Polska jest środkiem ciężkości dla amerykańskiej armii w Europie - stwierdził w "Faktach po Faktach" dowódca sił lądowych USA w Europie, generał Ben Hodges. Podkreślił, iż wszyscy w NATO zdają sobie sprawę z tego, że muszą sobie wzajemnie pomagać. - Nikt z nas nie jest w stanie obronić się sam. Zależymy od siebie - podkreślił.
Generał Hodges był w środę w Żaganiu, gdzie wizytował 11. Lubuską Dywizję Kawalerii Pancernej.
W "Faktach po Faktach" podkreślił, że jest pod dużym wrażeniem tego, co "Polska uczyniła jako członek NATO". Wyjaśnił, że ma na myśli program modernizacji i szkoleń oraz reorganizację armii, która "służy uzyskaniu możliwie najlepszej zdolności operacyjnej w ramach sojuszu".
Generał Hodges podkreślił, że na szczycie w Warszawie NATO podjęto decyzję, aby przejść od zabezpieczenia do odstraszania, czyli - jak wyjaśnił - przeciwdziałać potencjalnej agresji Rosji. - Dlatego zaangażowanie Ameryki, Polski i pozostałych sojuszników jest takie, że osiągamy ten efekt odstraszający, który musimy osiągnąć. Ale nie jest to coś, do czego dochodzimy i zatrzymujemy się. Musimy to utrzymać - podkreślił dowódca sił lądowych USA w Europie.
"Rosjanie zmarnowali możliwość, żeby przyczynić się do stabilizacji i bezpieczeństwa w regionie"
Generał powiedział także, że odbywające się na terytorium Polski manewry Dragon-17 i zakończone już białorusko-rosyjskie ćwiczenia Zapad'17 to "dwa kompletnie różne typy manewrów".
Wyjaśnił, że przy okazji ćwiczeń polskich, amerykańskich czy NATO kładzie się nacisk na ich obronny charakter. - Podkreślamy również transparentność, zapraszamy dziennikarzy i obserwatorów. Oni obserwują wszystkie etapy tych manewrów - wyjaśnił. - Jest to transparentność, która zmniejsza obawy czy lęki, które mogą się pojawiać.
Z kolei do manewrów Zapad'17 "tak naprawdę nikt nie miał żadnego wglądu, jeśli chodzi na przykład o liczebność wojsk Federacji Rosyjskiej" - zwracał uwagę. - Nie było tam żadnej transparentności, nie było tak naprawdę możliwości, żeby obserwatorzy obserwowali to, co się dzieje. Dlatego właśnie ludzie się martwili - wskazał.
- Myślę, że Rosjanie zmarnowali możliwość, żeby przyczynić się do stabilizacji i bezpieczeństwa w regionie. Stracili możliwość na większą przejrzystość. Nie musieli być tak mało przejrzyści - dodał Hodges.
"Wiarygodność Rosji jest szczątkowa"
Dowódca sił lądowych USA w Europie stwierdził, że są trzy rzeczy, na które chce zwrócić uwagę po manewrach Zapad'17. Po pierwsze, że jest pod wrażeniem bardzo bliskiej współpracy służb wywiadowczych NATO. Po drugie - jak stwierdził - manewry przekonały sojuszników w NATO do zwiększonej obecności sojuszniczych grup bojowych na wschodniej flance. I po trzecie, co podkreślił, "wiarygodność Rosji jest szczątkowa".
- Tak naprawdę już nikt nie wierzy w to, co mówią Rosjanie, ponieważ nie chcą być transparentni w sposób, w który my jesteśmy transparentni na Zachodzie - zaznaczył. - Ten mit, że Rosjanie są mistrzami operacji, tak naprawdę jest zdruzgotany. Tak naprawdę wszystkie manewry mają dokładnie 12 tysięcy 700 żołnierzy, czyli poniżej kryterium wiedeńskiego [Dokument Wiedeński z 2011 roku określa maksymalną liczebność wojsk biorących udział w ćwiczeniach na 13 tysięcy - przyp. red.] i ta ich wiarygodność tak naprawdę leży w gruzach w porównaniu z Zachodem - ocenił.
"Musimy sobie nawzajem pomagać"
Generał powiedział, że jego zdaniem wszyscy w NATO zdają sobie sprawę z tego, iż muszą sobie nawzajem pomagać. - Nikt z nas nie jest w stanie obronić się sam. Zależymy od siebie - zaznaczył. Podkreślił, że właśnie dlatego organizowane są wspólne ćwiczenia, takie jak: Dragon, Saber Strike, Baltops czy ubiegłoroczna Anakonda-16.
- Są one konieczne, abyśmy mogli reagować wspólnie w bardzo krótkim czasie. Musimy to ćwiczyć - podkreślił.
Dowódca amerykańskich sił lądowych w Europie zwrócił uwagę, że Polska "ciężko pracowała na to, żeby konwoje sił NATO mogły się swobodnie przemieszczać" i w ciągu kilku miesięcy obecność amerykańskich wojsk w Polsce sytuacja uległa poprawie. Dodał, że minister obrony "osobiście był w to zaangażowany", choć - jak podkreślił - "w dalszym ciągu można zrobić więcej w tym zakresie".
- Nie mówię oczywiście o carte blanche, żeby można przemieszczać się bez kontroli, ale musi być możliwość szybkiego przemieszczania się, ponieważ siły rosyjskie są bardzo szybkie. My musimy przemieszczać się co najmniej tak szybko jak oni, albo szybciej, żeby wysłać im sygnał, że jesteśmy gotowi na zatrzymanie ich, jeżeli kiedykolwiek popełnią ten błąd. Myślę, że nie jest to prawdopodobny scenariusz, ale chcemy utrzymać jego niskie prawdopodobieństwo, demonstrując zdolność szybkiego przemieszczania się - wskazał.
"Federacja Rosyjska widzi siłę sojuszu, siłę polskiej armii"
Generał nie chciał zdradzić, ile zajmie głównym siłom amerykańskim przyjście z pomocą Polsce w razie rosyjskiej agresji. - Możecie być pewni, że Federacja Rosyjska widzi siłę sojuszu, siłę polskiej armii - stwierdził.
- Jeżeli kiedykolwiek [Rosjanie - przyp. red.] popełnią ten błąd i będą myśleli, że mogą zaatakować - jeszcze raz podkreślę, że uważam, że jest to mało prawdopodobne - musimy pokazać, że możemy przemieszczać się szybciej niż oni, aby mieć pewność, że nie popełnią tego błędu - oświadczył.
Generał Hodges był także pytany o wypowiedź Władimira Putina na temat budowanej w Redzikowie tarczy antyrakietowej. Prezydent Rosji stwierdził, że wspomniany system jest wymierzony w Rosję. Zdaniem generała to "fałszywa narracja".
- Mam zbyt wiele szacunku dla armii rosyjskiej, żeby wierzyć, że oni naprawdę w to wierzą - podkreślił.
Oglądaj cały odcinek "Faktów po Faktach":
Autor: pk//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24