Nowy prezydent Austrii Alexander Van der Bellen zaapelował do obywateli w pierwszym publicznym wystąpieniu po ogłoszeniu wyników wyborów, by nie wyolbrzymiali podziałów, ujawnionych podczas kampanii wyborczej. Zaznaczył, że potrzebna jest "nowa kultura dialogu" oraz polityka, która nie zajmuje się samą sobą, lecz realnymi problemami, także gniewem panującym w kraju.
- Część z nich istniała już od dawna, tyle że nie przyglądaliśmy się im z należytą uwagą - zauważył polityk. Jego zdaniem mieszkańcy Austrii powinni obecnie poświęcić więcej uwagi "polityzacji, a nie polaryzacji".
Van der Bellen powiedział, że "jedna połowa (społeczeństwa) jest równie ważna jak druga". - Obie składają się na tę piękną Austrię - zauważył.
Wspierany przez Zielonych Van der Bellen otrzymał 50,35 proc. głosów. Jego rywal - kandydat prawicowo-populistycznej Austriackiej Partii Wolności - Norbert Hofer dostał 49,65 proc.
Deklaruje zajmować się "realnymi problemami"
Prezydent zapowiedział, że "zabiera się do pracy". - Wielu ludzi uważało, że poświęca się im zbyt mało uwagi - wskazał. Zaznaczył, że potrzebna jest "nowa kultura dialogu" oraz polityka, która nie zajmuje się samą sobą, lecz realnymi problemami, także gniewem panującym w kraju.
Van der Bellen zapewnił, że będzie poszukiwał "tego, co łączy". - Będę ponadpartyjnym prezydentem dla wszystkich Austriaków - dodał.
Korzenie w rosyjskiej arystokracji
Van der Bellen, emerytowany profesor ekonomii, był liderem austriackich Zielonych (w latach 1997-2008), ale w wyborach musiał zmobilizować o wiele więcej zwolenników niż swój własny elektorat. Zrobił to, prowadząc kampanię nakierowaną na centrum sceny politycznej i występując jako kandydat niezależny, popierany przez Zielonych. Barwą jego kampanii był zresztą żółty, a nie zielony.
Prezydent elekt broni silnej i sfederalizowanej Unii Europejskiej, popiera małżeństwa homoseksualne i generalnie reprezentuje wartości europejskiej intelektualnej lewicy - podsumowuje agencja EFE.
Konserwatywna Austriacka Partia Ludowa (OeVP) przed wyborami przedstawiała Van der Bellena jako "lewaka przebranego za burżuja", przypominając otwarte stanowisko jego własnej partii, Zielonych, w sprawie przyjmowania uchodźców. Sprawa migrantów była w centrum kampanii. Sam Van der Bellen twierdzi zresztą, że ma przeszłość uchodźcy: jego ojciec był rosyjskim arystokratą o holenderskich korzeniach, a matka - Estonką. Oboje przed stalinizmem uciekli najpierw do Niemiec a potem do austriackiego Tyrolu, którego zdjęcia Van der Bellen wykorzystywał w kampanii. W tym regionie przyszły prezydent mieszkał do 33. roku życia, by następnie przeprowadzić się do Wiednia.
Autor: mk / Źródło: PAP