Ewakuacja Polaków z Rodos. Rozmowa z dziećmi przebywającymi w punkcie pomocowym

Źródło:
TVN24
Młodzi o kłopotliwych wakacjach w Grecji
Młodzi o kłopotliwych wakacjach w GrecjiTVN24
wideo 2/3
Młodzi o kłopotliwych wakacjach w GrecjiTVN24

Nie wszyscy planujący wakacje w Grecji mają w oczach strach – niektórzy mają nadzieję, że mimo wszystko uda się zrealizować pobyt. Tych, którym się nie udało odpocząć w jednym z centrów kryzysowych na Rodos, spotkała Dominika Ziółkowska, reporterka TVN24, wysłanniczka magazynu "Polska i Świat", która poleciała do Grecji, by relacjonować walkę z pożarami i ewakuację ludzi z zagrożonych terenów.

Od prawie tygodnia na Rodos utrzymują się gwałtowne pożary. Ewakuowano już ponad 30 tysięcy osób, co jest największą operacją ewakuacyjną, jaką kiedykolwiek przeprowadzono w Grecji. Na miejscu wciąż jest wielu Polaków, którzy spędzali wakacje na wyspie i jak najszybciej starają się znaleźć lot powrotny do swego kraju.

Reporterka magazynu "Polska i Świat" Dominika Ziółkowska rozmawiała z dziećmi przebywającymi w jednym z punktów pomocowych w Rodos, ewakuowanymi z ogarniętych pożarem terenów położonych na południowym wschodzie wyspy.

Zdjęcia z ogarniętego pożarami RodosPani Agnieszka/TVN24

Piotrek, który obchodził w poniedziałek urodziny przyznał, że "nie przebiegają po jego myśli". – Miały być fajne w hotelu, a skończyliśmy na jakiejś hali sportowej. Nie chciałem, żeby to tak wyglądało, ale nie będę narzekać – dodaje.

Jedno z dzieci zapytane o ewakuację wspomniało, że kiedy kąpali się w basenie, widzieli z niego płonącą górę. – Alarm w hotelu odpalił się, gdy połowa góry była już spalona – wyjaśnia.

"Widać było popiół, nie było czym oddychać"

Zosia przekazała, że dzień przed ewakuacją było widać kłęby dymu nad hotelem. – Wieczorem na zabawie dla dzieci widać było popiół, nie było czym oddychać. Wiedzieliśmy, że prędzej czy później będzie ewakuacja – stwierdza.

– Następnego dnia, koło południa, nastąpiła ewakuacja. Przyjeżdżały autobusy, ale zabierały tylko konkretne rodziny. Nie chciano nas zabrać, chociaż całe autobusy były puste. W końcu Greczynka przyjechała swoim prywatnym autem i zabrała nas i nasze mamy – dodaje. – Tata został z bagażami, dopiero później dojechał do nas autobusem – wyjaśnia.

Rodzice dzieci, jak przekazała Dominika Ziółkowska, poinformowali o planowanym na poniedziałek wieczorem locie do Polski. Reporterka zwróciła uwagę, że do nocowania w punktach pomocowych zmuszonych jest wiele rodzin.

Autorka/Autor:asty/adso

Źródło: TVN24

Źródło zdjęcia głównego: Pani Agnieszka/TVN24