Władze Madrytu jako pierwsze wprowadziły zakaz wjazdu samochodów do dużej części miasta i jako pierwsze z niego rezygnują, i to zaledwie po ośmiu miesiącach. Nowy, prawicowy burmistrz doszedł do wniosku, że ekostrefa się nie sprawdziła. Nie wszystkim ta decyzja się spodobała. Przeciwnicy tej decyzji w geście protestu manifestowali na ulicach miasta. Materiał magazynu "Polska i Świat" w TVN24.
Mieszkańcy Madrytu wyszli na ulice, bo chcą zamknięcia centrum miasta dla samochodów - tak jak to było przez ostatnie osiem miesięcy.
- Teraz, kiedy udało nam się pozbyć zanieczyszczeń, przez decyzję polityków to wróci. Kiedy udało nam się pozbyć korków, też wrócą - przekonuje jeden z uczestników protestu.
"Pozwól nam oddychać"
Badania pokazują, że faktycznie w ostatnich miesiącach w Madrycie poprawiła się jakość powietrza i zniknęły korki. Choć gorzej zrobiło się na przedmieściach.
Ekostrefa była najambitniejszym w Europie planem odkorkowania miasta - od listopada ubiegłego roku do dużej części Madrytu, poza drobnymi wyjątkami, nie wjeżdżały samochody. - To jest ogromny obszar, który obejmuje prawie cały Madryt - zwraca uwagę Miguel Moreno, mieszkaniec Madrytu.
Mieszkańców do czerwoności rozgrzała decyzja nowego burmistrza, który zaraz po objęciu urzędu dał samochodom zielone światło. "Pozwól nam oddychać" i "Dziś jesteśmy tu przy 40 stopniach, żeby jutro nie było 50" - napisali protestujący na transparentach, które następnie zabrali ze sobą na manifestację.
"Próbują ugrać na ulicy to, co nie udało im się przy urnach"
Miguel Moreno przyznał, że Partia Ludowa, która od 15 czerwca rządzi Madrytem w programie wyborczym zapowiadała chęć likwidacji zakazu wjazdu do stolicy Hiszpanii.
Burmistrz Jose Luis Martinez-Almeida rządzi przy wsparciu skrajnie prawicowej partii Vox i nie ukrywa, że lewicowych zmian poprzedniej burmistrz nie będzie tolerował. - Próbują ugrać na ulicy to, co nie udało im się przy urnach - tak ocenia protesty.
Madryt oferował najodważniejszy plan, ale wiele europejskich miast od lat wprowadza ograniczenia w ruchu, opłaty za wjazd do centrów albo zamyka coraz więcej ulic. Z samochodów w centrach miast zrezygnowano w Londynie, Sztokholmie, Oslo, Hamburgu, Paryżu czy Brukseli.
Zmian najczęściej chcą sami mieszkańcy. Dlatego profesora Wojciecha Suchorzewskiego z Wydziału Inżynierii Lądowej Politechniki Warszawskiej, który przez lata opracowywał projekty ruchu drogowego w Warszawie, nie dziwią protesty w Madrycie.
Podobnie było w Sztokholmie, gdzie najpierw wprowadzono opłaty za wjazd do miasta, a potem z nich zrezygnowano.
- I zaczęły się protesty. Przeprowadzono referendum, większość głosujących opowiedziała się za, zażądała wręcz przywrócenia opłat. I do dzisiejszego dnia tak jest - wskazuje profesor.
"Mamy wiele innych rzeczy do zrobienia"
Włodarze polskich miast są przeciwni takim opłatom. Tylko Warszawa kilka lat temu rozważała wprowadzenie opłat za wjazd do centrum.
- Mamy wiele innych rzeczy do zrobienia, zanim będziemy mówić o tych rzeczach najbardziej kontrowersyjnych - uważa prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski. - To jest dosyć powszechne wśród polityków, którzy kierują się jedną zasadą: moim głównym zadaniem jest być ponownie wybranym - tłumaczy profesor Suchorzewski.
Według badań mieszkaniec Madrytu rocznie spędza w korkach 42 godziny, a Warszawy - 173.
Autor: asty//now / Źródło: tvn24