Specjaliści od zmian klimatu twierdzą, że na zbliżającym się międzynarodowym szczycie na Bali musi dojść do przełomu, inaczej będziemy w "dużych opałach".
Jak powiedział szef Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych w Sprawie Zmian Klimatu (UNFCCC) Yvo de Boer, jeśli rządy nie podejmą zdecydowanych działań "możemy spędzić kolejne sześć lat czekając na kolejny raport Międzyrządowego Zespołu do spraw Zmian Klimatu, zniknie zainteresowanie opinii publicznej, a my znajdziemy się w głębokich opałach".
- Czas na wątpliwości minął - powiedział kilka tygodni temu Sekretarz Generalny ONZ Ban Ki-noon. Wtórował mu Lo Sze Ping z chińskiego Greenpeace. Jego zdaniem na grudniowym szczycie trzeba przyjąć zaostrzone przepisy.
Podjęcie nowych decyzji jest o tyle istotne, że w 2012 roku wygasa tzw. Protokół z Kyoto, który reguluje sposób przeciwdziałania zmianom klimatycznym. Jego sygnatariusze są zobligowani do redukcji emisji gazów cieplarnianych o 5,2% do roku 2012 w porównaniu z rokiem 1990.
Proponowany przez ekologów nowy traktat miałby zobligować kraje do redukcji emisji gazów cieplarnianych o 30 proc. do 2020 roku i o 80 proc. do roku 2050.
Według amerykańskich badań podwojenie się liczby huraganów ma związek z ociepleniem wód powierzchniowych oceanu i zmianą kierunków wiatrów, spowodowaną przez globalne ocieplenie. W ostatnim huraganie, jaki przetoczył się przez środkowo-wschodnią część USA zginęło sześć osób, a setki mieszkańców Nappane zostało bez domów.
Raporty prawdy
Spotkanie w Azji poprzedzone jest publikacją trzech niepokojących raportów, wydanych w tym roku. Pierwszy z 90 proc. prawdopodobieństwem stwierdza, że globalne ocieplenie jest prawdziwe, spowodowane przez człowieka i że konieczne są rychłe działania.
Drugi raport mówi o potencjalnych niszczycielskich konsekwencjach zmian klimatycznych. Ostatni zaś precyzuje, co w związku z problemem powinno się zrobić.
Kluczowa rola USA
Na Bali pojawią się przedstawiciele większości państw, w tym USA. Stany Zjednoczone jednak, mające najbardziej niszczący wpływ na zmiany klimatyczne, są jednym z niewielu państw na świecie, które konsekwentnie odmawiają przyjęcia ograniczenia emisji dwutlenku węgla.
Valli Moosa, szef Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody i Jej Zasobów powiedział, że postawa USA jest jedną z największych przeszkód na drodze do postępu w kwestii zmian klimatycznych.
- Nie trzymajmy się jakiejś irracjonalnej nadziei, że państwa G77 (grupa państw rozwijających się) będą szybko zmierzać w kierunku jakiejś znaczącej propozycji, do jakichś nowych celów bez wymownych kroków Stanów Zjednoczonych by stały się częścią światowego układu - powiedział Moosa.
Źródło: Reuters, TVN24