parlament pozna tajny raport: 1000 ton gazów bojowych w Syrii
Temperatura sporu o Syrię wzrosła do tego stopnia, że aby ją obniżyć premier Jean-Marc Ayrault zapowiedział w niedzielę spotkanie z najważniejszymi przywódcami parlamentarnymi, by poinformować ich o sytuacji w Syrii. Według wielu źródeł premier ujawni tajny do tej pory dokument, z którego wynika, że Damaszek ma ponad 1000 ton bojowych substancji chemicznych i jeden z największych arsenałów broni chemicznej na świecie.
Autor: rf/ja / Źródło: PAP